Siema Panowie.
Jakieś pół roku temu nabyłem nowy kręcioł do łowienia na grubo (300g+) i wybór padł na Tranxa 401. Dlaczego Tranx? Bo poleciło mi go pół Ameryki, a dokładniej łowcy musky bo Tranx u nich jest na bank numerem 1 na grube łowienie. Kołowrotek od wyjęcia z pudełka kręcił jakoś tak ciężko. Posiadam także Daiwę Lexa, która to zwijając przynęte o masie 700g nie stawia absolutnie żadnego oporu. Tranx niestety stawiał od początku spory opór. Wszystko co się dało odkręciłem na maksa i dalej nie pomogło. Wczoraj podczas łowienia kołowrotek zaczał wydawać rózne dzwięki - stukanie, świszczenie, dzwięki podobne do dzwięków wyginającej się sprężyny i pozniej przestawał. Po tych zabiegach zaczynał kręcić maślanie jak Lexa i przestawałem czuć opory przy zwijaniu przynęty. Po chwili jakiś trzask, nowe dzwięki i opór wracał. Chwile pozniej znów maślanie, za chwilę stukanie itd.
Czy ktoś miał może podobny przypadek? Nie jest to tani sprzęt więc myślałem, że trochę posłuży. Kusi mnie żeby skubańca otworzyć i zobaczyć do środka, ale nie jestem pewny czy otworzenie kołowrotka nie naruszy gwarancji.
Czy ma ktoś jakieś pomysły?
Przynęty jakie nim obsługuje to głównie Baby Shady o wadze 300g.
01.jpg 69,24 KB
35 Ilość pobrań
Pozdr
M