Wagary
Parafraza "Inwokacji" Mickiewicza byłaby chyba nie na miejscu, bo Szkocja ojczyzną moją nie jest, ale k... jak mi tęskno do niej! Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitną Dee rozciągnionych... Całe szczęście, że mają kolejny gówniany sezon, bo inaczej depresja gwarantowana. Moi koledzy obronili pierwszy tydzień czerwca jednym grilsem. Sześć dni biczowania woda dla jednego gluta na czterech. Nie wiem kto bardziej cierpiał, ja w poszukiwaniu jętki na Warmii czy oni na Findhorn?
Jednak nie o czerwcowej klęsce jest ten wpis, a o kwietniowej wizycie w Szkocji, z którą zresztą zwlekałem do ostatniej chwili i kilkuktrotnie przekładałem z wielu powodów, ale głównie z braku ryb i słabej pogody. Całe szczęście, że mam ten luksus możliwości wyjazdu do Aberdeen wtedy kiedy są warunki do łowienia, zakładając oczywiście, że mam wolny czas. Całe też szczęście, że na hasło "jedziemy do Szkocji" dzieciaki robią przy drzwiach zbiórke w szeregu z walizkami w ręku i gotowości bojowej. Bez wyrzutów sumienia zabrałem ich na wagary.
Zamiast do "budy" to na ryby
Tygodniowy wyjazd na dużym luzie i w tempie dopasowanym do Żbików. Trochę łowienia, trochę zabawy, spotkanie ze znajomymi, znowu trochę łowienia. A skoro już w tym temacie, to przejdźmy do rzeczy. Działo się, ale głównie czepiały się zeszłoroczne srebrniaki, czyli kelty, którym oszczędziliśmy wyciągania z wody i obściskiwania w zachwycie i triumfie.
Maks holuje kelta trotki.
Maks i Gordon
Benek ze sporym keltem
Double spey w wykonaniu Benia
Chłopcy dzielnie walczyli, ja głośno kibicowałem, ale widmo porażki coraz bardziej stawało się realne. Dopiero przedostatniego dnia złapaliśmy wiatr w żagle. Maks wyjął pierwszego srebrniaka wyjazdu.
Coraz zgrabniejsze rzuty Maksa
Hol
Mamy wreszcie to po co przyjechaliśmy
Mina Benia, w zasadzie mówi wszystko. Wczesnym popołudniem chłopak się poddał i zmarźnięty poszedł do samochodu. Przejąłem wędkę i po 10 minutach holowałem srebrniaka podobnych rozmiarów, ale skubaniec się wypiął. Pod koniec dnia Benek dostał swoją szansę i prawie wyjął rybkę około 80cm. Prawie, bo już pod samymi nogami zrobiła ostry zryw na przyblokowanym kołowrotku. To musiało się tak skończyć, ale trzeba kilka ryb zerwać, żeby czegoś się nauczyć. Oby nauka nie poszła w las, bo kolejny wyjazd na łososie już wkrótce.
Ostatniego dnia wzięliśmy wolne od ryb, ale nie od rzek. Zrobiliśmy wycieczkę po mostach na Dee, przy okazji bacznie obserwując wędkarzy. I słusznie postąpiliśmy, bo tylko kilka ryb tego dnia zgłoszono z całej rzeki. Czasem warto pokierować się w wędkarstwie rozumem, który podpowiada zupełnie co innego niż serce.
Lower Crathes & West Durris, najlepszy odcinek na Dee
Dniówka za jedyne £200, tanioszka bo jeszcze nie tak dawno kasowali grubo ponad £300
A tu już coś dla zwykłych śmiertelników, czyli ponizej £100: Banchory
Sluie
Ballogie, no tu stówka może nie wystarczyć, ale czasami trafia się okazja
Do Szkocji prawdopodobnie znów zawitamy pod koniec wakacji, ale teraz na celowniku mamy Szwecję i Norwegię. Już za chwilę, już za momencik ruszymy na północ w pogoni za laxem.
- Friko, mario, Sławek Oppeln Bronikowski i 10 innych osób lubią to
Wagary level pro