Podsumowanie sezonu wędkarskiego 2017
#pstragi #refleksje
Przed rozpoczęciem tegorocznych zmagań z wędką pozwoliłem sobie sformułować trzy wędkarskie cele na ten rok. Podjąłem działania mające doprowadzić do ich osiągnięcia. Ba, nawet miałem okazje odwiedzić akweny, gdzie takie wymarzone ryby żyją.
A ryby miały być takie :
Szczupak 125 cm
Pstrąg potokowy 75 cm
Boleń 80 cm.
Najprościej poszło mi z boleniem. Nie złapałem żadnego sensownego bolenia w tym sezonie. Także klapa całkowita i „wstyd przed Ryśkiem”.
Wyprawa, która miała szansę zaowocować tym BOLENIEM zakończyła się złowieniem nowego osobistego rekordu w jaziu. Lepszy jaź na zdjęciu, niż boleń w planach ?
Jak chodzi o szczupaka, tu podjęta została walka. 10 dni trollingu na pewnym hiszpańskim akwenie dawało nadzieję na spotkanie z krokodylkiem wymarzonych gabarytów. Skończyło się na rybie 121 cm i dwóch 118tkach. Także miarowo zabrakło 4 centymetrów. Te trzy szczupaki pokazałem w poprzednim wpisie na blogu, zatem nie ma co ich powtarzać i w tym wpisie. Rekordu szczupaczego nie poprawiłem, ale mocno poprawiłem moje osiągnięcia jak chodzi o okazowe egzemplarze tego gatunku. Bo za takie uznaję powyżej wspomniane. Mimo nieosiągnięcia celu, mimo braku poprawienia rekordu osobistego, ten rok uznaje ze udany szczupakowo. Nie mam setek metrowych szczupaków na koncie, więc taki rok jak ten mnie cieszy. Do uzupełnienia puli godnych uznania szczupaków warto dorzucić ryby 110 i 104 z tego samego wyjazdu.
I teraz ryba, która mnie napędza. Pod którą planuje sezon wędkarski od kilku lat.
Pstrąg potokowy. Pstrąg potokowy 75 cm ? Nie złowiłem. Nie widziałem. Nie miałem kontaktu z taką rybą.
To wciąż przede mną...
Natomiast ostatniego dnia sezonu, czyli 12 października 2017, wydarzyło się coś. Tą ostatnią dniówkę na moich pstrągowych rewirach zaplanowałem skrupulatnie wcześniej. Które miejsca odwiedzę, gdzie zacznę, gdzie nie pojadę. W końcu miałem tylko 11 godzin nad rzeką. W tym czasie jeszcze musiałem jeść, przemieszczać się, a nie tylko wrzucać przynętę do łowiska…
A zatem planistyka logistyczno / motoryczna w wersji zaawansowanej. Pierwszy wybrany sektor, to taki rewir, w którym zawsze sobie myślę : „stąd kiedyś będę miał życiowego pstrąga”. Łatwiej pomyśleć niż złowić. Sektor ma około 500 metrów długości. Obfituje w miejsca. Takie, że w każdym z nich może być życiowy pstrąg i nie ma prawa do zdziwienia. Ot, taki rewir. Przemierzałem go od początku owego czwartkowego dnia zaliczając kilka delikatnych pyknięć w muchę. Takie branka dyżurnych rybek, które mówią „ jest życie w łowisku”. Ale jak to bywa ostatniego dnia sezonu, planistyka logistyczno / motoryczna narzuciła rytm. Trzeba iść dalej. Ostatnia meta, przed wspinaczką do auta. Jeszcze kilka rzutów. Jeszcze trzy kroki do przodu wielkiego napływu na bystrze. Jeszcze kilka rzutów… BRANIE.
Nie jakaś podwodna masakra dokonana na sztucznej musze, raczej takie branie z zawijasem. Ryba gdzieś z boku się przyczaiła i jak kąsek napłynął skasowała go z boku zwracając w miejscu i robiąc falę. Zacięcie, ryba idzie na środek, na głębsze. Do góry ją, ona w dół. Ale spokojnie. Bez niepotrzebnego kamikaze, tak lubianego przez brzany. Do góry, znów w dół. A zestaw mój podstawowy – SC4SW Popping 14 lb i żyłka 0.25 z męsko ustawionym hamulcem. Trzecia próba do góry a równocześnie już stoję w linii z nią, poniżej ryby, po pas w wodzie. Ryba próbuje mnie minąć, ale widok podbieraka ja zawraca. Już wtedy było widać, że tu jest STAWKA. Delirka i panika w głowie – „bo się zepnie…!!!”. Kolejna próba do góry i skasowanie linki do minimum. Jak dobrze mieć wędkę zwijająca się bez końca, a do tego krótką (7 stóp). Zawrót ryby, chlapanina. Podciągniecie i JEST. Podbierak waży.
Zaglądam – no locha. Ale bardzo zgrabnie zbudowana. Duża, ale jak duża ?
Największa !
Oczywiście do 75 zabrakło. Ale nowy rekord jest. 73 cm!!!
Po zeszłorocznym wyrównaniu 72 (pierwsze 72 miałem w styczniu 2014), jest nowy PB. Zdjęć seria na nadrzecznej półce, oby szybko i do wody. Przecież to pomnik przyrody. Prawem i troską chroniony.
Emocje tryskają! Radość, której skala i intensywność, nawet mnie samego zaskakują. Jakoś takie wypracowane, wychodzone ryby najbardziej mi smakują. Takie wytęsknione, a jednak ulotne, chwile chwały. Złowić coś i tak jakby być zaskoczonym takim zdarzeniem, nie liczyć się z tym, że to się może wydarzyć, to trochę jednak inna radość. Radość zmieszana jest wówczas ze zdziwieniem. Tak miałem z tą rybą na początku 2014 roku. Trafiłem. Tak to oceniam po tych kilku intensywnych sezonach „za pstrągiem”. Teraz było jakby inaczej. Bardziej świadomie, ale jednak tyle różnych czynników musiało zagrać. Idealnie się spasować. Czas / miejsce/ podejście / wybór i podanie przynęty / branie/ zacięcie / hol / podebranie i pewnie ileś tych, których jeszcze nie znam.
Ale taki ostatni dzień sezonu, szczegółowo zaplanowany, który przynosi nowy rekord w mojej wielce faworyzowanej rybie ? REWELACYJNE UCZUCIE, tak to określę.
Kończąc to podsumowanie / relacje, nie będę się bronił, że swoje sezony oceniam przez centymetry.
Przez złowione ryby i zaliczone rekordy czy inne cele. Moje wędkarstwo, samemu przeze mnie dość świadomie zdefiniowane, to nie jest łapanie chwil, zachodów słońca czy obserwacja ważki. To nie są spotkania z kolegami po kiju, zloty, czy odkrywanie nowych łowisk.
Owszem lubię te szczegóły, wyłapuję je i tworzą one dla mnie otoczkę. Przyrodę, zwierzęta, brak ludzi przez cały dzień, gdy przemierzam dzikie ostępy w poszukiwaniu pstrągów.
Ale moim celem są ryby. Interakcja z nimi. Największe ryby, jakie mogę spotkać w łowiskach, które odwiedzam.
To mnie napędza, pcha do przodu. Zmusza do wysiłku intelektualnego, uczy cierpliwości i rozwija. Tak to widzę.
W 2017 nie zrealizowałem żadnego z wyznaczonych celów. Paradoksalnie, sezon uważam za bardzo udany. Zastrzegam, że miewałem lepsze w życiu. Ale ten był lepszy od poprzedniego - 2016. A poprzedni był bardzo dobry. W zeszłym roku byłem więcej dni na rewirach pstrągowych. To się przełożyło na większą liczbę okazowych ryb w kropki. Ten rok przyniósł większą regularność w kontaktach z tymi XL. Złapałem ich niemało na samodzielnie wykonane przynęty (w tym temacie jest wciąż ogromne pole do rozwoju), co oczywiście cieszy. Tego największego złapałem na przynętę wykonaną przez mojego Mistrza… i automatycznie zdefiniował się cel na 2018.
Cel na 2018 : Złowić nowy rekord pstrąga potokowego na samodzielnie zrobioną muchę i samodzielnie zrobić sobie jak najlepsze zdjęcia z tą zdobyczą.
Pozdrawiam
Daniel
p.s. podczas samotnej, nocnej podroży na czwartkowe rewiry odkopałem stary, niesłuchany od dawna materiał \m/
- remek, Friko, Xavi i 44 innych osób lubią to
GRATULEJSZYN ! Co Ty wyprawiasz to się w żadnych normach nie mieści i bardzo dobrze . Zawsze miło się czyta i ryby , które pokazujesz pobudzają wyobraźnię ekstremalnie Pozytywnie zazdraszczam