Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Czy to był przypadek?

Napisane przez Paweł Bugajski , 03 luty 2015 · 4464 Wyświetleń

No właśnie.Czy to był przypadek??? :o

Bywają sytuacje w których słowo przypadek budzi wątpliwości,choć inne określenie niełatwo zaproponować.

Ale do rzeczy...
Otóż przed kilku laty spotkała mnie niesamowita przygoda.Opisałem ją w kilku zdaniach przed laty na portalu,ale uwierzcie do dziś nie daje mi spokoju.

Rzecz działa się nad dużym lapońskim jeziorem podczas czerwcowych połowów szczupaków okoni i troci.
Wraz z Grzegorzem od kilku dni wędkowaliśmy z łódki i korzystając z białych nocy łowiliśmy z powodzeniem przez wiele godzin. Niesamowite widoki,wspaniałe brania,doskonała atmosfera,eksperymenty z nowymi przynętami i metodami.

W tym czasie namiętnie naparzaliśmy już muchówkami zaliczając nawet około metrowe sztuki i ciągle zmieniając wędziska,linki,przypony i muchy.Stopniowo gromadziliśmy w tym względzie doświadczenia nie unikając jednak porażek...

Otóż po jednym z pięknych brań moje wędzisko wspaniale się wygięło (troć? :unsure: ),a na końcu zestawu po chwili pokazał się okazały szczupak.Stylem walki nie ustępował jednak salmonidom i po kolejnym wyskoku...przegryzł gruby fluorokarbon.Pozostaliśmy,ja z oklapniętym (zestawem ;) ),a Grzesiu z opuszczoną w końcu kamerą.

Po chwili powrócił spokój, emocje opadły i jedynie świadomość iż zębacz poszedł z muchą nieco mnie smuciła.
Wędkowaliśmy więc dalej w świetle letniej nocy penetrując kolejne głębiny i łączki,łowiąc kilka sporych drapieżników. Wspomnienie straconego szczupaka stopniowo się zacierało,cóż to naprawdę rybne jezioro...
Po przepłynięciu około kilometra zauważyliśmy szczególnie urokliwą zatokę,tak więc chwyciłem za muchówkę i posłałem niezłego koczkodana w kierunku brzegu.

Załączona grafika

Tym razem twardy opór nie był jednak oporem żywej materii.
Nieustępliwy zaczep na głębokości około metra zmusił nas do podpłynięcia i odhaczenia muchy świetnie widocznej w krystalicznej wodzie.Wbity w jeden z widocznych na zdjęciu konarów hak wymagał chwycenia w dłoń.

Zaaferowany,wychylony mocno z łódki,kątem oka zauważyłem obok mojej przynęty coś jaskrawego,coś czego naprawdę trudno było się tam spodziewać.

Owinięta wokół starej trzciny krótkim odcinkiem fluoro ,lekko pobłyskując flashami wisiała moja,stracona kilka godzin wcześniej w szczupaczej paszczy MUCHA. Przynęty dzielił niespełna METR.
Obie przynęty podałem bez słowa Grzegorzowi,a jego zdziwienie nie odbiegało od mojego.

Przypadek? Zbieg okoliczności? A może po prostu znak?

Moja wiara nie jest tak mocna jak być powinna,moja gorliwość odbiega od tej której sam od siebie oczekuję.

Ale w takich jak tamta chwilach,a nawet dziś zastanawiam się,czy w ten dowcipny sposób Ktoś Bardzo Ważny nie chciał mi czegoś przekazać...

p.s.
Fluoro zastąpiłem drutem w otulinie,jezioro jest praktycznie pozbawione presji wędkarskiej, zdjęcie zatoki zrobione post factum zamieszczam powyżej,a wątpliwości - noo te mam do dziś...

Pozdrawiam Was - Paweł




Zdjęcie
Paweł Bugajski
09 lut 2015 16:53

Opowieść Dareckiego dowodzi tego,że różne dziwne historie zdarzają się także na zamorskich łowiskach oraz...
 
...że do holu dużego musky niepotrzebne jest wędzisko :)

pozdro - P.

    • ...not here lubi to

Fizyka dopuszcza takie wypadki, choć nadaje im niezwykle małe prawdopodobieństwo. Zwyczajnie przez chwilę znaleźliście się na styku dwóch alternatywnych rzeczywistości. Ja tak miałem z małżeństwem. Ślub brałem w naszym continuum a po niespełna roku roku znalazłem się w innym, dziwnym świecie. Niemały wpływ na zmianę parametrów miało nasze piękne hobby. :)

    • Paweł Bugajski i robert.bednarczyk lubią to
Zdjęcie
Paweł Bugajski
12 lut 2015 10:48

Fugazi,zapytam w takim razie komentując żartobliwieTwe matrymonialne perturbacje tytułem wpisu:
 
"Czy to był przypadek?" :)

Nie tylko przypadek ale wręcz wypadek. Przy pracy. :)

    • Paweł Bugajski lubi to

Ciekawy panie kolego 

Zdjęcie
Marcins Fishing Adventures
06 mar 2015 12:55

W przyrodzie nic nie ginie :D

Zdjęcie
Paweł Bugajski
06 mar 2015 22:15

To miłe, że wpis w którym zapytałem (w może zakamuflowany sposóB) o istnienie Boga znalazł tak znaczny odzew.

Czasem warto porozmawiać o czymś więcej niż  tylko wędkarstwo.

 

Hyjos6 stwierdził, że nic w przyrodzie nie ginie.Ale czy to znaczy, że musi być odnalezione???

Ha! To może któryś z szanownych Kolegów znalazł moją zgubę? Łowiłem sobie beztrosko szczupaki z brzegu jeziora. Przy kolenym rzucie zaczepiam przynętą o krzaczek za mną, a że rzucałem wybitnie jak najdalej, to poczyniłem brodę na pół szpulki i linka pękła na węźle przy wymachu. Przynęta nie poleciała do wody, nie zawisnęła na gałązce, ani nie leżała za mną w zasięgu wzroku i kwadransa poszukiwań. Było to Kopyto-6 w kolorze fluo-zielonym, a przepadło bezszelestnie i jak się zdaje, na wieczność. Chyba, że któryś Kolega ma coś jeszcze do opowiedzenia, na przykład jak to palił w kominku, "a tu z kawałka drewna wystaje przypon." :)
Budujące to opowiadanie z Laponii, choć domaganie się odpowiedzi na tytułowe pytanie to - uważam - zbyt wiele, nawet w okolicy świąt Zmartwychwstania Pańskiego. ;)

Pozdrawiam
Grzesiek

    • Paweł Bugajski lubi to
Zdjęcie
Paweł Bugajski
08 kwi 2015 11:22

Dowcipnie Maynardzie, dowcipnie...
" Domaganie się " jednak jak wiesz nie jest moją domeną :)

Konkurencji bym tu nie sprostał...

Źle się wyraziłem, przepraszam. :)
Komiczna naiwność mojej ówczesnej postawy budzić dziś może jedynie słuszne, a drwiące politowanie, ale wtedy nie zamierzałem dowcipkować. "Po kolanach", niedowierzając w możliwość dematerializacji dużej, żarówiastej ryby na niemal czarnej, mokrej glebie, korzystając z ustonności swojej lokalizacji, pytałem całkiem głośno. - Jak, no niby jak?! - Tylko momentami dosadniej.
Święcie oburzony ostentacyjnie domagałem się odpowiedzi, co, jak sądzę, ostatecznie pogrzebało moją szansę odnalezienia zguby.
Dziś nad wodą już głupio nie pytam o nic, również głupio nie znikają mi przynęty i czy to jest przypadek?
:)
Pozdrawiam
Grzesiek

    • Paweł Bugajski lubi to
Zdjęcie
arielos24
18 kwi 2015 08:57

Miałem chyba o wiele dziwniejszy przypadek. Kilka lat temu kupiłem kopyto w kolorze migdałowym, bardzo spodobało się ono sandaczom z pewnego jeziora. Niestety pech chciał że pewnego dnia uczepiłem je o coś leżącego na dnie jeziora. Ponieważ łowiłem na żyłkę nie dało rady uwolnić przynęty i została w odmętach jeziora.

Pewnego zimowego dnia wybrałem się z pieskiem na spacer po zmarzniętym jeziorze wzdłuż linii brzegowej w poszukiwaniu posezonowych "souvenirów" wiszących na drzewach :)

Nagle na wysokości w której łowiłem latem zauważyłem w lodzie coś migdałowego, była to moja guma którą urwałem, wczepiona w kawałek drzewa.

Tego nie potrafię wytłumaczyć w jaki sposób zalegający na dnie konar podniósł się do powierzchni :D

Zdjęcie
Paweł Bugajski
19 kwi 2015 13:40

Może ktoś mając mocniejszą linkę po podobnym do Twojego zaczepie podholował konar z przynętą w pobliże brzegu i płycizny, ale do wydobycia "zestawu" z wody jednak nie doszło.Kawałek drewna z przynętą znalazł się jednak w miejscu gdzie mógł zamarznąć i dał się odnaleźć.

Szukałeś urwanych przynęt, więc presja pewnie niemała,a więc i przedstawiona teoria nie jest chyba bez sensu.

pozdrawiam