Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu

Ostatnie komentarze


708 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

605 gości, 6 anonimowych

Bing, SzczupakRzeczny, talon, Google, j1001, daniel., foxy77, rav_id, like, darulica, Krzysiek184, strary, Ardoro, ubot, trout master, Mundurowy, saszka, Kacperw22, Livers, Maniek600, teki77, stoen, Marek z Marek, Mawer, Tomasz K, arto83, fred88, Marcin_s, PePe., Guzu, Maciej1979, tibhar, dawidzcm, tomi101, BOB, majstero, ŁukaszK, qaya, hasior, kaziu1976, Trociowy, heniek, Marek_86, Andrzej@45, popper, bieniu08, kudłaty84, gammbler, dawca, bob74, KrystianS, jacob1993, Biegus1, Andżej, Lobosss, Szymon82, ASAPfishing, Stachu, Rebel64, asp, korol, Elwojtas, KacperG, Tomsi, Jacek01, Fatso, Tomasz1990, Intro, WWW, r.d1, toked1971, raptusxx, Barti96, c00per, ehhooo, lutek4444, krkrzysztof, tadekb, Silent1, PatLove, Adi123, Paweł Bugajski, dreadknight, Houdini, Marceluss89, Mulat, Łukasz Mk, stigibingo, 5384, tyczkasport1, Jendrzej, Tommek, Damian Knieja, Kort, suszek, K.Kalisz, Liseq, Mariusz54, Myszon


- - - - -

Relacja z wyprawy do Laponii 16-30.06.2023r.


Decyzję o tym aby pojechać podjęliśmy w listopadzie 2022r. Ustaliliśmy że pojedziemy dwoma autami, po dwie osoby w aucie. Łukasz Grzybek i ja w jednym a Marek Honkisz i Łukasz Żaczek drugim. Nie było szans zabrać się w czterech jednym samochodem. Chcieliśmy być nieco krócej od chłopaków a poza tym mieliśmy tyle rzeczy, że auto było zapełnione pod sufit. Ja z Łukaszem G. wykupiliśmy tydzień pobytu w domku nad samym jeziorem z dostępem do 4 metrowych pontonów z 8 konnymi silniczkami. Marek z Łukaszem Ż. wykupili dwa tygodnie. Po tygodniu pobytu w domku mieliśmy zamiar spędzić jeszcze trzy dni na kempingu tylko do samego końca nie wiedzieliśmy gdzie to będzie :-) Nadszedł dzień wyjazdu 16.06, wszystko spakowane, startuję z Bielska, po drodze zgarniam Łukasza G. i jedziemy w kierunku Gdańska, skąd mamy wypłynąć promem o 18:00 do Nynäshamn. Chłopaki w drugim aucie wyruszyli z okolic Libiąża, dogadujemy się z nimi tak że widzimy się na miejscu pod terminalem. Szczęśliwie dojeżdżamy do Gdańska sporo przed czasem.

 

Dołączona grafika

 

Udajemy się do kantoru, przez telefon dowiadujemy się że mają w sprzedaży korony bo to wcale nie jest już takie oczywiste. W Bielsku w popularnych kantorach nie udaję się kupić koron, a trochę gotówki warto jednak mieć na takiej wyprawie. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. A tak w ogóle to Szwecja wycofuje się z gotówki :-(
Odpływamy z Gdańskiego portu, mijamy Westerplatte.

 

Dołączona grafika

 

Chwila zadumy, czapki z głów dla bohaterów walczących z faszystami.

 

Dołączona grafika

 

Przed nami długi 18 godzinny rejs, było dużo czasu na to aby napić się kawy, wypić zimnego browara i pogadać o planach działania gdy już będziemy na miejscu. Wszystko przebiega zgodnie z planem i następnego dnia 17.06 koło godziny 12 dopływamy do Nynäshamn. Wyspani ruszamy w długa podróż, przed nami 1100km na północ aż pod koło podbiegunowe. Jedziemy znakomitymi drogami, prawie na całej trasie ogrodzonymi siatką, czujemy się bardzo bezpiecznie. Nie ma ciśnienia że nagle jakiś zagubiony zwierzak wyskoczy nam przed maskę samochodu. Podróż przebiega spokojnie, przy miłej dla ucha muzyce ze Spotify.
Co jakiś czas robimy sobie przerwy na kawę i pogaduchy oczywiście o rybach?

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Docieramy na miejsce 18.06 o 4 rano. Jesteśmy w szwedzkiej Laponii gdzie o tej porze roku jest tutaj dzień polarny tj. białe noce. Latarki nie będą nam potrzebne ;-) Jesteśmy zmęczeni ale szczęśliwi, że już na miejscu. Idziemy spać a po kilku godzinach gdy już trochę się zregenerujemy, zbroimy się by wypłynąć na jeziorko do którego mamy około 50metrów. Czekają na nas pontony, wypływamy z Łukaszem G. chwilę przed chłopakami i zaledwie 200metrow po odpłynięciu od brzegu widzę dobre zapisy na echosondzie.

 

Dołączona grafika

 

Zatrzymujemy się i robimy pierwsze rzuty, są brania. Od razu łowimy ryby, na zmianę wyciągamy sandacze i szczupaki, gdzie nie wrzucimy przynęty jest strzał. Po 20 minutach łowienia Łukasz zacina dobrą rybę, robimy pierwsze fotki, mierzy 109cm to ogromny szczupak.

 

Dołączona grafika

 

Jak najszybciej uwalniamy go i cieszymy się z sukcesu. Po chwili Marek z Łukaszem Ż. też są na wodzie, opowiadamy co się wydarzyło. W tym dniu łowimy długo bo ryby biorą jak szalone a my jesteśmy w amoku. Głównie łowimy sandaczyki 40-45cm ale czasami biorą większe, takie do 60cm. Do tego wpadają także pojedyncze średniej wielkości okonie i duże szczupaki. Jakby zliczyć te ryby które złowiliśmy to myślę że samych sandaczy było koło 100szt., szczupaków koło 30szt. i trochę okoni. Tylu ryb dawno nie złowiłem :-)

 

U chłopaków też było grubo, złowili również metrowego szczupaka :-) To był najlepszy dzień na jeziorku, każdy kolejny był trudniejszy ale zawsze udało nam się złowić spore ryby. W sumie 5 razy byliśmy na wodzie i złowiliśmy 5 szczupaków powyżej metra i bardzo dużo sandaczy.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Nie trafiliśmy takich dużych sandaczy jakie trafiły się Markowi i Łukaszkowi Ż. Piękne ryby, zobaczcie sami na zdjęciach.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Największy 80cm i kilka pod 80cm. Na okonie się nie nastawialiśmy ale jak gdzieś skubały nasze większe przynęty to brałem okoniówkę i robiłem kilka rzutów mniejszą przynęta i w ten sposób złowiłem trochę fajnych ryb, największy 44cm.

 

Dołączona grafika

 

Pogoda dopisywała aż za bardzo. W dzień upały do blisko 30 stopni a w„nocy” temperatura spadała do 15. Uznaliśmy że skoro trafiliśmy na taką falę upałów to będziemy łowić w „nocy” a w dzień będziemy spać. Były też momenty kiedy mocno lało i nawet burze przechodziły. Nie wspomniałem na początku tej relacji, że celem naszej wyprawy tak naprawdę był łosoś, ponad pół roku przygotowań po to aby udało nam się złowić tę rybę. Studiowanie tematyki dotyczącej łososi była na porządku dziennym. Szperaliśmy po szwedzkich i fińskich forach, analizowaliśmy statystyki z poprzednich lat, wypytywaliśmy kolegów z dużym doświadczeniem w tej dziedzinie o porady i wskazówki. To wszystko po to aby złowić pięknego dzikiego łososia, zrobić pamiątkowe zdjęcie, dać buziaka i zwrócić mu wolność :-) Tak, to się nazywa pasja, tego na pewno nie zrozumieją ludzie którzy większość czasu spędzają przed TV :-) Po wyłowieniu się na jeziorku w trzecim dniu naszego pobytu pojechaliśmy z Łukaszem nad rzekę Kalix, spróbować swoich sił w słynnym miejscu przy wodospadzie Jockfall.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Sam wodospad zapiera dech w piersiach i jest dużą atrakcją turystyczną.

 

Dołączona grafika

 

Siła wody która się przez niego przelewa jest nieprawdopodobna, to trzeba zobaczyć na żywo ;-)

 

Dołączona grafika

 

 

Tutaj zbudowano przepławkę dla ryb idących na tarło w górę rzeki.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Z mostu było widać dużo wędkarzy usiłujących złowić łososia. Ludzie przyjeżdżają tutaj z całej Europy i nie tylko „rozmawiałem” ze wparciem translatora z mieszkańcami Szwecji, Finlandii, Litwy i Estonii. Widzieliśmy też niemieckie rejestracje oraz czeskie. Spotkaliśmy też dwóch Polaków mieszkających już od 20 lat w Irlandii, bardzo pozytywni goście (pozdrawiam serdecznie Sylvester Sobczak oraz Marcel) przylatują do Szwecji samolotem. Po rozpoznaniu terenu kupuję przez internet licencję na łowienie https://www.ifiske.s...ke-jockfall.htm Bez problemu udało się kupić, zapłaciłem paypalem.
Obok wodospadu jest restauracja w której jest sklep wędkarski, pamiątki, wypożyczalnia sprzętu. Można też kupić licencje za gotówkę lub płacąc kartą. Dniówka na nasze ~110zł.(250kc) i jest ważna od godziny do godziny, pełne 24h :-)

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Po przebraniu się w odpowiednie ciuchy, a tutaj trzeba być zabezpieczonym przed insektami bo chcą pożreć człowieka żywcem, jest ich tysiące :-) Udaliśmy się nad rzekę, znaleźliśmy fajne miejsce i nasze przynęty poleciały do wody.
Robiliśmy sobie przerwy w łowieniu bo sprzęt którym się posługiwaliśmy był mocny, ciężki. W przerwach w łowieniu parzyłem kawę lub jak zgłodnieliśmy to grzaliśmy na kuchence zawekowane słoiki przygotowane w Polsce. Podawany był pyszny bigos i zupa meksykańska :-)

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Niewiele się wydarzyło. Łukasz G. miał jedynie mocne szarpnięcie w woblera ale nic z tego nie udało się zrobić, ryba okazała się sprytniejsza! Łowiliśmy w tym dniu od 21 do 6tej rano, dokąd starczyło „baterii”. W końcu przyszło duże zmęczenie i organizm upomniał się o odpoczynek. Do domku mieliśmy godzinę drogi, końcówkę jechałem na „zapałkach”. Musieliśmy się zatrzymać w pewnym momencie bo obraz zaczynał się rozmazywać. Butelka zimnej wody na ogoloną głowę poprawiła na chwilę samopoczucie. Żeby dostać się do domku musieliśmy się przeprawić darmowym promem przez jeziorko. Dotarliśmy do domku i padliśmy na twarz ze zmęczenia. Chłopaki jak się później okazało pięknie połowili na jeziorku, grube sandacze, przepiękne ryby. Zazdrościliśmy im, ale tak po koleżeńsku ;-)
Jak odpoczęliśmy to czekał na nas tatar z sandacza, chłopaki przygotowali ucztę dla podniebienia.

 

Dołączona grafika

 

Następnego dnia ustalamy z Łukaszem G. że robimy dniówkę na jezioru aby sobie trochę odpocząć. Ryby brały ale trzeba było kombinować by osiągnąć dobry wynik. Kolejny dzień planujemy pojechać nad rzekę Ängesån, był tylko jeden problem, nie było do końca wiadomo gdzie kupić na nią licencję.
W internecie była ale trzeba było mieć szwedzkie konto by za nią zapłacić. Później zorientowaliśmy się że można było ją nabyć we wspomnianej wcześniej restauracji na Jockfall oraz u jednego gospodarza z agroturystyką https://goo.gl/maps/mJvSSzSMqFvPE7M39
Korzystniej było pojechać do tego gospodarza ponieważ mieszkał bliżej rzeki gdzie zamierzaliśmy łowić. Poszło w miarę sprawnie. Płatność tylko gotówką, więc w końcu się do czegoś przydała (24h 160kr).

 

Dołączona grafika

 

Miejscówki na rzece miałem zaznaczone na mapie już w Polsce tak więc po kolei sprawdzaliśmy je. Pierwsza nie spodobała się nam i pojechaliśmy dalej. Druga była już bardziej obiecująca, ale nic na nie nie mogliśmy złowić. Odwiedziliśmy trzecią i ona przypadła nam najbardziej do gustu bo pachniało w niej grubą rybą. Spotkaliśmy po drodze dwa białe renifery.

 

Dołączona grafika

 

Najpierw wzięliśmy lekkie spiningi by sprawdzić czy są pstrągi, lipienie i inne drobne ryby. Coś tam złowiliśmy ale bez szału, był jaź pod 50cm, kilka drobnych lipionków, a w spokojniejszej wodzie okonie i obcinka szczupaka. Jak tak sobie łowiliśmy w pewnym momencie zauważyłem w mocniejszym prądzie wyszła duża ryba, pokazała się kilka razy. Może było ich kilka, powyżej mnie stał Łukasz G. i też zauważył w innym miejscu spław dużej ryby. Obaj wiedzieliśmy że to nie może być nic innego jak łosoś.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Udaliśmy się po mocne wędki do auta, lekkie spiningi zostawiliśmy :-) Nasze wyobraźnie zostały mocno pobudzone. Może zaraz komuś weźmie i w końcu spełni się marzenie niejednego wędkarza. Niestety po kilku godzinach bezowocnego biczowania wody zeszliśmy z niej, pokonani. Niestety znowu się nie udało, sprawdziliśmy temperaturę wody w rzece, miała 20 stopni, Ci co jeżdżą na łososie wiedzą co to oznacza :-( Wróciliśmy zmęczeni całonocną wyprawą do domku aby naładować baterie, cały czas w nocy towarzyszyły nam meszki, komary i inne latające muszki. Ciekawe czy one też się zmęczyły atakowaniem nas :-) Jazda z powrotem przebiegała w dużej części szutrową drogą w otoczeniu pięknej dzikiej przyrody, wspaniały widok.
Minął tydzień w domku więc musieliśmy się przenieść na pole namiotowe, padło na kemping przy wodospadzie Jockfall, za namiot zapłaciliśmy grosze, wyszło 30zł od osoby za dobę z dostępem do wszystkich mediów :-)

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Kolejne dni jednak nie przyniosły zmian, próbowaliśmy jeszcze dwie „noce” na rz. Kalix poniżej wodospadu, niestety nie udało się dorwać Laxa. Przez ten czas spędzony nad wodą nie widzieliśmy aby ktokolwiek złowił rybę.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

W jeden dzień jak byliśmy nad rzeką zaczęły się spławiać łososie. Nie mogłem w to uwierzyć że tyle ich jest, a my nie możemy złowić ani jednego! I to jest w tym wszystkim piękne. Jakby to było takie proste to by nas aż tak bardzo nie kręciło, a dwa tych ryb już by nie było bo kłusownicy i wędkarze zjedli by je wszystkie. Podsumowując, nie udało się dorwać łososia. Misja nie jest kompletna ;-) Połowiliśmy na jeziorku ogromne ilości ryb, 5 szczupaków ponad metrowych, chłopaki złowili chyba 4 powyżej metra no i przegięli pałę z dużymi sandaczami ;-) Grzech narzekać :-)

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Przyszedł dzień kiedy trzeba było wrócić do domu. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o miejscowość Fällfors gdzie na rzece Byske zbudowana jest przepławka dla łososi.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Widzieliśmy ich tam kilka i nawet jednego nagrałem kiedy wyskoczył nad wodę



 

Kilka dni wcześniej przeszedł na tej przepławce łosoś mierzący 145cm, tak podał skaner :-)

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Czy jeszcze kiedyś się wybierzemy, tego nikt nie wie... Za naszą granicą dzieją się bardzo złe rzeczy, w rękach idiotów jest broń zagrażająca światu :-(
Fajnie by było jeszcze pojechać, coś tam po cichutku trzeba jednak planować ;-) Dziękuję kolegom z którymi mogłem spędzić ten czas, że mogliśmy na siebie liczyć. Żonie i rodzinie dziękuję za wyrozumiałość. Kocham Was za to, i oczywiście nie tylko za to :-* Jakby ktoś był zainteresowany bliżej kosztami wyprawy, zapraszam na priv. Co wiem to przekażę, doradzę. Pozdrawiam Wojto

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

PS mam nadzieję, że nie było nudne i fajnie się czytało ;-)
KONIEC




4 Komentarze

dzieki, w tym roku nie pojechałem na północ więc chciaż sobie popatrze i poczytam :)
    • wojto-ryba lubi to

Gratulowałem w wątku ogólnym, ale jeszcze raz napiszę: wróciliście z tarczą :) Kapitalny wyjazd. Aktywnie spędzony i z niecodziennym wynikiem. Jeżdżę chyba nieco dalej na północ, ale wiele widoków wygląda tak znajomo, że aż mnie ssie w dołku z tęsknoty. Tym bardziej, że w tym roku nasz wyjazd był dość monotonny i mam jakiś niedosyt. Wróciłem niecałe 4 tygodnie temu i chętnie bym znowu pojechał :)

 

Edit, bo zapomniałem - zdjęcia dobrze oddają klimat lapońskich podróży. Bardzo dobrze :)

Zdjęcie
wojto-ryba
04 sie 2023 09:54

Czuję się zaszczycony że zostało to zmieszczone w formie artykułu, będzie fajna pamiątka :-)

Cudowny wyjazd, ryby złowione bez przypału, wtedy to chyba najlepiej wychodzi :-)

Na pewno przydało się doświadczenie wyniesione z naszego podwórka oraz to zdobyte na wszystkich wyprawach do Szwecji. 

Ja na dwutygodniowej wyprawie po tygodniu tęsknię za domem i chodzą po głowie myśli że fajnie by było być już w domu.

Natomiast gdy wrócę do domu i minie tydzień znowu bym pojechał do Szwecji :-)

Też zdążało się że miałem po wyprawach uczucie niedosytu, człowiek wraca i myśli ile rzeczy by zrobił inaczej jakby znowu tam był.

Po tym wyjeździe nie mam uczucia niedosytu, chyba więcej nie dało się "wycisnąć" na tej wyprawie.

No może poza jedną rzeczą, która mi cały czas chodziła po głowie i nie zrealizowaliśmy jej, to wypad nad rzekę Torne. 

 

PS dziękuję za gratulacje :-)

    • krzysiek i Rebel64 lubią to

to jeziorko to jakieś magiczne mieliście - zazdro - nie wiedziałem ze tak daleko na północ są sandałki (i to takie kloce) - zębate wynagrodziły Wam brak łososi.

 

Jak możesz to proszę o jakieś przydatne spostrzeżenia / linki dot. łowienia łososi (w czerwcu, w północnej Szwecji) - w przyszłorocznym czerwcu gdzieś tam zawalczę o fotkę :)