Przygoda w terenie - czyli co w styczniu może się wydarzyć w trakcie trwania Teleexpresu ?
#pstragi
Pierwsza runda nowego sezonu za mną.
Udana.
Zaskakująco hojnie mnie wody obdarowały w tym pierwszym wejściu antenowym sezonu 2018.
Trochę chyba na wyrost ? Może coś dostałem na kredyt ?
No sam nie wiem.
W każdym razie, marudzić nie będę.
Niecałe 5 krótkich, styczniowych dni aktywnego wędkowania, dwa otwarcia w siwym krajobrazie przymrozków i mgieł...
Także tutaj taki delikatny muzyczny motyw nawiązujący do warunków i do mojej najdzielniejszej wędki pstrągowej - która własnie takie imię nosi \m/
Ale o pstrągach... Wystartowałem na czele imponującej muszej armady. Wyposażony bowiem byłem w taką baterię nowych much ukręconych własnym sumptem,że nie było szans nawet połowy z nich przetestować.
Także pełni nadziei przemierzaliśmy siwy krajobraz, w poszukiwaniu rybek w kropki.
"ŚMY" - bo dwóch nas było - siła optymizmu i perswazji doprowadziła mojego serdecznego Kolegę do dołączenia do tej eskapady dosłownie w ostatniej chwili. I dobrze to wyszło dla nas obu !
Kilka dni pobrykaliśmy razem, połapaliśmy. A potem dwa dni samemu buszowałem .
Tytułowa historyjka rozegrała się ostatniego popołudnia. Także grałem solo. Właśnie w porze owego słynnego telewizyjnego programu parainformacyjnego. Dzień przyniósł kilka rybek, aktywność ryb spadała z godziny na godzinę. Na ostatnią rundę wytypowałem sektor bardzo zróżnicowany. Rzeka to skręca, to przyspiesza, to się rozlewa. By potem znów skręcić...
Gdy wybiła 17ta, w nowych Low Light Ignitorach stanąłem u stóp (czyli końca) długiego, łagodnego zakrętu. Teren mocno zadrzewiony, dno to sekwencja skalnych garbów, naturalnych przelewów przecinających rzekę skośnie po całej szerokości. Pomiędzy nimi głębsze partie upstrzone stosami kamieni o tej porze pokrytych gęstą czupryną zielonych glonów.
Rewir ten, od kiedy używam muszysk odwiedzam z lubością. Standardowymi przynętami spiningowymi łowi się tam ciężko. Nierówności dna, ilość strug opływających kamienie - to nie ułatwia roboty przy pomocy woblerka czy błystki. Wolniej prowadzone muszysko, pracujące dosłownie 10/15 cm pod wierzchem wody jest jakby stworzone do tamtych miejsc.
A może to te miejsca powstały, bym miał gdzie smyczyć muszyskami ?
No w każdym razie bardzo lubię ten obszar. Mimo tego, iż jak chodzi o te największe pstrągi, to obszar pozostał zawsze trochę poniżej swoich możliwości. Które to możliwości oceniałem i oceniam bardzo wysoko.
Zdjęć tego rewiru nie wstawię, bo nie mam
No i wpadłem tam. Słońce już w za niedalekim wzgórzem. Wszystko w cieniu. Mucha zatem super widoczna. Jedziemy. Wychodzi ryba, która mimo cienia jest doskonale widoczna. DUŻA. Brązowa i bardzo chce zabić mój wabik. Przy pierwszym podaniu nie zdąża. Poprawiam. Mucha wpada tam gdzie powinna, idzie tą strugą co należy, mijamy fragment skały, kamień jeden, drugi. Jest głęboczek, gdzie zaparkowało rybsko. Nie widzę błysku. Czuję już go na kiju. Duży brązowy pstrąg. Zacięcie , linki mam ze 3 metry, skutkuje wyskokiem "kloca" nad wodę. Metrowe salto. Spada z pluskiem. Dobrze, że nie ma gapiów Trwa to jeszcze kilka chwil. Ustawiam się poniżej niego. Wędka "Sub Zero" amortyzuje ostatni odjazd. Do góry. Podbierak.... JEST.
63 cm brązu i kropek. Imię jego Marian - od początku 2017 każdy złapany pstrąg powyżej 60 cm otrzymuje imię zgodnie z imieninami danego dnia. Wiadomo - albo damskie, albo męskie. To klasycznie idzie
Sesja foto, wypuszczenie, przewiązanie...
Wracam na ten sam głaz, gdzie stałem gdy się pojawił. Inna struga. Niemal pod drugim brzegiem. Do tego ograniczona fragmentem drzewa leżącym trochę powyżej mnie. Pierwszy rzut trochę za nisko. Drugi blisko drzewa. Trzeci idealnie. Muszysko robi w rynnie. Branie - taki jak bierze duży, aktywny pstrąg gdy napływa coś na niego. Pstryknięcie takie trochę sandaczowe i gwaltowny przyrost masy. Ryba zamyka pysk na napływającym na nią kąsku i wykonuje zwrot. Stąd takie to uczucie. Nie ma wątpliwości - zacięcie na dalekim dystansie nigdy nie jest za mocne . W końcu żyłka i tak się rozciąga. I ryba tnie w górę w tej pseudo rynience i w kierunku głęboczka powyżej skalnego garba na którym stoję. Ekwilibrystka stosowana i po paru susach jestem już w połowie szerokości rzeki. Kilka chwil tańców, ale SUB ZERO, żyłka i mucha wpięta w nożyczki to są mocno na moją korzyść znaczone karty.
Podbierak. Nieudane. Podbierak dwa. JEST.
65 cm i masywny, budzący szacunek, Pan Jan pozuje ze mną do zdjęć.
Kończy się Teleekspress. Kończy się przygoda w terenie.
Pan Jan wraca grzecznie i szybko do wody. Ja w poczuciu spełnienia i zadowolenia rozkoszuję się chwilą.
TROUT FISHING \m/
- remek, Friko, Xavi i 54 innych osób lubią to
Piękna sprawa! Gratuluje! Zazdroszczę Twojemu koledze takiego namawiacza! Takie "otwarcie sezonu" liczy się jak "zamknięcie licznika na bokserze" !!!