I chcący niechcący, dotykamy sprawy suwerenności oraz samowystarczalności energetycznej. Rozbiera się W Ameryce obiekty przestarzałe i nieopłacalne .. zwłaszcza kiedy ma się bogactwo wyboru i całą wielka paletę innych możliwości. My, pod pozorem wymagań eko, mamy regularnie wiązane ręce - ani łupków, ani elektrowni atomowej, ani Boże broń węgla - no pasaran!! Tylko kupujta - my wam pożyczymy!
Uwzględniając oczywiście skalę ,Kwinto - to na Grabi albo Widawce, czy Wolbórce, albo innych rzekach środkowej Polski zlikwidowano tysiące młynów, tartaków i małych elektrowni wodnych - zaporówek mniejszych i większych.. Czy lud eko to widzi?
Że posłużę się Twoimi cytatami z powyższego;
Raczej to "mamy regularnie wiązane ręce" wynika nie z "pod pozorem wymagań eko", a bardziej z "nieopłacalne".
Sami sobie stworzyliśmy sytuację, że prąd mamy z rosyjskiego węgla i płacimy olbrzymie kwoty za CO2. Można byłoby pisać o horrendalnych związkach zawodowych górników, o szkodach górniczych, o niespodziewanie szybko rosnących kosztach wydobycia gazu czy budowy elektrowni, ale zaraz zabrniemy w ekonomię i dalej w politykę. Tak że lepiej napisać pas.
Można rzeki pozostawić swojemu losowi, czyli naturze i ona znakomicie sobie poradzi z dziełem rąk ludzkich. Wymaga to jednak czegoś, czego ludzie współcześni czują ciągły i niezaspokajalny deficyt-czasu. A można dokonać tego natychmiast, co kosztuje wielkie kwoty i rosnące lawinowo z każdym dniem robót. Szczególnie gdy z tymi robotami, w dziwny sposób powiązani są decydenci administrujący kawałkiem Polski.
A jeśli chodzi o tytułowe "Tak to się robi", to u nas raczej nie ma sensu stosowanie tak fachowych metod traktowania ryb. W takich rzekach trudno o cokolwiek, co by nie prześliznęło się przez oczka podbieraków panów fachowców.