.
Okuma Black Rock Cast – coś lekkiego, coś taniego
#1 OFFLINE
Napisano 21 sierpień 2012 - 16:37
.
- mifek lubi to
#2 OFFLINE
Napisano 21 sierpień 2012 - 16:38
A że zakupy klikaniem są najłatwiejsze – kij został zamówiony i już 2 tygodnie później przyszedł wielką paczką.
.
Załączone pliki
- mifek lubi to
#3 OFFLINE
Napisano 21 sierpień 2012 - 16:40
Bardzo pozytywne. Kij ładny, czarna pianka, pomarańczowe metalizowane wstawki, uchwyt „prawie że fuji”, no... widać że ktoś się megabassów naoglądał i chciał ułowić wędkarzy wyglądem. Wygląda to ładnie, niestety, im bliżej się przyjrzeć, tym bardziej wychodzi badziewność wykonania. Przelotki pozalewane lakierem, z bliska niestety trochę traci. Ale, przecież nie do oglądania kij kupiłem, ma łowić ryby, jakbym chciał mega śliczny to bym kupił z pracowni za 5 razy tyle.
Multi przykręcony – spróbujmy jak to działa. Z braku laku na początek idzie revo inshore, dedykowany revo SX jest ciągle jeszcze w drodze, będzie sparowany z plecionką 15lb.
Kij jest szybki, bardzo lekki. Sprawia wrażenie, jakby się trzymało podlodówkę w ręce, nie wędkę 210cm. Przyjemnie pracuje pod wabiami ok 6gr, jednak tu multik nie puszcza, ale też i wg zamierzeń minimum czym będę łowił tym kijem to 10gram. SX powinien dać bez problemu radę. Oczywiście da się i longiem 2 rzucać, ale ani to przyjemne, ani sensowne, z dopiętym morski multikiem i linką 20 lb. Ale już kopyto i 10gramowa główka śmiga bez problemu. Kij jest bardzo czuły, wrażenie, jakby trzymało się plecionkę w palcach.
.
Załączone pliki
- mifek lubi to
#4 OFFLINE
Napisano 21 sierpień 2012 - 16:42
U mnie będzie działać z carolina i texas rig, z mniejszymi sandeelami, krabami, krewetkami. Ale też i lekkie wahadłówki, do łowienia jak pilkerami, do łowienia poziomkami.
.
O tym jak kij spisywał się z pierwszymi rybami, czy dał radę wielkiemu pollockowi, czy łowienie nim makreli to przyjemność – dowiecie się już w następnym odcinku.
Załączone pliki
- mifek lubi to
#5 OFFLINE
Napisano 21 sierpień 2012 - 18:18
#6 OFFLINE
Napisano 21 sierpień 2012 - 18:29
Weź pod uwagę, że opisywany kij jest z kategorii chrustów. Podobnie jak mars cast, zalt etc. Sprzęty po 2-3 stówki, nierealistyczne byłoby oczekiwanie bóg-wie-czego od wedki kosztujace tyle co lepsza plecionka. Jednak - są zastosowania, ale tez i zastosowujacy, nie wymagające wypasionych rozwiazań. Bo jak by wyglądał megabass łuskami makreli dożywotnio skalany? Jak wyglądała by zbrukana szorowaniem o zastygłą lawę, po której niczym kozica-jumbo się przedzieram do wód słonych, lustrzana powierzchnia antaresa DC?
Któż mógłby aż taką perwersję tym cudnym tworom małych żółtych rączek uczynić?
A swoją drogą, może to takie odczynianie uroku, ze można tylko wypasem, hendmejdem, customem...
#7 OFFLINE
Napisano 22 sierpień 2012 - 01:31
Dopływ gotówki to zaraz na zakupy, normalnie jak baba. Motywacja chęci posiadania też dla kobiet typowa, a mianowicie zazdrość i ambicja.
A tak serio to fajnie, że się Tobie chce skrobnąć parę słów, wlepić fotki, coś od siebie i mi to nie zgrzyta, że to nie półka Ever-Never, MegAss-Bass, rezo-piezo-super-chruper
Przy okazji puszkowania tych sardynek weź proszę rozłożony na dwie części kij i pokaż składy w przekroju. Jakby udało się Tobie zrobić zdjęcie ugiętego kija pod wiszącym pilkerem i takiego przygiętego siłą na 3/4 gwizdka, to prawie wszystko będzie już wiadomo dla potomnych To nie jest moja estetyka i wątpliwe, że kupię jakikolwiek kij, zanim ukręcę sobie samemu, ale ciekawi mnie mocno jak to robi, co to robi - w praniu - za tę kasę.
A na poniższym zdjęciu, to ja nie wiem jakie zagięcie czasoprzestrzeni nastąpiło, czy też fatamorgana, że na split-gripie gołym okiem wchodzi zbieżność lewostronna (to jest model specjalnie na Wyspy?)
.
Pozdrawiam
Grzesiek
#8 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 09:48
Wczoraj wziąłem kij z lekkim multikiem - super łowienie. Dobrze rybę trzyma
#9 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 11:32
#10 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 11:37
#11 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 11:40
Tak czy siak kije cieszy oko o fajnie ze jest w dwuskładzie - tutaj z kijami handmade byłby pewien problem bo blanki dostepne w tej klasie dlugosci i mocy to przewaznie jednoczesciowki
#12 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 20:19
#13 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 20:43
#14 OFFLINE
Napisano 23 sierpień 2012 - 22:52
#15 OFFLINE
Napisano 24 sierpień 2012 - 07:00
#16 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2012 - 22:38
.
Łowienie - poemat. Czuć każde pyknięcie, ataki drobnych polloczków co nie potrafią się zapiąć, elektryczne brania makrel - super sprawa, szczególnie że makrele walczą zacnie na lekkim dość kiju, a akurat trafiłem na stado ryb w rozmiarze L, czyli coś jak u nas wędzone. Makrele pojawiają się na trochę spokojniejszej wodzie, natomiast jeden z rzutów w samą kipiel i pierdut, czuję że tym razem ryba jest nielicha. Trochę obawiam się o kijek, czy da radę, bo jednak to tylko 16lb, w dodatku w chruście, więc niezbyt wiadomo co z tego wyjdzie. Kij gnie się ostro, od pierwszej przelotki dość ładnie pracuje. O ile udaje się mi rybę oderwać i udaremnić pierwszy odjazd, to pod kajakiem ostro nurkuje i... no wóz lub przewóz, zatrzymam albo pójdzie w pomidory... Blokuję hamulec kciukiem i drę gada w górę, na ile pozwala sprzęt. A ten o dziwo pozwala na bardzo wiele. Ja w górę, ryba w dół, po chwili odjazd - walka trwa już kilka minut, a ryb ciągle merda ogonem. Jednak, cudów nie ma i po chwili rybie uchodzi stamina i widzę ją przy burcie - piękny, miedziany błysk. Fuck sake, siadła duża blać tym razem. Byle nie zesrać podebrania, mruczę pod nosem. Ale - nie ma strachu, z pyska sterczy wahadełko, kotwica w mordzie głęboko, wisi na 3 grotach. Przy samej burcie szybki chwyt za przypon i płynnie wyfruwam ją w kajak. Ładna, grube karczycho, wielkie gały, morda jak kubek, no, może kieliszek. Mimo 16 lb kijek dał radę! Rybę odczepiam, zaczyna się przekopywanie za aparatem i wtedy dzieją się dwie rzeczy. Najpierw, biorę przez burtę falę - jednak dosięgła mnie moc ołszynu, w tym samym momencie ryb dostaje extra mocy, podskakując uderza w kij wywalając go za burtę a sam odbiwszy się jeszcze od dna nurkuje w drugą stronę. Z jednej strony cały czas przetwarzam to co zobaczyłem, z drugiej łapie znikający za burtą kijek - udało się, niestety na rybę już nie styknęło super-mocy. Z drugiej strony, gdzie jest Warszawski Spider-Man gdy go naprawdę potrzeba? Trochę oniemiały spoglądam, jak rdzawe cielsko spokojnie odpływa... No trudno, foty nie będzie...
Zły na siebie, świat i ocean, a najbardziej na cholerne zwierze, rzucam kolejny raz. Ten sam wzór - blacha wpada w kipiel na granicy skał, czuję wyraźnie na kiju jak się wibruje w opadzie, kilka, kilkanaście sekund walczy z przewalającymi się tonami spienionego szmaragdu i.. mocne szarpnięcie kijem. Siedzi kolejny. Idzie ostro, od razu nurkuje w skały. Tego nie dałoby się zatrzymać nawet mocnym santkrusiem zaparkowanym za plecami w uchwycie. Oczywiście ryba wbija się w krzory i po sprawie. Choć... Jest nadzieja, mimo że wlazła między skały, czuję gdzieś tam na końcu żywe pulsowanie. Na chwilę luzuję, później napinam i wyrywam zdezorientowanego dziada z kryjówki na otwartą wodę - jest mój. Ten jest trochę mniejszy - ok 60cm. Bez wielkiego cudowania udaje się go dotarabanić do łodzi, gdy błyska się bokiem jak zawsze pozwalam na ostatni odjazd i - jest mój. Ledwo sklarowałem sprzęt, kolejny rzut, zdążyłem już przedryfować dobre kilkadziesiąt metrów, więc zamiast w pralkę, za skałami, w miejsce gdzie spływa spieniona woda po przetoczeniu się po ostrych krawędziach, blacha ląduje na napływ, tam gdzie uderzają fale. Tam jest kocioł potworny, jeszcze kilka miesięcy temu nie powiedziałbym, ze może tam przetrwać coś żywego. Teraz jednak wiem, że warto i tam śmignąć. Znowu opad - blachą miotają fale, czuję jak jej wibracja przyspiesza i zwalnia i pierdut - siedzi kolejna ryba, prawie identyczna jak poprzednia.
Skracając długą historię - kolejne dryfy przynoszą w sumie kilkanaście sztuk. Do odstrzelenia na wietrze - wszystko na jedną blachę, później próbuje sandeelem, ale zdecydowanie mniejsze zainteresowanie, jeszcze na próbę inne, lżejsze wahadełko, ale to już nie to samo - subtelniejsza akcja i ryby reagują słabiej.
Później obrabiam jeszcze i skały, i kotwiczę przy bojce krabowych klatek, ale po za inwazją makreli i jednym średnim pollockiem więcej już się nie dzieje. Czas na powrót, nie wiem kiedy spędziłem w tej kipieli dobre 4 godziny. W dodatku gdzieś zgubiłem kotwicę, więc dryfuję beznadziejnie, lekko spowalniany torbą z ikea robiącą za dryfkotwę. Stąd po 4h ręce mam jak obite, a tu jeszcze droga powrotna. Niby nie jest źle - 500-600 m, ale niestety pod wiatr i pod prąd odpływu... Czas zdaje się stać w miejscu, ciągle przy tych samych skałkach, kawałek dalej, ręce płoną, grzbiet płonie, boki płoną, a tu dopiero do brzegu się zbliżam, przede mną jeszcze kilkaset metrów wzdłuż, z falami chcącymi mnie wpakować na ostre skały.
Załączone pliki
- mifek, Luckyguliver i Alexspin lubią to
#17 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2012 - 22:40
.
Załączone pliki
- mifek i Alexspin lubią to
#18 OFFLINE
Napisano 27 sierpień 2012 - 01:11
#19 OFFLINE
Napisano 27 sierpień 2012 - 01:33
taki rdzawiec to już niezła jazda!
uważaj tylko na siebie.
z oceanem nie ma żartów
pozdrówka
#20 OFFLINE
Napisano 27 sierpień 2012 - 07:24
Max to 40g co rzucałem i daje radęKuba próbowałeś może rzucać przynętami trochę cięższymi niż jest c.w tego kija? Szukam czegoś taniego do woblerów max 45gram
- Alexspin lubi to
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych