Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Wakacyjne łososie cz. 2

Napisane przez lukomat , 21 kwiecień 2025 · 473 Wyświetleń

Zwinęliśmy mandżur i przeskoczyliśmy w nowe "stare" miejsce.

 

Dołączona grafika

Fotka z drogi

 

Spanie w namiocie i polowe warunki są fajne, ale powrót do cywilizacji też się miło wspomina. Tymek uparł się na zajęcie góry w piętrowym łóżku. W nocy chyba znowu stoczył morderczą walkę z dużą rybą.

 

Dołączona grafika

Szpagaty pod dachem

 

Kiedy chłopcy jeszcze sobie smacznie spali, ja wykorzystałem wczesny poranek na maksa. Pierwsze śliwki robaczywki i łosiek mi spadł. Słońce się podniosło i ryby przykleiły się do dna. Kompletnie przestały reagować na to co działo się przy powierzchni. Zmieniłem przypon na tonący, mucha dostała kask i dzięki tym zabiegom zestaw zanurkował głębiej.

 

Dołączona grafika

 

 

 

Dołączona grafika

Zwycięska mucha

 

Udało mi się skusić do brania dwa łososie. Nie powalały rozmiarami, ale ryba to ryba.

 

Dołączona grafika

Mniejszy numer jeden

 

 

 

Dołączona grafika

Nieco większy numer dwa

 

 

W ciągu dnia, łowienie utrudniało mocne słońce i wysokie temperatury, ale pomimo wszystko próbowaliśmy swoich sił w ocienionych miejscach.

 

 

Dołączona grafika

Pod skałą

 

 

Dołączona grafika

W kanionie

 

 

Ze smutkiem stwierdziliśmy, że "kiedyś to było" i z roku na rok w Finnmark jest coraz mniej łososia. Statystyki połowów nie kłamią. Nie wiem, co się zadziało. Czy to wynik inwazji gorbuszy? Czy to tylko zmienność związana z cyklicznością? A może trend spadkowy, który będzie kontynuował? Obecnie łowi się około 30% tego co w poprzednim dziesięcioleciu i jest to co najmniej niepokojące zjawisko?

 

 

Dołączona grafika

Kąpiel w Morzy Barentsa

 

 

Podobnie jak w poprzednim roku, dopadły nas poważne upały co zmusiło do zmiany planów. Przestawiliśmy się na morskie łowy w ciągu dnia z brzegu jak i z pływadełek. Dorszowatym upały nie przeszkadzały.

 

 

Dołączona grafika

Tymek kosił drobnicę z brzegu

 

 

Dołączona grafika

Grubszych ryb trzeba było szukać na głębszej wodzie

 

 

Dołączona grafika

Parę ryb zabraliśmy do zjedzenia

 

 

Dołączona grafika

Fish & chips

 

 

Dołączona grafika

Pieczony łosoś w asyście ziemniaczków od prababci i ogórków od babci

 

 

Podczas morskich eskapad zdarzyła się sytuacja wyjątkowo nietypowa. Miałem nie łowić, ale dałem się namówić na kilka rzutów i niespodzianka. Na końcu zawisło coś bardzo ciężkiego i prawie wyrwało mi kij z ręki. Musiałem uciekać pływadełkiem na plażę, bo walka na otwartej wodzie skazywała mnie na przegraną w najlepszym przypadku, a w najgorszym utratę sprzętu lub wywrotkę. Niby tylko 200m do brzegu, ale nogi paliły mnie ze zmęczenia. Dalej nie mogę uwierzyć, że udało mi się wyholować 120cm halibuta na lekki zestaw dorszowy.

 

 

Dołączona grafika

Duża ta flundra

 

 

Dołączona grafika

Zębiska też niczego sobie

 

Halibut szybko odzyskał siły witalne i majestatycznie odpłynął do swojego królestwa. Ja natomiast byłem wyrąbany jak koń po westernie i ledwo dałem radę wychylić jedno małe piwko. Nie pamiętam kiedy zasnąłem. Wracając jednak do łososi...

 

Dołączona grafika

Nie ma to jak muchowanie

 

Przeczesaliśmy kilka pooli. Ben na mokro, Maks na smurzaka, a Tymek na mokrego suchara. Potem dał się przekonać do speyowych łowów.

 

Dołączona grafika

Zgrabne pętle Tymek zaczął budować jak na siedmiolatka

 

Żeby nie robić niepotrzebnie tłumu zająłem się mniej atrakcyjną na pozór wodą i trafiłem na zgrabnego potoka.

 

Dołączona grafika

Kropek

 

W tym czasie moje Żbiki osaczyły stado grilsów, którym zasmakowały bombery. Chyba z pięć razy łośki zbierały muchę z powierzchni, ale starszaki nie potrafili go skutecznie zaciąć. Widać, że nie ćwiczyli zbójeckiego refleksu na uklejkach. Poczułem się zobowiązany do ochrony rodzinnego honoru. Rzut, branie, zacięcie w tempo, hol, fotka i do wody z nim.

 

Dołączona grafika

Tymek podczepił się pod sukces

 

Dołączona grafika

Ja złowiłem, on wypuszczał

 

Pojedyncze ryby w ciągu dnia tylko utwierdziły nas w przekonaniu, że trzeba zaatakować późną porą. Wraz z rodziną Pieślaków zrobiliśmy nocny desant na górny odcinek, bo wyjazd powoli zbliżał się do końca, a nie wszyscy jeszcze zaliczyli po łososiu.

 

Dołączona grafika

Wodospady nocą

 

Komary tak rąbały, że ciężko było odejść od ogniska. Łososie długo nie chciały docenić naszego poświęcenia. W końcu Maks coś zapiął tuż po godzinie pierwszej.

 

Dołączona grafika

Piękna walka do samego końca

 

Dołączona grafika

Najlepszy łosoś wyjazdu

 

Ryba klasa, niewiele brakowało do dziewięciu dyszek. To zdarzenie wszystkich postawiło na nogi. Kije i linki poszły w ruch, ale nie przełożyło się to na wyniki. Tymek w końcu zasnął w hamaku, starszaki wróciły do ogniska, a ja stwierdziłem, że wykorzystam ten moment na oddanie samotnych kilku rzutów. Okazało się to bardzo dobrym pomysłem, bo musiałem akurat trafić na okno podwyższonej aktywności ryby.

 

Dołączona grafika

Na małą czarną spod powierzchni

 

Dołączona grafika

Na bombera

 

Fajnie byłoby zapunktować czymś grubszym, ale grilsy też cieszyły. Zostały nam dwa dni łowienia, a dokładniej dwa poranki, bo w ciągu dnia była totalna kaplica. Ponieważ Ben dalej nie wyjął łośka podczas tego wyjazdu, to ustaliliśmy, że w 100% poświęcam mu przedostatni poranek. Nie ma takiej opcji, żeby chłopak wrócił do domu na tarczy.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

Słońce wzeszło tuż po zachodzie

 

Benio obłowił starannie rynnę w ujściu strumyka i zaliczył atomowe branie zakończone efektownym wyskokiem i rozgięciem małej kotwiczki. Ehh, a było tak blisko. Ale to jeszcze nie koniec, gramy dalej. Słonko wyszło na dobre i kilkaset metrów niżej w bardzo obiecującym poolu kolejne branie.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

Tak to mniej więcej wyglądało

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

No i kolejna niespodzianka, bo zamiast łososia mamy dorodnego potokowca

 

Jeszcze szybka zmiana z dwuręcznego na jednoręcznego kija i próba skuszenia łośka na bombera. Pierwsze branie nie zacięte. Drugie spóźnione o całe wiek. Nie wytrzymałem: !@#$%^&* Benek ogarnij się chłopie! Benek się ogarnął i zaciął trzecie branie, ale chyba tylko dzięki mojej komendzie: Tnijjjj!!!!!!!!!!!!!!!

 

Dołączona grafika

Fotka z holu

 

Łosiek wypiął się metr od podbieraka. Jęk zawodu Benka, i kilka ciepłych słów z mojej strony w kierunku odpływającej ryby. Tego było już za wiele, niby prawie się udało, ale nie do końca. Zdecydowaliśmy zakończyć łowy na ten dzień i wrócić w pełnym składzie ostatniego poranka. Nastawiłem budzik na 3, ale coś nie pyknęło, bo obudziłem się o 6. Lekka konsternacja co robimy. Dobra kto chce zostać, to zostaje i śpi dalej, a kto idzie na ryby, ten ma 5 minut na to żeby znaleźć się w samochodzie. Wszyscy pojechali. Finał finałów, ostanie godziny nad łososiową rzeką w północnej Norwegii. Przypomniałem chłopakom, że koniec jest dopiero wtedy kiedy na scenę wychodzi gruba sopranistka i śpiewa ostatnią część ("it ain't over till the fat lady sings"). Dopiero wtedy opada kurtyna. No i podziałało. Najbardziej na mnie.

 

Dołączona grafika

Fajna rybka na zakończenie

 

Maks poprawił po mnie i zaciął duuużo lepszą, ale przypon strzelił w niewyjaśnionych okolicznościach. I kiedy już gruba sopranistka kończyła swoją ostatnią część, Benio złowił srebrniaczka na bombera, a Maks podebrał, bo ja w tym czasie z Tymkiem byliśmy na drugim brzegu. Nie-wia-ry-go-dne zakończenie, jak w filmach kung-fu z czasów dzieciństwa. Już ninja leżał na łopatkach, już prawie go zabili, a on wstał i wszystkich rozpykał. Szacun.

 

Dołączona grafika

Ryba w przysłowiowym ostatnim rzucie

 

Dołączona grafika

Pożegnalna fotka znad rzeki

 

Ty był naprawdę udany wyjazd i długo będziemy go wspominać. W drodze powrotnej postanowiliśmy zrobić dodatkowy dzień w Sztokholmie, bo tyle razy przejeżdżaliśmy przez to miasto, a nigdy nie poświęciliśmy czasu na zwiedzanie. W końcu nie samymi rybami człowiek żyje.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Eee, jednak ryby lepsze ;)






Fantastyczna przygoda. Ile miał ten duzy potok na zdjeciu?
Nie pamiętam czy go mierzyliśmy. Obstawiam że coś około 55-60cm
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
23 kwi 2025 07:03

Jak ktoś nie wie, co to znaczy apogeum - to niech widzi  :) Chciałoby się powiedzieć - trwaj wiecznie, chwilo szczęśliwa..

    • Friko i lukomat lubią to

Dziękuję za miłe słowo. Korzystam ile się da, dopóki dzieciaki chcą ze mną wspólnie spędzać czas.

Maj 2025

P W Ś C P S N
   123 4
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031 

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze