Wiosną i jesienią
Cześć!
Widmo orkanu "Grzegorz" (ach ci dynamiczni Grzegorze ), a szczególnie to jak właśnie duje za oknem sprowokowało mnie do zebrania kilkunastu zdjęć z niedawnych wycieczek i uzupełnienie ich oszczędnym- tak zamierzam - komentarzem. Ciągnie mnie oczywiście na lipienie, pora roku temu sprzyja, lecz mój pierwszy od kilku tygodni wolny weekend zapowiada się wietrznie i pozostanę najprawdopodobniej w domu.
Tak więc na początek o wiośnie, o czerwcowym szwedzkim wędkowaniu. Pamiętacie może nasze ulubione łowisko w południowej Laponii, i rozpoznacie twarze moich towarzyszy- Grzesia i Piotra.
Nasze udane trio odwiedziło stare kąty spędzając 10 dni w fajnych, także nowych miejscach ciesząc się przyjazną pogodą i różnorodnością stosowanych wędkarskich metod .
Dominowały połowy z łódek w poszukiwaniu szczupaków i okoni oraz klejnotów tutejszych wód - pstrąga i palii.
Nadzieją napawały wcześniejsze spotkania dużych potokowców ,w tym 81 centymetrowego kropkowańca, poprawionego po kilku godzinach 75 centymetrowym młodszym bratem.
Niestety, w tym roku salmonidowe okazy nas omijały choć szczupaki i okonie już raczej nie zawodziły.
Okonie gustowały w srebrnych wahadłówkach i niewielkich gumach, szczupaki ładowały w duże przynęty, ale o dużych przynętach wspomnę jeszcze w części "jesiennej" mojej opowiastki.
Wracając więc do wiosennych przynęt i sprzętu, to muszka niestety nie okazała się skuteczną, silny wiatr utrudniał bowiem rzuty, świetnie natomiast sprawowały się największe spoony Rapali i Atomy ABU oraz ulubiona 10 gramowa wąska wahadłówka.
Koledzy spinningowali, ja castowałem nowymi dwuczęściowymi elitkami o długości 7 stóp. Lżejsza 3/8, cięższa 5/8 uncji, dość minimalistycznie i tradycyjnie uzbrojone przez kolejnego w tej opowieści Grzegorza umożliwiały łatwiejszy od jednoczęściówek transport.
Niskoprofilowe multiki -Curado Steez i Presso od lat zaspakajają moje potrzeby, coś tam pokombinowałem ze szpulkami i jest ok.
Na zdjęciach także szczupakowa muchówka i zestaw spinningowy z ABU c3 do jeziorowych połowów z brzegu, ale o tym za chwilę.
Jak wspominałem okonie mlaskały na widok wahadłówek, prowadzonych także w opadzie, a nowe St.croix nie dawały rybom większej holowniczej swobody.
Oczywiście nie zapomnieliśmy o rzecznych połowach, Grzegorz szukał zaszłorocznych potokowców, całą trójką tropiliśmy lipienie.Było naprawdę dobrze, nie mierzyłem złowionych ryb widząc, że do rekordowego 53 cm z Ammarnas wszystkim im jednak nieco brakuje... .Spore ryby w niewielkiej rzece sprawiają dużo uciechy.
Skupienie i spojrzenie Piotra, oraz...
chwilowe przebłyski słońca poprzez niewyobrażalnie czyste powietrze robią na mnie nieodmiennie silne wrażenie...
Istotną częścią naszego łowienia staje się wędkowanie w jeziorach w których bytują wyłącznie salmonidy. Z roku na rok poznajemy nowe, niewielkie nawet akweny w których, o Boże, to naprawdę możliwe...nie ma szczupaków. Dotarcie tam często wymaga pieszej wyprawy, informacje pozyskać jakby trudniej, dojazd bywa karkołomny, a całodniowe biczowanie bez brania uczy pokory.
Ale...z czasem pojawia się wprawa, obycie, determinacja i...efekty.Bardzo lubię takie wędkowanie i co prawda łódka bywa przydatna to prawdziwy fun daje łowienie z brzegu.
Także w tym roku próbowaliśmy tego miodu ( z komarami ), a parę palii i potokowców było nagrodą.
O ile łowiąc z łódki używam zestawu castingowego,
po prostu bardziej lubię cast od spina i odległość rzutu nie ma aż tak wielkiego znaczenia, o tyle rzucając z brzegu preferuję spinning. Może niedostatek techniki, a może przyzwyczajenie powodują, że stosuję dość spolegliwy kij i cienką żyłkę ekspediując najdalej jak to możliwe lekkie i średniej czasem wagi przynęty.Wieloczęściowy kij ułatwia domarsz i zamianę metody na muchową gdy okolicznosci na to pozwalają .
Reasumując - dwa travele w plecaku i naprzód.
Tu z Piotrem podczas lanczyku i omawiania taktyki...
A następnego dnia graty do auta, mapa w garść i 60 km nad nowe jezioro, nad jezioro gdzie jeszcze nas nie było!
A po powrocie niekłamana psia radość wielbiciela ekologicznych kabanosów i stróża kwatery.
Wspomnę na koniec o zabawnym zdarzeniu.
Otóż zdjęcie z pstrągiem którego złowiłem na własnoręcznie ukręconą jętkę majową w 2016 http://jerkbait.pl/b...-to-zasłużyłem/ pojawiło się na ścianie wędkarskiej chatki którą odwiedziliśmy w tym roku.Oprawione, za szybką, opisane ręcznie po szwedzku, nazwisko bez błędu - no po prostu niezły jubel.Opiekun łowiska zwrócił na nie uwagę po publikacji na stronie miejscowego towarzystwa wędkarskiego.Miła niespodzianka.
Tak więc wiosenna Szwecja obdarzyła nas sporymi szczupakami, lipieniami, okoniami, paliami i potokowcami, a co najważniejsze poznaliśmy nowe jezioro i piękną rzekę.Zabraliśmy wodzie raptem kilka ryb...
Inne przyjemności także stanowią o atmosferze,o chęci ponownego wspólnego wyjazdu...tak to odczuwamy
Po powrocie dopadły mnie demony codzienności, obowiązki i nowe wyzwania. Minęło lato, przyszła jesień, a wraz z nią kolejny sympatyczny wędkarski wyjazd.
Także do Szwecji, południowej tym razem, z innymi kolegami, innym środkiem transportu, jednak z podobnym zaciekawieniem i łowiecką chucią
Piękny dom nad Storsjon , głębokie duże jezioro, wygodne łodzie i sprawdzone towarzystwo zapowiadały niemałe emocje.Nikt z nas nigdy tam nie łowił, Włodek, Mariusz i Zbyszek obczytali się jednak "po pachy", zebrali odpowiedni wywiad u bywalców tak więc byłem spokojny.
Nasza grupa podczas posiłku, pod oknem po prawej Mariusz, nasz forumowy Marszal, obok niego Włodek, organizator i kierowca, z brzegu Zbyszek pogromca (jak się okaże) szczupaków i moja skromna osoba.
Jezioro okazało się dość rozległe, głębokie, posiadające interesującą odnogę oddzieloną drogowym mostkiem.
Typowo jesienna pogoda zmuszała nas do czujności i zmiany ciuchów, na szczęście byliśmy nieźle wyposażeni, a o newsach informowaliśmy się przez walkie talkie.
Tu z Mariuszem nad piękną głębią pod skałą, nie spodziewając się ulewy z gradem...
Zmienna pogoda nie przeszkodziła nam jednak w stopniowym zapoznawaniem się z łowiskiem i dziabnięciem pierwszych ryb.Szczególnie okonie sympatycznie reagowały na opadające gumy i tu klasa Mariusza ukazała się w pełni.Świetny dobór sprzętu- filigranowa elitka, delikatny kołowrotek oraz cienka plecionka i ...wyczucie pozwoliły na okoniowe łowy
Także na moim podwórku zaświeciło słońce, wieczorne brania były efektowne i agresywne. Kotwiczyliśmy na głębokości ok.5 metrów rzucając w kierunku brzegu...przyznać jednak trzeba, że najdłuższego garbusa złowił Mariusz.
Kilka dni spędziliśmy na sąsiednim, mniejszym od docelowego i wymagającym dodatkowej opłaty jeziorze, gdzie łódki były mniejsze, ale ryby...
Tym razem to Zbyszek używając dużej gumy Canibal pokazał klasę! W ciągu całodniowego wspólnego wędkowania złowił trzy ponad metrowe szczupaki wystawiając nasze koleżeńskie relacje na poważną próbę
Moją wielką Rapalę zaatakował na szczęście fajny zębacz, więc i mój nastrój wybitnie się poprawił tym bardziej, że łowiliśmy mnóstwo mniejszych ryb , jezioro okazało się malownicze, a lancz i herbata smakowite
Włodek bezpiecznie dowiózł nas do domu, a jego kucharzenie długo pozostanie w pamięci!
Jesienna część urlopu okazała się równie interesująca, może mniej różnorodna i wymagająca, ale wędkarsko i towarzysko ciekawa - po prostu inna.
Na koniec kilka uwag technicznych
-duże gumy Sebile z ukrytym hakiem świetnie wabią, lecz kiepsko zaczepiają
-kolorystyczna mieszanka niebieskiego grzbietu i białego korpusu gumy okazała się bardzo skuteczna
-żółta plecionka pozwala dostrzec w trakcie łowienia więcej
-dwuczęściowe wędziska castingowe (st croix) zachowują się poprawnie, nie zauważyłem róznicy w stosunku do jednoczęściowych .
-warto podróżować
Serdecznie pozdrawiam czytelników
Paweł
- remek, Friko, Guzu i 32 innych osób lubią to
Czasami da się bez muchówki a spin/cast robi swoje... Fajna wyprawa/y. Pozdrawiam.