Kategorie Wszystkie →
Szukaj w artykułach
Reklama
Ostatnie na blogu
-
Omlet ok..
Sławek Oppeln Bronikowski - 20 lis 2024 22:30
-
Koniec... i wędkarskie życie po nim
Guzu - 29 paź 2024 12:00
-
sztuka łowienia
Sławek Oppeln Bronikowski - 07 paź 2024 20:22
-
i tak dalej
Sławek Oppeln Bronikowski - 17 wrz 2024 20:04
-
Nudy
Sławek Oppeln Bronikowski - 05 sie 2024 10:00
Ostatnie komentarze
-
Łowienie białorybu na spinning
lesnypatataj - dziś, 00:49
-
Najlepsze wędzisko muchowe-subiektywny ranking użytkowników
jabadaonbis - wczoraj, 22:30
-
Nasze muchy
Pasta - wczoraj, 19:20
-
Aliexpress - sprzęt muchowy, materiały, narzędzia
Richi55 - wczoraj, 09:25
-
BIG GAME - popping, jiging
wujek - 20 lis 2024 13:16
-
Casty Sakura
S.N. - 20 lis 2024 11:44
Tagi
- ogłoszenie
- wędki
- przelotki
- inne
- kołowrotki
- konkurs
- wodery
- śpiochy
- rodbuilding
- kołowrotek
- video
- dolnik
- catch and release
- pracownia
- fly fishing
- naprawa
- motorowodne
- catch&release
- odzież
- spacing
- blank
- phenix
- uchwyt
- spinning
- artykuł
- #pstragi
- szczupak
- rękojeść
- woblery
- serwis
- okoń
- pstrąg
- step-by-step
- sandacz
- tech
- autorski
- miasto
- street fishing
- c&r
- autorski-rb
- tech-rb
- #refleksje
- fuji
- buty do brodzenia
- mhx
- kleń
- glass
- przynęty
- tuning
- blanki
1195 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)
Bing, 12345, Google, k.gluchy, esox81, Żbik, IntruZ9, Pescador de caña, Zybi81, ZanderMajster, Zbynio63, Hermano, Maciej W., ksywa, fish28, Faer, Tadziu.W, Analityk85, T4ll, kaczor, hasior, omen32, Maroxx21, 0507, Damian Knieja, dawidzcm, kolo807, sjurek4, nox66, Pafik, Soldier82, Kierat, Tokarz 2000, Mariusz B., Zack, skampi, Woblery hand-made G.K., rafalsky, star, krez, Gadget, Piotrk82, Piterson, Kadet
Yukon 2014
Tak więc oto wróciłem po 10 latach stwierdzając z ulgą, iż w przeciwieństwie do mnie samego, Yukon pozostał bez zmian, takim jak go pamiętałem. Piękny, chyba jeszcze bardziej bezludny, dostojny i groźny dla lekkoduchów. Przesycony wielkimi, pustymi przestrzeniami, rześkim, wypełniającym płuca powietrzem i krajobrazami o urzekającym pięknie. Nie zmieniły się także ryby wciąż jest ich tam przeraźliwe jak na polskie realia dużo i aby się porządnie wyłowić nie trzeba być żadnym „mistrzem świata”, używać cud â przynęt, skradać się po krzakach na czworakach czy wstawać o 3 rano i gnać jak idiota nad wodę żeby tylko zdążyć przed innym wędkarzem. Czyli wszystko tak jak właśnie moim zdaniem powinno być na rybach.
Piotr zwykł mówić, że nie lubi wracać na ryby ponownie do tych samym miejsc, bo skoro wyprawa była dobra to po co ryzykować następną, która może popsuć obraz tej pierwszej? A przecież pierwszy raz przeżywa się najbardziej i najmocniej zapada on nam w pamięć, szczególnie jeśli chodzi o wody, które trudno odszukać nawet w podręczniku geografii, gdzie samo dotarcie nie jest proste i generuje zarówno mnóstwo czasu jak i pieniędzy. Podzielam zdanie Piotrka i planując któryś to już „wyjazd życia” chcę z reguły zorganizować coś nowego, coś co przysporzy wszystkim nowych wędkarskich wzruszeń, którymi można będzie się karmić na następnych wiele miesięcy po powrocie…aż do kolejnej wyprawy oczywiście. W tym roku pojawiła się jednak okazja ponownych odwiedzin kanadyjskiego Yukonu, szczególnego dla mnie zakątka naszej pięknej planety. Tę dziką krainę darzę pełnym sentymentów uczuciem bo to właśnie Yukon był miejscem, gdzie odbyłem pierwszą, naprawdę daleką podróż z wędką w ręku. Dla nieco ponad 20-letniego chłopaka było to doświadczenie niemal mistyczne i przygody sprzed lat żyją po dziś dzień wyraźnie w moim wędkarskim „ja”. Tym razem w Kanadzie mieliśmy spędzić aż dwa tygodnie i poza Terytorium Yukon zorganizowałem jeszcze kilkudniowy pobyt na słynnej rzece Fraser (Kolumbia Brytyjska, jakieś 2500 km bardziej na południe), a ambitny plan zakładał także wizytę w Dry Bay „z doskoku” â oderwanym od reszty świata fragmencie Alaski, gdzie można dostać się jedynie małym samolocikiem ryzykując karkołomną podróż nad pasmem gór Św. Eliasza oddzielających Kanadę od USA. I wiecie co? Wszystko się…udało. Jadąc pod koniec września obawialiśmy się kapryśnej i nieprzewidywalnej pogody (przy złej aurze wiele łowisk Yukonu jest poza wędkarskim zasięgiem, a i lot na Alaskę jest niemożliwy), a trafiliśmy zupełnie jak na loterii. Owszem, było zimno, czasami wręcz lodowato, ale na szczęście nie wiało i zbyt mocno nie padało. Przez kilka dni na niebie królowało nawet słońce, co o tej porze roku praktycznie się tam nie zdarza. Dopisały także ryby, a już sama Alaska przeszła nasze najbardziej bezczelne oczekiwania. Zresztą, popatrzcie proszę poniżej na fotorelację z tej wyprawy. Wyprawy, którą z pewnością wszyscy będziemy miło wspominać…
1. Yukon - 1,5 razy większy od Polski, a ludzi 4 razy mniej niż na Ursynowie…
2. Dobrze być tu znowu po 10 latach.
3. Rzut oka na Dezadeash. Taka pogoda w tym miejscu to rzadki luksus.
4. Dezadeash to języku Indian „jezioro wielkich wiatrów”. Cóż, mamy najwidoczniej fart!
5. Pierwsze koty za płoty. Ładny „lake trout” Jacka, choć to żaden okaz.
6. W czystej toni jeziora, zaciętego na wahadłówkę pstrąga widać jak na dłoni.
7. Tak naprawdę ryba ta należy do rodziny łososiowatych (Salvelinus namaycush), ale wszyscy mówią o niej pstrąg lub palia jeziorowa.
8. Łowiąc na głęboki trolling można dość łatwo złowić rybę 10 kg i więcej, ale na tej wyprawie uparliśmy się na spinning i muchówkę.
9. Lubię wędkarską traperkę pod namiotem, ale takie warunki też lubię. Szczególnie jak jest koło zera.
10. Kolacja po lodowatym dniu na jeziorze.
11. Częsty widok podczas wędkowania w Yukonie.
12. Kolejny dzionek na pstrągach, tym razem na ślicznej rzece. We wrześniu złowienie 20 takich rybek dziennie nie jest specjalnie trudne.
13. Najlepiej biorą nam na wahadłówki i wściekle różowe gumy.
14. Bez tego na ryby w Yukonie się nie ruszam. Na szczęście większość niedźwiedzi szykuje się już do snu.
15. Kolejny dzień świetnej pogody przed nami.
16. Cudowna rzeka i cała tylko dla nas.
17. Barwy kanadyjskiej jesieni.
18. Woda jest kryształowo czysta i często łowi się na upatrzonego.
19. Nie wiem czy łowić czy robić zdjęcia.
20. A tuż pod nogami lipienie i sieje, 2 m od brzegu…
21. Lipień arktyczny. Rekordowy dzień to ponad 30 sztuk i większość na suchą muszkę. Większe wolały streamera.
22. Na tym płyciutkim przelewie stoi co najmniej kilkadziesiąt pstrągów, lipieni i sieje pomiędzy nimi.
23. Starczy na dzisiaj. Wszyscy wyłowieni na maxa!
24. W kilka osób ruszamy w 2-dniową podróż na Alaskę.
25. Gdzieś przy granicy Kanada/USA.
26. Dziesiątki, setki jezior. W większości nikt nigdy nie łowił. Tyle jeszcze zostało do zbadania…
27. Góry Św. Eliasza przed nami. Najwyższy szczyt Mount Logan ma prawie 6000 m. Za nimi leży nasze miejsce docelowe – Dry Bay na Alasce.
28. Tak, to na pewno będzie ciekawa podróż….samolot jest z 1959 roku, ale po remoncie!
29. Tuż przed odlotem z Yukonu. ..
30. Pięć minut po stracie zapominamy o strachu. Taka pogoda nie zdarza się tu często i widoki po prostu rzucają nas na kolana.
31. Przelatujemy 100 m nad kilkoma olbrzymimi lodowcami.
32. Wlatujemy w najwyższe pasmo gór Św Eliasza. To był najpiękniejszy lot mojego życia. Szkoda, że trwał tylko 90 minut.
33. Za tym pięciotysięcznikiem leży Dry Bay i Alaska.
34. Lądujemy nad bezimienną, alaskańską rzeką, 140 km od jakiejkolwiek ludzkiej osady. Przez okno samolotu widać Pacyfik.
35. Na 20 sekund przed lądowaniem. Widoki trochę jak na Marsie albo na….Islandii
36. Wyrzucamy z samolotu graty i po chwili pilot wraca do Kanady. Wróci po nas (mamy nadzieję) jutro po południu.
37. Po 10 minutach jesteśmy już w woderach i dochodzimy nad rzekę. Dobry Boże, ależ cudny Świat stworzyłeś!
38. Jesteśmy absolutnie sami jak okiem sięgnąć. Nieprawdopodobne uczucie.
39. Na pierwsze brania czekamy jakieś pół minuty….
40. W rzece są tysiące coho (kiżucz). To mój ulubiony i najbardziej sportowy gatunek ze wszystkich pacyficznych łososi.
41. Łowimy 2 km od ujścia rzeki do oceanu więc wszystkie łososie są bardzo świeże i bardzo agresywne.
42. Biorą na spinning i na muchę, bez różnicy. Trzeba je tylko znaleźć i rzucić w pobliże stada.
43. Po godzinie łowienia mamy w 6 osób złowionych jakieś 20 sztuk. Jesteśmy w wędkarskim Raju!!!
44. Takie brały najmniejsze. Większość ryb łowimy na wodzie 50 – 100 cm i często widać uderzenie w przynętę.
45. Płyń rybko i dziękuję!
46. Srebrno – pomarańczowa wahadłówka i jeden coho za drugim. Tomek złowił 5 ryb w 7 rzutach.
47. Ten uderzył koledze pod samymi nogami.
48. Po paru minutach holu…ładny, srebrny samiec kiżucza.
49. Zdjęcia zrobione, to i ja trochę spróbuję. Na tego zielonego streamera łowię pierwszego dnia 12 ładnych ryb.
50. A od czasu do czasu zmieniam na czerwono-srebrnego. Też biorą.
51. Około 16.00 kończymy łowienie. Mamy po prostu dość i wszyscy głodni jak wilki.
52. Jeszcze rzut oka za plecy i jeszcze jedno zdjęcie…trudno się powstrzymać.
53. Ruszamy w godzinną podróż quadem na nocleg. Quad przyleciał tu innym samolotem przed nami.
54. Nasz „dom” jest gdzieś pod tą górką…
55. Po drodze mijamy różne piękne miejsca.
56. I oto jesteśmy. Warunki bardzo podstawowe, ale znacznie wygodniej niż w namiocie.
57. Szybko rozpalamy ogień i rozpoczynamy przygotowania do…kolacji. Pić toast z przyjacielem na końcu świata – bezcenne!
58. Jemy dziś wiadomo co, a Brownie pilnuje nas przed misiami. Dużo ich w okolicy.
59. Padamy spać o 20.00 aby następnego dnia rano wyruszyć nad wodę. A co to?
60. Ślady dużego grizzly 500 m od naszego obozu. Świeżutkie….
61. Trochę się baliśmy, że poprzedniego dnia mieliśmy farta, ale wygląda na to, że nie. Bobby zacina coho w pierwszym rzucie!
62. Nieduży, ale pierwsza ryba dnia cieszy chyba najbardziej.
63. Idę z Krzyśkiem i Jackiem 300 metrów w dół i dostrzegam w wodzie wielkie stado ryb. Biorą natychmiast i bez ceregieli.
64. Samica kiżucza.
65. Nie można łowić bardziej świeżych łososi. Te robaczki na grzebiecie to „przywry” z oceanu. Ta ryba dziś rano weszła do rzeki z morza.
66. Jeden z moich największych coho tej wyprawy, ok. 6-kilogramowy samiec. 10 minut holu na muchówce w 9 klasie.
67. A tymczasem Jacek na obrotówkę. Vibraxy są najlepsze. Kolory bez znaczenia.
68. Ten łosoś jest tak świeży i srebrny, że w padającym z góry świetle wygląda jak „czarno – biały”.
69. 99% ryb wraca oczywiście do wody.
70. Na dwóch kijach naraz.
71. Dublet muchowo – spinningowy.
72. Na pomarńczowo – żóty streamer łowię tylko jedną rybę, ale za to piękną!
73. Koło południa jeszcze łowimy, ale chyba już nikomu jakoś specjalnie się nie chce…
74. Wędkowaliśmy w sumie 11 godzin przez te 2 dni i złowiliśmy dokładnie 156 kiżuczów.
75. Trzeba jednak zaznaczyć, iż mieliśmy idealne warunki – ryb w rzece były tysiące…
76. Woda miała idealną temperaturę i poziom…
77. …a przede wszystkim wybraliśmy jedno z najlepszych łowisk w Dry Bay.
78. Bez wątpienia te 2 dni były iście obłędnym doświadczeniem.
79. Żegnamy się z Alaską, ale już planuję tu powrót w sezonie 2015 lub 2016.
80. Ostatnie 2 dni w Yukonie poświęcamy na łowienie w Dezadeash. Nie wykorzystać takiej pogody to był by grzech!
81. Pod nami 40 metrów, woda ma temperaturę 5 C, a przed nami cudowne widoki. Brakuje tylko ryby.
82. Janusz z Krzyśkiem płyną na szczupakowe eldorado. To taka mini zatoczka, ale rośnie w niej większość zielska z tego jeziora.
83. My jednak twardo z Andrzejem….za pstrągiem!
84. No i masz babo placek….
85. To nie olbrzym, ale jak na muchę to duży…
86. I mnie także się udaje ale musiałem zmienić linkę na „super-extra-hiper- fast sinking” .
87. Po południu płyniemy na szczupaki dla odmiany. Biorą jak wściekłe.
88. Nie ma metrówek niestety…
89. Ale takich 80 – 95 cm jest po prostu „do bólu”.
90. Biorą na każdy praktycznie rodzaj muchy, byle miał przynajmniej 10 cm długości.
[
91. Szczupaki są grube i krępe.
[92. A ostatniego dnia spróbujemy jeszcze tych „lake troutów”….
94. Andrzej rozwala mnie na łopatki. Łowi sześć ryb, ja tylko jedną….cóż, bywa i tak.
95. Skubany, dobrał muszkę bezbłędnie, a ja jak na złość nie mam podobnej!
96. Pora opuścić Yukon. Wszystkim żal, ale głowy do góry – przed nami jeszcze kilka dni na rybach.
97. Whitehorse z okien samolotu. Jedyne „większe” miasto w Yukonie.
98. Wieczorem jesteśmy już 2500 km bardziej na południe i akurat zdążyliśmy na zachód słońca nad rzeką Fraser.
99. Następnego dnia zaczynamy od łososi. Trochę łowimy, ale jesteśmy o tydzień za wcześnie!
100. Stada kety (chum) są jeszcze w dole rzeki i dopiero płyną w naszym kierunku…
101. Kilkanaście sztuk jednak przechytrzyliśmy choć nie było lekko.
102. Dobre jedzenie to także ważny element wędkarskiej wyprawy - sashimi z sockeya.
103. A na drugie grillowany kiżucz…
104. Do tego przyzwoite wino i „można świat doganiać” .
105. Widok na Fraser z naszego tarasu następnego poranka.
106. Jedziemy na jesiotry. To najlepsze łowisko tej ryby na świecie i Fraser jest słynna przede wszystkim z tego powodu.
107. Koledzy zacinają naprawdę dużą rybę. Po pół godzinie holu i zmieniając się przy wędce co kilka minut…
108. 260 cm i ponad 150 kg. Jesiotr biały z Fraser w całej okazałości.
109. Łowimy w sumie prawie 30 jesiotrów, z których większość mierzy od 25 do 90 kg.
110. Niestety z niektórymi przegrywamy walkę….
111. Nie widać misiów nigdzie? Szkoda….
112. I końcowy akord – jesiotr „3-osobowy”.
113. Po dwóch tygodniach wracamy do Polski. Zmęczeni, ale jak bardzo szczęśliwi.
Autor: Maciej Rogowiecki - z zamiłowania podróżnik, zawodowo organizator turystyki wędkarskiej w firmie Eventur Fishing. Artykuł został opublikowany w ramach współpracy pomiędzy jerkbait.pl oraz wyprawynaryby.pl- Friko, tomi78, analityk i 16 innych osób lubią to
42 Komentarze
Remku,
Jak dla mnie filety z lososia sa mniej koszerne od gripow ....
Ryby i zdjęcia rewelacja
Ryby i krajobrazy poprostu brak słów.
Piękna wyprawa.
Piękna fotorelacja. Ale Wam zazdroszczę
Remku, jeśli to nie tajemnica to zdradz ile taka wyprawa Cię kosztowała
Piękna wyprawa ale jak po powrocie dalej wędkować w naszych wodach .
co 10 lat można łowić
trouty i pajki w przepięknym ubarwieniu
mam tylko dwa pytania:
1. Kiedy?
2. Ile trzeba mieć kasy?
To tak jak z narciarstwem - kto raz pojechał w Alpy nie jeździ w sumie w Polsce. Chyba dla towarzystwa z kimś bo już nie dla przyjemności z jazdy na nartach
No jak to jak, konger Elvis i na wzdregi
Po takiej dawce...bardzo łatwo stwierdzić, że nic w życiu jeszcze nie widziałem .
Trudno komentować takie arty ... W kazdym razie...dzięki Macieju, wielkie dzięki .
Raj...to mało powiedziane. Bardzo dziękuję za ten reportaż. Nie wiem co lepsze. Łapać a po to pojechaliście, czy wykorzystać pogodę i robić tysiące zdjęć.
Ja to nie czytałem, ja to połknąłem jak pigułkę. Piękne, kolorowe, zwalające z nóg, może trochę za zimno ale chciałbym..... .
To grzech ale cholernie Wam zazdroszczę i brak mi słów, żeby to wyrazić.
Pozdrawiam serdecznie....Zyga
Świetne zdjęcia i rybki
Dzięki temu fotoreportażowi warto marzyć i mieć marzenia . Mam nadzieje ze kiedyś się nam spełnią .Fantastyczna wyprawa
Teraz wiem , że trzeba marzyć- o takiej wyprawie właśnie. Byliście w raju , który nie dla wszystkich jest dostępny.
Gratulacje i więcej opisów takich miejsc.Bo marzyć lubię
Ładne te palie
Dużo ładniejsze łowi się na głęboki trolling, ale we wrześniu próbowaliśmy tylko jeden dzień w sumie i akurat brały maluchy. No i nudne to troszkę jak nie chcą zażerać...
Dlatego na razie mnie aż tak bardzo tam nie ciągnie. Ryba świetnie się prezentuje, ale sposób w jaki łowi się te największe jest ... mega nudny