Podsumowanie sezonu wędkarskiego 2018
#refleksje #pstragi
Pora podsumować zakończony, przeze mnie, sezon wędkarski 2018. Wyartykułowanie pewnych myśli, refleksji pomaga usystematyzować przemyślenia, podsumowania, wrażenia. Stanowić też może naturalną podstawę do planów na nadchodzący sezon…
W 2017 udało mi się zamknąć sezon PB w pstrągu potokowym.
Pisałem o tym tutaj :
http://jerkbait.pl/b...karskiego-2017/
W moim subiektywnym wędkarskim świecie sprawa to niebagatelna. Ta sama ryba zamknęła też pewien rozdział, skończyłem łowić pstrągi na inne przynęty niż te, które sam wykonam. Także ten sezon był już nie tylko spinnmuchową monokulturą. Był też poligonem doświadczalnym bez wyjścia awaryjnego. Woziłem tylko swoje, zakładałem tylko swoje, łowiłem tylko na swoje. Czas i ryby wyraziły się z aprobatą na temat moich wabików. Co cieszy.
W tym roku w planach był powrót do sumów. Po 4 latach sumowej abstynencji zebrała się mocna i fajna grupa … i byliśmy.
220 centymetrowy otwieracz sumowy z początku marca 2018.
Opisałem to na blogu, nie będę powtarzał.
Kto chciałby, a nie czytał, to tu :
http://jerkbait.pl/b...pańskich-sumów/
Poza tym były pstrągi, od stycznia do października, dwudniowa eskapada nad Odrę, letnia wyprawa trollingowa oraz skalno oceaniczny epizod z wędką w wodach południowego Pacyfiku. Czyli próby łowienia w towarzystwie Rapa Nui ryb w wodach wokół Wyspy Wielkanocnej.
Na więcej nie było czasu / głowy / motywacji . Nie odwiedziłem zapoznanego w zeszłym roku „nowego świata”. Nie byłem w Skandynawii, nie łowiłem w Morzu i nie zrealizowałem 666 różnych pomysłów i idei. Które to nieustannie rodzą się i umierają na etapie rozmów, planów, zamierzeń.
Pstrągowy, a więc podstawowy, sezon był udany. Powiedziałbym bardzo, ale chyba pozostawię to określenie na jeszcze lepszy sezon. Jeśli oczywiście kiedyś się trafi. Wzrosła regularność spotkań z dużymi Pstrągami. Wzrosła regularność ich łapania. Złapałem dwie ryby 70 plus w tym roku. To dopiero drugi rok (po 2014) kiedy mi się to udaje. Traktuje to jako osiągnięcie, bez względu na względność wszelkich miar. Bo czym tak na koniec różni się ryba 69 od 70 ?
Wczesnojesienna 69 cm, Geraldyna.
W mojej głowie się liczą obie, ale ta druga bardziej bardziej. Także tak. Jak wspomniałem w pierwszym akapicie ten pstrągowy sezon oznaczał też przejście kompletnie na przynęty mojego własnego wykonania. Temat wciągający, rozwijający i jestem zdeterminowany wskakiwać na kolejne szczeble doskonalenia swoich przynęt.
Poza rozwojem wabików rok ten był sporym krokiem we właściwym kierunku jak chodzi o świadomość i podświadomość mojego pstrągowania. To chyba przychodzi z wiekiem i godzinami w wodzie. Kilka sytuacji, które miały miejsce w tym roku, a zakończyły się spotkaniami z kapitalnymi rybami można skwitować jako świadome wykorzystanie podpowiedzi z podświadomości w kwestii wyboru łowiska, taktyki łowienia czy sposobu wędkowania. Brzmi bardzo przeteoretyzowanie, ale chyba czuję coraz lepiej te moje łowiska pstrągowe i zaczynam to czucie świadomie wykorzystywać. Dokąd to może zaprowadzić ? Nie wiem, ale też nigdy nie brałem pod uwagę znaleźć się tu, gdzie obecnie się znajduję. Jak chodzi o moje wędkarstwo.
Kwietniowa 70tka. Gabriela. Złapana na początku powodziowej wody.
Pstrągi udane, sumy udane, przygody typu Odra czy Wyspa Wielkanocna udane, ale na tym sezonie długim cieniem rzuca się fiasko wyprawy trollingowej. Pogoda, warunki hydro i apatia ryby przerosły mnie i nie sprostałem byśmy połapali, jak planowałem. Kaliber porażki rośnie wraz z liczbą uczestników. A tym razem 3 osoby zdały się na mnie. Na szczęście są plany by się odegrać i to się kiedyś stanie. Im bardziej sroga nauczka, tym bardziej zaowocuje ona w przyszłości.
Przyszłoroczne plany wędkarskie obejmują oczywiście pstrągi, sumową repetę… i wznawiam projekt, który kompletnie porzuciłem…gdy odkryłem pstrągi. Niby nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody, ale w tym akurat przypadku planuje wejść inaczej uzbrojony i z innym nastawieniem … Ale to już będzie zagadnienie na oddzielny wpis w 2019 roku. Więc też na tym nie chciałbym podawać większej liczby szczegółów na ten temat.
Zatem jeszcze mniej podróży w nieznane, jeszcze bardziej skoncentruję się na "swoich" łowiskach na Półwyspie Iberyjskim. To chyba taki moment w życiu. Cieszy mnie to. Inspiruje. Pochłania. Nie szukam więc na siłę odskoczni, tylko wgryzam się i drążę rewiry. Wiele razy to pisałem, wypracowany sukces smakuje mi najlepiej. A wciąż miarą mojego wędkarstwa jest moje subiektywne poczucie sukcesu / porażki.
Pozdrawiam
- tpe, Efex, lukomat i 15 innych osób lubią to
Zazdraszczam ryb, umiejętności i łowisk. Tyndall na ost zdj też ładny /;-)