Też uległem tej manii i zacząłem skracać wędziska.... I może się narażę większości ale,... obecnie wracam do dłuższych kijków. Z tym, że łowię gównie z brzegu na rzekach, nie brodzę. I nic, i to absolutnie nic, nie przekona mnie ( podkreślę, że to moje subiektywne zdanie) do krótkich patyków..... Jak dla mnie z wyjątkiem lekkości i ogólnie pojętej poręczności w niczym nie są lepsze, a wręcz przeciwnie..... Czyli - nie podejdę do brzegu niezauważony (moje subiektywne zdanie), nie sięgnę za trzciny, czy grążele, nie podniosę wystarczająco szczytówki, żeby smużyć z odpowiedniej odległości. Do poderwania przynęty z dna na żądaną wysokość potrzebny jest o wiele mocniejszy i "gwałtowniejszy" ruch, niż delikatny ruch nadgarstkiem przy długim wędzisku. Nie wiem, nie znam się..... i nikogo nie namawiam.
Dużo do myślenia dał mi też obecny sezon sandaczowy - w miarę regularnie odwiedzałem swoje miejscówki na Narwi pod Łomżą, gdzie spotykałem tych samych wędkarzy od lat. I obecnie nie widziałem u nich kijka krótszego niż 2,6m, a na mojego króciaka 2,2m jakoś dziwnie spoglądali.... Fakt, te miejscówki są bardzo specyficzne i trudno dostępne, ale w poprzednich latach widziałem kijki nawet 2m, a w tym roku nie.
Podobną szkołę dostałem na początku grudnia na starorzeczach przy bt. Mój MHX nie miał szans na uzyskanie odpowiedniej, wymaganej długości rzutu w porównaniu do kijków 2,7 - 3m przy takim samym cw, ani nie dało się odpowiednio poprowadzić zestawu na dużej odległości z uwzględnieniem 20 metrowego, zalanego fragmentu łąki.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to jednostkowe przypadki - może tak, może nie.....
Podkreślę, jeszcze raz - to tylko moje, baaardzo subiektywne zdanie, i być może kiedyś ponownie "odwinę" się w drugą stronę.