Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Wasza pierwsze ryba drapieżna


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
22 odpowiedzi w tym temacie

#21 OFFLINE   rocky

rocky

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 730 postów
  • LokalizacjaStarogard Gdański

Napisano 02 wrzesień 2005 - 08:29

Pierwsze na pewno były okonie łowione spławikówką na wyprawach z ojcem w pierszej połowie lat 70-tych.Kiedy przed stanem wojennym brat przywiózł mi z Francji dwa Meppsy to już stałem się rasowym spinningistą.Wtedy brodząc latem na 200 m brzegu jeziorka w mojej rodzinnej wiosce łowiłem przez 2godz kilkadziesiąt okoni z których zebierałem tylko najwieksze i 3-4 szczuple do 1,5kg.Całkiem nieświadomie stosowałem już wtedy C&R,ale po prostu nie chciało mi się targać do domu tyle ryb.Oto jak świadome lenistwo doprowadziło do powstania nowej wartości :lol:

#22 OFFLINE   marcinesz

marcinesz

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1184 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 02 wrzesień 2005 - 08:55

Podobnie jak większość, prawdopodobnie rozpocząłem okonkami na spławik i czerwonego robaka - było to jednak raczej na wspólnych wypadach ze szwagrem jakieś 15 lat temu na Pilicy albo na jej starorzeczach.

Zaczynałem od czeskiej Sony 2,70m, akcja jerk, potem radzieckie teleskopy, a jak sobie kupiłem teleskopową matchówkę Shakespeare Twist (milion trzysta - pamiętam jak dziś!!!) oraz spinning Shakespeare z włókna szklanego 2,10m i c.w. 10-30g, to kumple pukali się w czoło i do dziś mi wymawiają, że to ten sprzęciarz, co łowi szekspirem :D :D :D.

To se ne vrati...

#23 OFFLINE   Smaczek

Smaczek

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 399 postów
  • LokalizacjaZielona Góra

Napisano 02 wrzesień 2005 - 11:01

Ja to w ogóle pierwszą rybę jaką złowiłem to drapieżnika (okoń oczywiści, a raczej jego miniaturowa odmiana). Ale pierwszego szczupaka to nigdy nie zapomnę.
Miejsce- moja ukochana Oderka (ówczas fenolem śmierdząca);
Czas- około hunty Jaruzelskiego;
Sprzęt:
Kołowrotek (jeśli tak można nazwać)- Delfin (ZSRR) na kształt i podobieństwo betoniarki,
Wędka (jak wyżej)- dwa pastuchy do pasienia krów (nie mylić z pastuszkami-ludźmi) z włókna szklanego, połączonymi (jakimś cudem) skuwką (wędka-marzenie, do jerkowania rzecz jasna). Pamiętam jej wspaniałą akcję (jedyne co się w niej zginało to ta skuwka, no i to jej prostowanie po każdym wyholowanym szczupłym- poezja);
Żyłka- średnicy nie pamiętam, ale można na niej było wieszać pranie z całego tygodnia czteroosobowej rodziny,
Metoda- hmm, i tu mały kwasior. Trzeba kilka zdań napisać. W owych czasach u nas w sklepach żadnych blach nie można było uświadczyć, tak więc najbardziej popularną w regionie metodą spinningową była metoda na trupka :huh: (nawet nie wiem jak się to wtedy do regulaminu miało, bo dysput na ten temat było co nie miara). Trzeba było wpierw jakiegoś białorybu nałowić, później pozwolić promienią słonecznym zrobić swoje, a następnie rzeczonego trupka na specjalny bardzo prosty zestawik i spinningowa młucka. Oj, szczupaki na to brały (bo jeszcze były);
Wielkość- ok.55 cm, czyli ogromna (tak mi się wtedy wydawało, a i ostatnio też zaczyna);
Hol- ułamek sekundy (bo sprzęt- wiadomo, a i wziął jak przynęta była na granicy powietrza i wody- popper normalnie prawie);
Radość- tego się nie da opisać.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych