Nie mam zwyczaju wrzucać fotek tutaj, ale skoro tak mizernie z sandaczykami, to dorzucę coś z kawałkiem teksu.
Kilkanaście dni temu, wybrałem się na dość znaną wodę, na 24h z kolczastymi. Rozpocząłem pierwszego dnia w południe, słońce, upał, porywy wiatru ze wschodu nie napawały optymizmem, ale udało się znaleźć pojedyncze ryby w paru miejscach. Kilka brań i parę ryb zjawiło się na łódce. Późnym popołudniem ustawiam się na kawałku wody, na którym nie widuję łowiących "z ręki". Wokół przemykają tylko zawzięcie trolingujący, z kijami przynętami "wycelowanymi" w sandacze lub sumy. Ten kawałeczek wody wydaje całkiem przyjemne owoce, kilkanaście brań, które bardzo trudno wykorzystać. Szereg wyrazistych muld na dnie, często grzęznąca niegroźnie przynęta w nich, ale utrudniają jednak prowadzenie i zacinanie. Z kilkunastu brań, kilka ryb udaje się trafić w tempo i wyholować. Wielkość ryb nie powala na kolana, ale 10 lub 11 ryb daje radość, a spośród nich 6 lub 7 jest wymiarowych, w przedziale 52-68 cm.
Na następny dzień postanawiam przenieść się na inny odcinek, gdzie ryb jest wyraźnie mniej, ale i presja nieporównywalna, z rzadka w środku tygodnia kogoś tam widać i to głównie w trollingu, a łowiącego "z ręki" na tym odcinku nie widziałem od kilku lat. Trudna woda do odczytania i znalezienia ryb, do tego co rok inna, każda duża woda zmienia dno i stanowiska ryb. Z bólem serca zrywam się o świcie, ale z wielką nadzieją i ciekawością co do zmian na rzece. Pierwsza miejscówka zasypana całkowicie piaskiem, z ubiegłorocznych 3 metrów, zostało 1,2-1,5m wody, muldy i twarde dno całkowicie zasypane piaskiem. Przepływam w kolejne. Tam pas przybrzeżny też zasypany, ale kilka metrów od brzegu jest uskok, twarde dno i muldy. Nadzieja się budzi, szansa jest. ustawiam się na półtorametrowym blacie i pierwsze rzuty oddaję na nieco głębszą wodę z leniwym nurtem. Piętnastogramowa główka+kopyto, akuratnie pasuje na tym stanowisku. W czwartym rzucie wyraźny, mocny chwyt za gumę z lekkim tąpnięciem. Zacinam w tempo i w podbieraku ląduje całkiem ładny 76 cm pasiak. Podbierak mam na pokładzie po raz drugi w ciagu 8 lat, nie lubiłem nigdy go. Dobra nasza, są ryby.
Przestawiam łódkę w miejsce, już na ogół dziennego pobytu sandaczy, gdzie wody jest ok. 3 m, wyraźny nurt, więc zapinam 30g główkę z kopytem. Po ok. 20 minutach od pierwszego brania, następuje drugie, wyraźne, nie pozostawiające wątpliwości, że ryba zamierza zjeść przynętę, a nie uderzając zamkniętym pyskiem, przegonić intruza. Kwituję zacięciem odruchowo i tępy opór pokazuje rybę większą niż poprzednia. Ryba trzyma się dna dość zdecydowanie i już po kilkunastu sekundach wiem, że jest ponad 80 cm. Spokojnie kontroluję przebieg walki (jak zawsze) i po 3 minutach ryba ląduje w podbieraku. Hak 4/0 już lekko się rozgiął i błogosławię ten podbierak, który wrzuciłem do łódki w ostatnim momencie. Szybkie mierzenie i parę fotek, to czwarty sandacz 90+ (92 cm) w moim życiu, z tego dwa poza klasyfikacją, bo z trollingu.
Po wyłączeniu kamerki pokładowej, wkładam rybę do wody i oczekuję na odpłynięcie. Ryba ostrym uderzeniem ogona daje znać, że to złowienie kończy się tylko stresem i zakłuciem w pysk, jest zdrowa i silna. Na taką też wygląda, swoją nienaganną w końcu czerwca tuszą.
Tamten rok obrodził mi wieloma sztukami, rekordowymi od wielu lat, ale wielkością zamknął się w 86 cm. Ten sezon zaczął się nieźle tym fajnym okazem, choć i łyżka dziegciu się znalazła. "Moje" cztery miejscówki (prócz tej jednej) prawie zasypane piaskiem, choć i nowe, które "się zrobiły" dają jakąś nadzieję, choć wyglądają nieporównywalnie gorzej. W każdym razie, otworzyły się dwa nowe kawałki, które warto przynajmniej obłowić. Zobaczymy co przyniesie ten sezon na Odrze, może nie będzie tak źle ???
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 16 lipiec 2021 - 11:58