Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

IRN-BRU

Napisane przez lukomat , 14 wrzesień 2018 · 2248 Wyświetleń

Kolejna wizyta w Szkocji za nami. Zapakowałem tonę sprzętu, a wyjazd okazał się bardziej rodzinno-turystyczny niż wędkarski z bardzo prozaicznej przyczyny. Pogoda znawu nas pokonała. Miesiąc po suchym wyjeździe do Norwegii, zaliczyliśmy suchy wyjazd na stare śmieci.

 

Dołączona grafika

Nie ma wody = nie ma ryby

 

W ciągu pierwszego tygodnia w Aberdeen poświęciliśmy czas na spotkania ze znajomymi. Nad wodę wymknąłem się tylko raz, w pojedynkę, bardzo wczesną porą. Przy takiej niżówce tylko poranki i wieczory dawały realną szansę na spotkanie z łososiem. I prawie by mi się udało, kiedy stojąc po cycki w rzece, coś chwyciło moją czerwoną francę prowadzoną z prądem skokami przy samym dnie w najgłębszej części poola. Grilse (prawdopodobnie) spiął się po kilku energicznych szarpnięciach w toni. Nawet nie miałem okazji go zobaczyć. Ale to się pięknie wpisało w obraz tego sezonu. Albo nie biorą, albo jak już wezmą, to się spinają.

 

Dołączona grafika

Nawet wrzosy zgubiły swój kolor

 

Następnie przenieśliśmy się na trzy dni do domku nad Spey. Tragicznie niska woda i brak ryb totalnie nas zniechęciły do wędkowania. Ostatecznie wybraliśmy wycieczki krajoznawcze i między innymi spędziliśmy dzień w Inverness, przez które przepływa Rzeka Ness. Właśnie nad brzegami tej rzeki swoje umiejętności rzutowe na przełomie XIX i XX wieku szlifował Alexander Grant, ale tą historię zostawię na inną okazję. Dodam tylko, że akurat w czasie naszej wizyty Ness darzyła szczodrze wędkarzy srebrem. Wydawało mi się jednak, że byłoby nie fair powiedzieć moim współtowarzyszom: to wy chłopcy grzecznie poczekajcie na brzegu, a tatuś sobie połowi. Dolna Ness jest niestety za szeroka i za głęboka dla moich Żbików.

 

Dołączona grafika

Inverness

 

 

Dołączona grafika

Street fishing w centrum Inverness

 

 

Dołączona grafika

 

Był też czas na plażowanie nad górskim jeziorem, Loch Morlich. Końcówka sierpnia i ponad 20°C w Szkocji? Szok normalnie. Nawet kąpielówek ze soba nie wzięliśmy, bo takie atrakcje nie były w planach. Umówmy się, że temperatura wody w jeziorze była dla mnie średnio zachęcająca do kąpieli, ale Tymek dał radę zamoczyć pieluchę, Maks doszedł do pasa, a Benek wykonał pełne zanurzenie.

 

Dołączona grafika

Loch Morlich

 

Ostatnie dni spędzilismy nad Findhorn. Delikatnie się ochłodziło i zapowiadano ulewę, ale skończyło się na przelotnym deszczu. Skoro mieliśmy już zaklepane łowisko, to nie było odwrotu. Tym bardziej, że motywacja była po stronie dzieci. Mamy taką małą umowę z chłopcami, że na ryby zabieramy ze sobą butelkę szkockiej IRN-BRU, którą odpalamy po złowionej rybie. Dla nie wtajemniczonych od razu tłumaczę, że chodzi o szkocką oranżadę. Płyn ten jest bogaty we wszystko co można znaleźć na tablicy Mendelejewa, ale że łososie nie trafiają się zbyt często, to i ryzyko stałego uszczerbku na zdrowiu jest mały.

 

Dołączona grafika

Urokliwy most nad dopływem Spey

 

Pierwszego wieczoru wybraliśmy się na kontrolny spacer z wędką i Benek niespodziewanie zaciął około 70cm łososia, który po wyskoku pozbył się haka. Następnego poranka, już w komplecie, stawiliśmy się nad wodą. Uzbroiłem o jedną wędkę za mało, bo nasz najmłodszy głośno się domagał zestawu na wyłączność. Udało się odwrócić jego uwagę inną atrakcją, czyli naparzaniem kamieniami w rzekę.

 

Dołączona grafika

Dream team ;)

 

Kolejny wieczór i kolejna niespodzianka. Benio traci dwa łososie. Przy pierwszym, 75-80cm, byłem pewny, że zakończy się sukcesem. Ryba dobrze zapięta, początkowo nie szalała za bardzo, ale po kilku minutach zrobiła serię odjazdów zakończonych szarpaniem głową i spadła. Walczyliśmy uparcie i Benek naciskał na "jeszcze jeden rzut", "ostatnie trzy", "pożegnalny". I w "ostatecznie ostatecznym" zapiął łososia, który rónież spadł. Nieee!

 

Dołączona grafika

Spław łososia pod szczytówką Benia, tuż przed rzutem

 

 

Dołączona grafika

Single spey z trudnej pozycji

 

Na piątek ustawiłem się z Piotrkiem (nasz forumowy Grilse). Znowu zapowiadanego deszczu w górnym biegu Findhorn nie było. Rzeka kurczyła się w oczach i było coraz mniej pooli z wystarczającą wodą do łowienia. Niestety kolejna wizyta na zero.

 

Dołączona grafika

Piotrek w oczekiwaniu na branie

 

Ostaniego wieczoru ponownie wyszedłem z chłopcami. Maks stracił łososia, który wypiął się po pierwszym wyskoku. To była czwarta stracona ryba w przeciągu trzech dni. A honor i oranżada zostały ocalone małą, chudą trotka, o którą do dziś toczy się debata między chłopcami, na czyje konto ma być zapisana.

 

Dołączona grafika

"OK, ty ją trzymasz do zdjęcia, ale to moja ryba"

 

 

Dołączona grafika

Butelka szkockiej w nagrodę za wytrwałość

 

Żeby nie pozostawić jednak mylnego wrażenia,że szkockie trotki to obraz nędzy i rozpaczy, to poniżej wrzucam fotkę ryby Piotrka, złowionej następnego dnia na Donie. Jak widać nic jej nie brakuje.

 

Dołączona grafika

Trotka z Donu

 

I jak na ironię, dzień po naszym wylocie przyszedł w końcu długo zapowiadany deszcz. Woda w Findhorn podniosła się, a koledzy ładnie połowili...






Piękne klimaty.
Woda i ryby często poza naszym zasięgiem a niemal zawsze poza naszym wpływem :)
Ważne jest aby się odnaleźć w zastanych okolicznościach :)
Brawo Łukasz :)

Pozdrawiam

Cześć,
Jak zawsze potrafisz rozpalić wyobraźnię, kurde szkoda, że częściej nie jeździsz i nie opisujesz swoich wypadów :D
Łukasz, mógłbyś czasem pokazać też jakieś muchi?

 

Graty przygody, skromnej to skromnej ale za to jakiej.

Guzu, dzięki. Pomimo braku ryb to wyjazd i tak udany, bo choćby dla samego spotkania znajomych warto było. Również tych znajomych znad wody, starych i nowych.

Ezehiel, nie wszystkie wyjazdy opisuję na blogu. Czasami coś napiszę do Sztuki Łowienia, a niektóre wyjazdy zostawiam dla siebie lub odkładam publikację na później z różnych przyczyn. Niemniej jednak dzięki za uznanie. Na muchi może przyjdzie czas zimą.
    • Friko lubi to
Findhorn bardzo fajna rzeka, mam nadzieje ze jeszcze kiedys zamocze swoje muchy w jej nurcie. Dzieki Lukasz za wspolne wedkowanie.... Wszedzie w Szkocji warunki sie porobily, jest woda i sa rybki. Niestety Don, Deveron i Findhorn dalej malutkie.
Zdjęcie
Krzysiek Dmyszewicz
16 wrz 2018 10:46

U mnie na razie jest odwrotnie, dziecko ma oddychające, a tatuś gumowe :-)

Piotrek, do następnego razu. Na Findhorn też poszła woda, więc będą wyniki. Co za tydzień na Dee! Około 300 ryb, a największa 28lb. Jak za najlepszych czasów.

 

Krzysiek, moje dzieciaki buszują po krzakach, ślizgają się na tyłkach po skarpach, wspinają na drzewa. Oddychające spiochy nie przetrwałyby jednego wyjazdu. Na starszego już czeka zestaw, na przyszły sezon, bo chyba powoli zaczyna dorastać do takich luksusów.

    • Krzysiek Dmyszewicz lubi to

Taki street fishing to i ja mógłbym uprawiać. Fajny team macie. Pamiętam jak jeszcze z pierwszym na plecach łowiłeś :).

Czas zapiernicza. Pierwsze wyjście na ryby z Maksem kiedy miał 3 tygodnie. To było 12 lat temu...

Listopad 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
1819202122 23 24
252627282930 

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze