O wyprawie na łososiowate marzyłem od lat, więc po pytaniu Andrzeja „czy chcę jechać na Bornholm?” było moje szybkie „no pewnie! ”Termin tygodniowego pobytu wypadał na początku kwietnia, miałem 3 miesiące na przygotowania. Andrzej już tam wędkował i miał sprzętowe rozeznanie co i jak. Polecił zabrać jakiś dłuższy spinning, cienką plecionkę i kilka wahadłówek typu „makrela” polspingu. Specjalistyczne przynęty dokupimy w miejscowym sklepie wędkarskim. Stałem się także posiadaczem neoprenowych śpiochów, wodoodpornej kurtki i kompletu bielizny termicznej, raczej niezbędnego ubioru do komfortowego łowienia o tej porze roku.
Podróż i zebranie ekipy Lublin, Warszawa, Szczecin odbyło się bez „większych” problemów. Prom mamy z Sasstitz i po 4 godzinnym rejsie jesteśmy na miejscu. Nasz domek okazał się dobrze wyposażoną, obszerną porterówką w skandynawskim stylu. Po szybkim posiłku, wypakowujemy sprzęt wędkarski i ruszamy na rekonesans. Na pierwsze łowisko zostaje wybrana plaża.Gatunki na które mamy szansę to troć, łosoś i dorsz, jeżeli łowi się na skałach. Troci jest najwięcej i to ona stanowi nasz główny cel. Jako nowicjusz postanowiłem najpierw podpatrzeć technikę połowu. Wydała się prosta, wejść jak najdalej w wodę i rzucać. Pierwszy dzień, i pierwsze ryby.Jak tam jest opowiem raczej zdjęciami, nie mam zdolności do opisów.
Dzień drugi był dniem sztormowym.Wędkowanie na wyspie ma tą zaletę że gdy wieje silny wiatr od morza utrudniając rzuty, a w wodzie unoszą się wyrwane z dna wodorosty możemy poszukać spokojniejszego miejsca na stronie zawietrznej.Bornholm nie jest duży, to kawałek lądu o wymiarach 38 na 28 km z dobrą infrastrukturą dróg. Szybkie przemieszczenie się samochodem nie stanowi problem a dzień nie zostaje stracony wędkarsko. Wybrane miejsce nie powinno być całkiem osłonięte , podwodne prądy które powoduje wiatr pobudzając ryby do żerowania. Brak fali na łowisku nie wróży sukcesów.
Mapa
Brzeg nawietrzny
Brzeg zawietrzny ten sam dzień
Następnego dnia się uspokoiło. Kręcimy się po wyspie, odwiedzamy kilka miejsc. Jako źródło informacji o miejscówkach służy nam przewodnik zakupiony w sklepie wędkarskim. Jest on zadziwiająco dokładny, pięknie pokazuje na szczegółowych mapkach dogodne wejście na stanowisko i trajektorie prowadzenia przynęty pomiędzy podwodnymi skałami. Myślę że to dobry, a nawet obowiązkowy zakup każdego wędkarza nieznającego tej wody.
Większość brań które miałem nastąpiła przy pierwszym obrocie korbki od wpadnięcia przynęty do wody. Niestety wszystkie je zepsułem. Prawdopodobnie nie zwracałem uwagi, aby opadająca na wodę plecionka była już napięta. Kij okazywał się za krótki do likwidacji powstałego luzu linki i skuteczne zacięcie było niemożliwe. Troć okazała się rybą którą trzeba sprowokować do brania. Jednostajne prowadzenie przynęty, lub płynne zmiany prędkości nie skłaniały ryb do ataku. Krótki opad pilkera i szybka symulacja uciekającej rybki były najskuteczniejszą techniką połowu. Łowiska nie są głębokie, 1-2,5m wody to max. Dobre okazały się piaszczyste miejsca z których wystawały głazy i skaliste rafki porośnięte morszczynem. Taki rodzaj dna można wypatrzeć z wysokiego brzegu przy słońcu i spokojniejszej wodzie.
Sporą grupą wędkarzy byli muszkarze. Nie widziałem wcześniej tej metody połowu, wygięty muchowy kij i skacząca na końcu troć to piękny widok. Spodobało mi się to wędkowanie, sam rzut jest bardzo widowiskowy i widać że wymaga sporych umiejętności. Przy spinningowaniu najlepiej sprawdzał się szybki 3 metrowy kij do 30 gram z kołowrotkiem wielkości 3000/4000. Na szpuli najczęściej była 10 funtowa plecionka, żyłka 0,20-0,22mm też miała swoich zwolenników. Myślałem o zabraniu sprzętu castingowego, ale wizja chlapiącej zimną wodą szpulki podczas rzutu skutecznie mnie zniechęciła. Przynęty to od 10g wąskich wahadłówek po 30g bornholmskie pilkery. Skuteczna kolorystyka była bardzo szeroka od żółtego fluo po spatynowaną miedź. We wszystkich wabikach warto wymienić kotwice na lepsze.
Krajobraz wyspy ma charakter nizinny, lekko pofalowany. Południowe brzegi są piaszczyste, północne zaś skaliste i mają charakter klifów. Połów ze skał stanowi ciekawe urozmaicenie po plażowym brodzeniu. Tu możemy liczyć na branie dorsza lubiącego takie miejsca.
Chodzenie po porośniętych śliskimi glonami kamieniach w każdej chwili grozi utratą równowagi. Warto mieć przy sobie kij służący jako podpora i głębokościomierz. I nie powinien to być kij spinningowy, szkoda kołowrotka.
Królem wyprawy okazał się Piotr łowiący największą 90 cm troć. Przynętą był mosiężny pilker własnej roboty, który dostał od kolegi. Kotwica została zgryziona, ale jakoś szczęśliwie wytrzymała długi holu. Ryba tej wielkości złowiona z brzegu to już okaz, było czego gratulować. Kilka +70 które wyholował podczas tej wyprawy też wiele mówią o umiejętnościach tego łowcy.
Pobyt na Bornholmie będę mile wspominał głównie z powodu klimatu. Klimatu polowania z ludźmi których złączyła pasja. Piękne krajobrazy, morskie powietrze i ryby były tylko dodatkiem do tej imprezy. Pozdrawiam wszystkich uczestników tego wyjazdu, już wiem po co wraca się tam co roku.
Mała też cieszy, zwłaszcza srebrna.
Fish, 2011
Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum
<script type="text/javascript">
</script>
<script type="text/javascript"
src="http://pagead2.googlesyndication.com/pagead/show_ads.js">
</script>
Click here to view the artykuł