Znów razem!
Cześć!
Droga z Poznania w Bieszczady przebiegła w żartobliwej atmosferze, zauważyliśmy bowiem z Grzesiem, że także inni faceci przygotowali się do boju zmierzając na południe Polski .
Robert, Jerzy, w goglach i za kierownicą tego pojazdu??? Jednak nie ...
Unikając konfliktu zbrojnego z jednostkami NATO dotarliśmy szczęśliwie na miejsce,gdzie piąty raz grupka młodzieniaszków ( 50 plus) spotkała się by wspólnie powędkować
Od prawej Grześ, Jerzyk, Mariusz, Robert i Paweł
Miejscem spotkania była znana Wam z ubiegłorocznej relacji kwatera położona nad OS San, a pogoda pozwoliła jak widać na biesiadowanie na tarasie. W zeszłym roku z powodu zimna mogliśmy o tym tylko pomarzyć...
W składzie ekipy pojawił się doskonale fotografujący i gotujący Jerzy, zaproszony na spotkanie przez Roberta i choć nie jest wędkarzem doskonale wkomponował się w realizację planu naszej wyprawy. Jerzyk explorował Bieszczady, wędrował poprzez okolice maszerując ponad 20 km dziennie.Twardziel , widział tropy misia...
Plany Andrzeja Stanka nie pozwoliły na tegoroczne spotkanie, ale...raz nie zawsze i przyszłość przed nami
San niósł podniesioną zimną wodę, na powierzchni nie pojawiały się kółeczka, w powietrzu pustka tak więc opcja streamerowa narzucała się w sposób oczywisty.
Łowiliśmy z Robertem i Grzesiem, a następnie, po jego przybyciu, także z Mariuszem wędrując z kijami w rękach brzegami i nurtem ślicznego, choć groźnego Sanu.
Raptem jeden kolega z poza naszej grupy pojawił się na chwilę w łowisku, tak więc podobnie jak rok temu mu(y)szkowaliśmy w spokoju.
Pierwszą piękną rybę złowił, a jakże...tadammm...szukający samotności Grzegorz.
podpierający się w tym roku dolnikiem solidnego wędziska co przyznam jest niezłym pomysłem, szczególnie gdy wading staff nie musi byś składany.
Piękny (50 plus ) kleń dziabnął dużego streamera, podobnie jak kilka złowionych w tym dniu potokowców.
Świetnie bawiliśmy się zmieniając zestawy, łowiąc wzajemnie wędkami kolegów, fotografując i ćwicząc rzuty.
Krótkie lanczowe przerwy były okazją do ocieplenia stóp - pośniegowa woda dawała się we znaki, ustalenia dalszych planów, nabrania sił.
Od prawej Mariusz, Robert i relacjonujący.
W tle płań przed wyspą, doskonałe łowisko, głębokie i usiane głazami...Miód malina, nie tylko o tej porze roku.
Sage Method 6/9, Nauti XL i Cortland Ghost z 15 stopową koncówką wydobyły z tej wlaśnie głębi naprawdę solidnego pstrąga.
Z każdym dniem było cieplej, z każdym dniem brania były lepsze, poziom wody jednak się nie zmieniał.
Widzicie Roberta, ale w tle...nasz Marszał
Mariusz po ostrożnym brodzeniu wabi potokowce pijawką testując nowy zestaw.
Robert orvisuje, widać fajne ugięcie blanku...
Strumieniowce nie rozpieszczały częstością brań, choć wszyscy doświadczyliśmy "boskiego targnięcia".
Pod tym względem ubiegłoroczny wypad był lepszy, ale w tym roku brały nieco większe sztuki.
Kilka naprawdę grubych pstrągów odpięło się w trakcie holu.
Cóż, bywa...brały daleko, w głębokich miejscach, nie tylko pod brzegami rzeki.
Przynętami były streamery, każdy z nas oczywiście stosował troszkę inne.
Moje na poniższym zdjęciu, z fleszem, często czerwienią i dociążane w różnym stopniu.Haki łososiowe stosowane w konstrukcji suchych much.
Wędkowałem methodem i z axisem, Robert heliosami, Grzegorz scottem i sagem, podobnie jak Mariusz.
Linki, przypony, inne istotne nie tylko techniczne szczegóły pojawią się jak sądzę w uwagach moich przyjaciół.
Licząc na kolejne spotkanie pozdrawiam jerkbaitowców!
Paweł
- remek, Friko, tpe i 29 innych osób lubią to
Tylko pozazdrościć a tak poza tym, nic dodać nic ująć