Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Starsi panowie dwaj

Napisane przez lukomat , 23 wrzesień 2015 · 3107 Wyświetleń

Wiem, ze w tym momencie wiekszosc z Was ma glowe zaprzatnieta “wedrowka ludow”, referendum, wyborami, oraz innymi plagami egipskimi nawiedzajacymi Polska kraine (krew mnie zalewa na sama tylko mysl…). Proponuje zatem na chwile oderwac sie od codziennych trosk, zaparzyc kubek herbaty/kawy/wodki (niepotrzebne skreslic), usiasc wygodnie w fotelu i zrelaksowac sie przy krotkiej relacji z kilkudniowych lowow w doborowym towarzystwie.

Załączona grafika

Gdy tylko doprowadzilem kolano do jako takiego uzytku pod moj dach zawital Papa Broda wraz ze starszym bratem corki swojej tesciowej, czyli szwagrem Heniem. Szybkie przepakowanie, wczesny, a w zasadzie bardzo wczesny odbior dzieci ze szkoly i strzala w jedynie slusznym kierunku, czyli? Tak, zgadliscie, Findhorn. Jak nie zlowic, to chociaz w ladnych okolicznosciach przyrody.

Załączona grafika

Bez owijania w bawelne powiem, ze nie bylo latwo. Przez te kilka dni mielismy za malo wody, a potem jej nadmiar, ale po kolei. Tego dnia najpierw juniorzy dostali swoja szanse, a ze nic sie nie dzialo, to szybko skierowali zainteresowanie na nadbrzezne krzaki, kamienie, narybek, owady i zaby. Przyszla kolej na seniorow, tata wiedzial co ma robic, a ja wzialem sie za szkolenie Henia w sztuce lowienia dwureczna muchowka. Po dwoch godzinach jakos rzuty zaczely mu wychodzic, a jak juz mucha trafia do wody, to zawsze jest szansa. Oczywiscie im bardziej niekorzystne warunki, tym prezentacja przynety musi byc lepsza, zeby skusic lososia do brania.

Załączona grafika

Juz mielismy sie zwijac, ale tata zdecydowal oblowic jeszcze raz miejscowke, w ktorej w maju zlapal bardzo przyzwoitego wiosennego srebrniaka i doslownie rzutem na tasme uratowal nasz honor. Ryba nie grzeszyla rozmiarami, ale... byla i niech to wystarczy.

Załączona grafika

Poniewaz warunki, nie napawaly optymizmem, na nastepne dwa dni wybralismy whisky, relaks, whisky, spacery, whisky i zlot milosnikow motorow marki Harley-Davidson. Dupa wolowa ze mnie straszna, bo z wrazenia nie zrobilem ani jednej fotki, a takie tam cudenka staly, ze az. Od razu przypomnialo mi to ciezkie chwile z dziecinstwa, kiedy wiekszosc kolegow pomykala na motorynkach i komarach, a mi rodzice nie pozwolili. Kiedys zajme sie tematem, jak bede duzy i bogaty. Tym czasem wrocmy do ryb, bo jak wiadomo poniedzialek, to czesto najlepszy dzien tygodnia chocby z tego powodu, ze w niedziele szkockie lososie maja wolne od namolnych wedkarzy.

Załączona grafika

Po skromnych opadach woda minimalnie poszla do gory, ale na naszych oczach opadala, wraz z nia nasze nadzieje. O ile z rana, loski pluskaly radosnie w kazdym poolu i zaliczylismy kilka skubniec, to z biegiem dnia bylo coraz cieszej. Do dyspozycji znowu mielismy dwa zezwolenia, bo wiekszosc odcinkow na Findhorn jest dwu-wedkowa. Przez wiekszosc czasu dawalem pierwszenstwo gosciom i ograniczalem sie do roli doradcy, instruktora, fotografa i KaOwca. Sporadczynie sam siegalem po wedke i, chcialbym napisac, ze wtedy sialem zniszczenie, ale zaledwie skusilem jednego kolorowego grilsa (losos po rocznym pobycie w morzu), ktory zreszta spadl w trakcie holu. Papa Broda postanowil podtrzymac zla passe i stracil kolorowego osiemdziesiataka w pieknym miejscu z fotki ponizej.

Załączona grafika

Ozywczy deszcz przyszedl we wtorek. Nam za bardzo nie pomogl, bo na rezultat opadow trzeba bylo czekac. Ale pochmurne niebo przy niskiej wodzie jest lepsze niz lampa. Maksymalizacja czasu spedzonego z wedka nad woda, cierpliwosc i ciezka praca wreszcie przyniosly Heniowi owoce. Zapiac lososia, to jedna sprawa, a kolejna to go wycholowac.

Załączona grafika

Najpierw spartolone brania, potem nieudany hol duuuzej ryby (nie mielismy przyjemnosci jej zobaczyc). Wreszcie wszystko zagralo jak trzeba i pierwszy losos na muche stal sie faktem. Grilse nikczemnych rozmiarow w poteznych rekach kowala wyglodal jeszcze skromniej. Moze nie byla to wycieczka z piekla do nieba, ale powiedzmy, ze po stracie powaznej ryby, to mala nagroda pocieszenia na otarcie lez (czyt. byl mniej wk... na siebie i caly swiat)

Załączona grafika

Sroda na Deveron minela bez historii. Brak ryb i rosnaca woda, bo dalej pompowalo. Z rana rzeka wygladala calkiem przyzwoicie, ale starania zakonczyly sie bardzo niesprawiedliwym wynikiem, na zero.

Załączona grafika

No i czwartek na Findhorn, czyli ostatni dzien naszych zmagan. Mialo byc bajecznie, ale jak sie pozniej okazalo bylismy dzien za wczesnie. Wysoka woda i na domiar zlego zamiast opadac, to szla do gory.

Załączona grafika

Poczatek mielismy obiecujacy. W pierwszym poolu Papa Broda zaliczyl trzy brania, ale zbyt delikatne, by zakonczyc holem. A potem studnia...

Załączona grafika

Widmo porazki zaczelo zagladac nam w oczy, a woda rosla i rosla. Ostatecznie wypracowalem jedyna rybe dnia. Ani piekny, ani specjalnie waleczny, kolorowy samiec.

Załączona grafika

Panowie, to zdjecie pojdzie w swiat. Usmiech prosze!

Załączona grafika

Woda byla juz na tyle wysoka, ze zgodnie stwierdzilismy iz dalsze biczowanie nie ma sensu.

Załączona grafika Załączona grafika

Jeszcze rzut okiem na domek Lady Balgonie, ktora jest wlascicielka tego i kilku innych odcinkow na Findhorn.

Załączona grafika

I to by bylo na tyle. W piatek starsi panowie dwaj odlecieli do ojczyzny, a moi znajomi trafili na wymarzone warunki. We dwoch wyjeli pietnascie lososi, a cztery im spadly. Nastepnego dnia dorzucili kolejnych piec...




Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
23 wrz 2015 05:33

Być kaowcem na wyjeździe - znam to ! Oo oo ..  Tata prawdziwy wymiatacz :)

Papa Broda - wersja z uśmiechem i bez ;) dobre 

Informatycy przejęli mi kompa, więc idealnie trafilem z przerwą w pracy :) Jak zwykle dobra wyprawa, relacja i fotki.

No to zaparzam kawę i czas na chwilę przerwy w pracy :)

 

EDIT: No... na chwilę udało mi się przenieść w tę odległą krainę i poczuć wilgoć poranka na karku... Trochę za krótkie bo jeszcze dużo kawy mi zostało ;)

 

Dziękuję.

Luko! Mistrz! Przepięknie napisane i przepięknie zilustrowane.

Dzieki!

Moze i troche za krotko, ale ostatnio z czasem krucho i tak wyszlo. Znalazlem chwile, to wrzucilem, inaczej wpis pojawilby sie w listopadzie/grudniu.

Swietnie bylo we trzech stanac nad brzegiem rzeki, bo ostatni raz to chyba z 5 lat temu razem lapalismy. A przed wyjazdem do Szkocji, to praktycznie co tydzien wspolny wypad na pstragi lub trotki.

Kiedys ja bylem wozony i uczony, teraz staram sie zrewanzowac. W przyszlym roku robimy powtorke, a puki co za czternascie span wylot do Kolumbii Brytyjskiej ;)

cud miód i orzeszki, świetne!

    • lukomat lubi to

Listopad 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
181920 21 222324
252627282930 

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze