Kartka z dziennika pstrągowego łazika - początek marca 2016
#relacje #pstragi
Kartka z dziennika pstrągowego łazika
Poprzedni wpis o charakterze ciut ogólnym i refleksyjnym spotkał się z miłym przyjęciem, za co jeszcze raz dziękuje.
Ten natomiast będzie poświęcony „nudzie” – czyli kilka ciekawostek i informacji z pola walki.
Sezon wciąż zmonopolizowany przez pstrągi. Stan umysłu zwiastuje raczej trwanie takiego monopolu co najmniej do późnej wiosny, a może nawet do lata…
Po dość oszczędnej w przygody „zimie” pstrągowej nadeszła jakby wiosna, a przynajmniej już zieleń się budzi do życia i dni coraz dłuższe. Przedwiośnie. Świat przyspiesza i dzieje się.
W tym miejscu muszę wrócić do pewnego zdarzenia z maja 2014 roku. Miało wówczas miejsce coś co określiłem jako „Rumble in the Jungle”. Na podwyższonej wodzie, wśród haszczy zaciąłem w pierwszym podaniu przynęty pstrąga. Branie lokomotywy. Walka adekwatna do nadanej temu zdarzeniu nazwie. W trakcie tego starcia z rybą i żywiołem ofiarą padł mój podbierak. Po prostu popłynął. Odpiąłem go ze smyczy próbując podebrać rybę. Ryba odjechała na hamulcu kolejny raz. A ja wróciłem do walki. Widok odpływającego z nurtem podbieraka mam wciąż przed oczami.
Fotka poniżej czyli uczestnicy "Rumble..." w komplecie :
Na ten odcinek rzeki wracałem od tamtego maja wielokrotnie. Lubię tam łowić. Za każdym razem tak już trochę podświadomie rozglądałem się po brzegach. Może gdzie leży. Może zawisł. No ale skończył się sezon 2014. Potem zima. Wielka woda niosąca drzewa i inne elementy. Podbieraka już nie odzyskałem. Skończył się sezon 2015….
8 marca 2016 idąc na ten odcinek z Przyjacielem opowiadam mu tą historię – o zagubionym podbieraku, którego wyglądałem bez sukcesu. Komentarz : przecież opowiadałeś, że drzewa spływały, to podbierak już pewnie pooooszedł do morza …
Idziemy, łowimy. Miejsce za miejscem. I nagle…
Jakieś 500 metrów niżej, niż tamta walka w maju 2014.
Zdjęcie zamiast 1000 słów…
Jestem przekonany, że szedłem tamtędy wiele razy. Może niedawno przypłynął ? Nie dowiem się nigdy....
Siatka nienaruszona, domowej roboty smycz z przyponu sumowego 200 lb uległa biodegradacji. Rama podbieraka straciła kolor. Ale jest !
Następną wyprawę pstrągową odbędę z moim podbierakiem. Tym odzyskanym oczywiście.
Ile można pisać o podbieraku, zapyta ktoś ? Nie bez racji. Kto raz był na pstrągach odpowie : to super ważne narzędzie. Buty + Spodniobuty + okulary polaryzacyjne + podbierak + wędka + kołowrotek. Można dyskutować o tym co najważniejsze z tego równania. Dla mnie wszystkie składniki są nieodzowne. Zdarza mi się podebrać zdezorientowanego 60taka, który wziął przynętę na dwumetrowej lince w kilka sekund po braniu. Ryba zaczyna młynkować…a kończy w podbieraku. O tym jak podebrać wiosenno - letnią 70tkę podczas brodzenia bez podbieraka nie będę opowiadał. Raz byłem zmuszony to zrobić . Nigdy więcej.
Także czuję się niemal jak „Władca podbieraków” . Mam dwa. Oba JVSy z Raven Fishing. Jeden bezpiecznie jako zapas będzie czekał na swoja kolej. Komfort nie do przecenienia.
Poniżej na zdjęciu, moi dwaj najwierniejsi towarzysze spacerów za pstrągiem. Moją drużynę uzupełnia tripod Manfrotto :
Tego samego dnia, gdy odzyskałem kasarek, miałem okazje obserwować niecodzienną sytuację.Fakt, że dla mnie niecodzienna tłumaczę sobie krótkim stażem wędkującego za pstrążkiem.
Otóż podczas marszu przez płytki, acz szeroki odcinek zauważyłem wjazd ryby na płyciznę. Coś jak boleń w super płytkiej zatoce za ostrogą goniący jedną rybkę aż na brzeg. Tylko, że tu była lita skała, a ryba która wjechała to był pstrąg. Czy dogonił nie wiem . Rzuciłem na ciut głębszą wodę, dokąd wrócił po pościgu. Równe prowadzenie z nurtem. Żadnych wygibasów, po prostu płynąca z nurtem rybka.Na branie nie czekałem 2 sekund. Mucha skasowana. Cała w pysku. Zdjęcie pstrąga poniżej. Agresywny samczyk w całej okazałości (to ten w kropki, nie ten trzymający).
Kilka dni wcześniej miałem okazję uczestniczyć w innej ciekawej sytuacji. Super szybkie miejsce poniżej niewielkiej naturalnej skalnej kaskady . Rzeka dość szeroko rozlana, pojedyncze kamienie na środku dzielnie sterczą ponad powierzchnią wody. Rzucam muchę pomiędzy dwa i spadającą muchę atakuje pstrąg. Taki około 45 cm. Ryba wyskakuje łukiem pół metra nad wodę. Widzę brązowego pstrąga w pozie jak z logo Salmo. Ogon lekko zagięty w dół. Pysk otwarty. W muchę trafia. Ale się nie zacina. Nie było najmniejszych szans. Spada w wodę, spływa w rynnę i się odczepia. Niesamowite są te pstrągi !
We wcześniejszych wpisach deklarowałem wierność muchom. Żadnych innych przynęt pstrągowych do odwołania. Każdy kolejny dzień nad wodą utwierdza mnie w słuszności mojej decyzji.
Poniżej jedna z większych ryb złapanych przez mnie w tym roku. Historia jej złapania, to już kompletnie inne story. Wszystko w swoim czasie.
Sezon w toku, więc piłka w grze…
Pozdrawiam
- remek, HighRider, Friko i 33 innych osób lubią to
Pięknie się czytało jak zwykle - oglądało jeszcze lepiej . Rozumiem , że ta 70 - ka podbierana ręką to na woba z majtającymi się kotwicami ?