To moje podsumowanie po pierwszej próbie
Ogólnie licencję załatwiałem na miejscu, wszystko powinno zająć około pół godziny, przy czym dopiero po staniu w kolejce w pierwszym banku dowiedziałem się, że przelewy jeżeli nie ma się konta przyjmują do 10:30... Drugi bank już od ręki praktycznie bez kolejek.
Co do urzędu to angielski w wersji "kali jeść kali pić" ale dałem paszport i Pani sama za mnie pouzupełniała rubryczki, na licencji jest tylko imię i nazwisko oraz numer paszportu, więc problemu większego nie ma. Wskazana jest też data ważności - 3 lata.
Pierwsze próby ze skałek na wahadełka zakończyły się kilkoma potworkami (lizard fish), i czterema braniami lepszymi plus kilka takich stuknięć niezaciętych. Jedna ryba na brzegu, taka nasza wyrośnięta belona, jeden złamany grot (stwierdziłem, że w madmanie od dragona nie zmieniam kotwiczek, bo wyglądają na spoko...), jedno nie wcięte na krótkim dyszlu (chyba karanks, bo spory na szerokości błysk był) i chyba rekinie na morsa 3 (widziałem taką płetwę przez chwilę na płytkiej i fluorocarbon 0,60 ciachnięty jak żyletką).
Jak na 3 godziny łowienia bardzo pozytywnie, frycowe zapłacone, czekam na barakude!
Pozdrowienia z Fuerty!