Skandynawia na luzie - fotododatek
W 50 "Sztuce Łowienia" ukazał się mój artykuł pod tytułem "Skandynawia na luzie". Opisałem w nim wakacyjny wyjazd na północ Europy. Nie mam tu oczywiście zamiaru powielać materiału zwartego w SzŁ, ale trochę fotek się uzbierało, a tylko kilka wskoczyło do magazynu. Pomyślałem, że warto się nimi podzielić na blogu o tej mało muszkarskiej porze roku.
W skrócie tylko dodam, że warunki mieliśmy wybitnie nie łososiowe. Brak opadów i słoneczna pogoda zrobiły swoje. Ale, ale, pomimo przeciwności losu chłopcy wrócili z tarczami.
Startujemy w Gdyni. Przed nami noc na promie i grubo ponad 2000km jazdy samochodem.
Nie traciliśmy czasu na Byske, bo woda ledo się sączyła. Pognaliśmy dalej na północ.
Jeden z niewielu pochmurnych dni. Benio za chwilę straci łososia.
Maks przeciąga linę z silną rybą.
Łosoś-partyzant, trochę porysował sobie zbroję w trakcie wędrówki w górę rzeki, ale walczył pięknie.
Surowy krajobraz na północnym wybrzeżu.
Królują mchy i porosty.
Rzeźbienie na jednoręczną.
Tu łososi nie uświadczyliśmy. Brała sama drobnica.
- Tato, muszę kupę.
- Co ja Ci synku poradzę? Wskakuj w krzaki.
- A to już mi się nie chce.
5 minut później.
- Jednak muszę, ale nie w krzakach.
- OK, wracamy do samochodu.
Nie wiem, kto się bardziej ucieszył z kibelka na totalnym zadupiu. Norwegia potrafi zaskoczyć.
Odjazd!
Łosoś-petarda i Żbiki.
Urokliwy kościół luterański.
Prawie las.
Dolina Tany.
Im głębiej w ląd, tym więcej drzew.
Na wodery było już za gorąco. Kalesony i sandały wystarczyły,
Lapońskie lipienie na mokrą muchę.
Jockfall.
Chłopcy nie podjęli wyzwania na tak dużej wodzie.
Ale tu było jak w sam raz.
Lipienie żarły muchy, a komary żarły nas.
Głównie małe ryby, ale bardzo chętne do współpracy.
Ostatnia ryba wyjazdu.
Kolejne wizyty nad wodą były już w zupełnie innym celu.
I to by było na tyle. Za rok trzeba będzie zrobić powtórkę.
- Friko, jerry hzs, tpe i 37 innych osób lubią to
No to jak, Szkocja, Ameryka czy Norwegia - co wybierasz ?