

Wakacyjne łososie cz. 1
Kiedy normalni ludzi rozkoszują się lipcowymi upałami, my pakujemy wędkarskie graty i uciekamy nad Morze Barentsa zaznać trochę ciszy, spokoju i normalnych temperatur. Z tym ostatnim to tak różnie bywa, ale nie uprzedzajmy faktów za wcześnie.
Wypływam z Gdańska
W Szwecji robimy jeden przymusowy postój na nocleg. Ciąg łososia w 2024 na szwedzkich rzekach był katastrofalnie słaby. Nie było powodów, żeby zabawić tam dłużej niż to konieczne.
Widoki z trasy przez Finnmark
Nad rzekę dojechaliśmy późnym popołudniem. Rozstawiliśmy namiot i machnęliśmy szybką kolację.
Szybką ale sytną, trzeba dodać
I kiedy już zacząłem powoli odpływać w krześle, najmłodszy Żbik zaczął domagać się wędkowanie. Przecież nie po to gnaliśmy taki kawał drogi, żeby teraz się byczyć. Nie było rady, musiałem go zabrać chociaż na kilka rzutów. Szybko złapał speyowy rytm i... bachhhh! Jest ryba.
Pierwszy łosoś Tymka na muchę
Kto by się spodziewał, że plan, na którego realizację mieliśmy dwa tygodnie zostanie załatwiony pierwszego wieczora po godzinie łowienia?
Noc minęła zdecydowanie za szybko. Słońce zaczęło się wdzierać do namiotu już od trzeciej nad ranem, a o szóstej zaczęła się parówa.
Poranna jajecznica na boczku dostarcza paliwa do południa
Wszyscy wyglądamy podobnie - zapuchnięci i zmęczeni, a mi w dodatku uwydatniły się zmarszczki na facjacie
Do południa chłopcy zmagają się z wiatrem w kanionie,
a po południu z komarami na otwartym odcinku
Ryb jest mało. Szybki sukces Tymka nie oddawał realnej sytuacji w rzece.
Fajna woda, ale gdzie te ryby?
Pod mostem też nic nie widać
Poranek
Chłopcy, uśmiechnijcie się do zdjęcia
Doskonała pogoda na biwak, ale na ryby już nie koniecznie
W rzece można policzyć wszystkie kamienie, łososie przyspawały się do dna
Ze względu na warunki pogodowe, postanowiliśmy zmienić taktykę. Poranne sesje spędzaliśmy na górnym odcinku w kanionie, a wieczorem atakowaliśmy dolny, przyujściowy kilometr. Środkowy bieg rzeki był kompletnie pusty. Takie podejście dało zadowalające efekty.
Czyżby łosoś na smużaka?
Ogromne rozczarowanie Tymka potokowcem
Maks holując zrobił sobie ścieżkę zdrowia skacząc jak kozica górska po skalistym brzegu, ale łosoś wybrał wolność zanim zdążyłem go sfotografować
Wieczorem powtórka z rozrywki, łosiek wypiął się przed podbierakiem
Rzut okiem na okolicę
Zrobiło się trochę pechowo, bo Benio też dopisał się do listy straconych łososi. Szkoda tym większa, bo ryba zapowiadała się na całkiem okazałą. Tymek również stracił grilsa po krótkim holu. Ale biorąc pod uwagę warunki w jakich łowimy, to nie ma co narzekać, tym bardziej, że ja sam jeszcze praktycznie nie miałem okazji samemu połowić.
Najciekawszy odcinek rzeki jest w tym roku zamknięty w celu ochrony rybostanu
Szkoda, że nie mogliśmy tam łowić, bo wypatrzyłem kilka metrówek wypoczywających w cieniach nurtu za kamieniami
Zła passa przełamana
Tymek wymiata
Ujście rzeki do fiordu
Przyszedł czas na spakowanie namiotu. Kolejna rzeka północnej Norwegii rozpoznana i przypieczętowana łośkami. Ruszyliśmy w drogę na nasze ulubione łowisko. Drugi tydzień był wersją luksusową z domkiem, kuchnią i prysznicami z ciepłą wodą. Miło się wraca do zdobyczy cywilizacji. Ale o tym wszystkim opowiem już wkrótce.
- Friko, Sławek Oppeln Bronikowski, peresada i 6 innych osób lubią to
Po dzieciach widać, jak czas szybko pędzi.. i nie wraca..
Namiot i biwakowanie, też zdają się być całkiem zapomnianą, niecodzienną umiejętnością..