Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Bęcki, część 2, czyli pstrągi

Napisane przez Guzu , 19 marzec 2020 · 2450 Wyświetleń

#pstragi

Kilka miesięcy temu poczyniłem retrospektywny wpis traktujący o porażkach poniesionych podczas spotkań ze szczupakami :

 

http://jerkbait.pl/b...zyli-szczupaki/.

 

Wychowałem się i wędkarsko dorastałem na nizinach. Więc moje drogi ze szczupakami krzyżowały się regularnie.
Pstrągi, bo o nich będzie ten wpis, były gatunkiem egzotycznym. Takie ostroboki w kropki.
Do czasu.
W roku 2012 na skutek zbiegu szczęśliwych okoliczności wylądowałem nad hiszpańską rzeką, w której Pstrągi mieszkały i mieszkają.
Z obowiązku kronikarskiej uczciwości odnotuję epizod z 2010, kiedy to z okazji mistrzostw świata w łowieniu pstrągów na sztuczne przynęty rozgrywanych w Andorze, miałem okazję złowić pierwsze rybki w kropki w towarzystwie Andrzeja Lipińskiego.
Niemniej jednak za start moich pstrągowych podchodów traktuję właśnie 2012 rok.
Z racji powyższego historyjek z czasów PRL czy lat 90 tych z pstrągami nie opowiem.

 

Niemniej jednak kilka okazji do łomotu było.

 

Pamiętam sytuacje właśnie z 2012. Letni przybór, idzie trącona, podwyższona woda. Bez pomysłu kręcę się po rzece.
Staje na łagodnym zakręcie, gdzie kilka kamieni na zewnętrznym łuku tworzy wygodne miejsce, by sobie porzucać. Mam ówczesną ulubioną wędkę, czyli 260 cm 12 lb GL3 Loomisa i postanawiam porzucać sobie hermesem.
Lotny, w tym miejscu szeroko. Można poszaleć. Któryś rzut powyżej mnie i szybkie, boleniowe, zwijanie z nurtem z minimalnymi tylko przerwami i nagle BOOM. Nie wierzę. Zacinam. Gdzieś powyżej mnie brązowo złoty jakby łosoś wyskakuje z wody i momentalnie przemieszcza się z nurtem. Nieświadom tego co będzie potem próbuję holować. Nurt zabiera rybę i zaczyna się najdłuższy odjazd pstrągowy na hamulcu, gdy podniesiona woda niesie sporą rybę coraz dalej ode mnie. Dokręcam hamulec do oporu. Loomis zwija się tak, że od tamtej pory wiem jak taki loomis zwinąć się potrafi... trwa to kilka, kilkanaście sekund. I ryba spada. Dygocząc zwijam hermesa i te kilkadziesiąt metrów wybranej linki.
Od tamtej pory hermes miał być moim pierwszym towarzyszem wypraw pstrągowych.

 

Wtedy, latem 2012 jeszcze nie przepadłem za pstrągami, przepaść miałem w lutym 2013. Tu nie było bęcków. Był hermes na szybkim kamienisku podany z nurtem. Branie, które wciąż pamiętam i hol ryby pod 60 cm na tego samego Loomisa.
To był punkt zwrotny. Po tym braniu i tej rybie przepadłem za pstrągami. Do dzisiaj ta ryba to mój największy potokowiec złapany na hermesa. Koniec hermesowej dygresji.

 

Dołączona grafika

 

Rok 2014 przyniósł mi wiele pięknych chwil nad wodą. Wiele rekordów, ale też miała miejsce sytuacja w marcu 2014.
Dzień spędziliśmy eksplorując różne nowe miejsca. By na koniec dnia stanąć na najgrubszej rynnie i tam poszukać czorta.

 

Dołączona grafika

 

Pamiętam, gdy po iluś próbach i zmianach założyłem 13 centymetrowa F13 Rapali i w trakcie autorskiego sposobu obławiania głębokich rynien płytkim dużym woblerem zanotowałem branie z dołu. Bardzo duża ryba podniosła się otwierając wodę i zjadła tą F13. Teraz, kilkadziesiąt holi potem wiem, że tamten pstrąg miał na pewno 65 cm . Albo i więcej. Wziął na przeciwko mnie. Na środku nurtu i mieląc wodę spływał z nurtem. Dość mocny Lamiglas, plecionka i próba przyciągnięcia ryby na spokojną wodę zakończyły żywot agrafki . Zostałem z kocią mordą. Pstrąg z wielkim kolczykiem.
Z tamtego dnia mam więcej zdjęć, bo byliśmy we dwóch.

 

Dołączona grafika

 

Nie da się wszystkich wyciągnąć.

 

W maju tamtego roku, trafiłem deszczowy weekend. Rzeką płynęły takie ilości traw i gałęzi, że łowienie woblerem było niemal wykluczone. Co chwile coś łapał. Wtedy dałem szansę gumowym imitacjom ryb. Podawanych równym tempem równo z nurtem. Drugiego dnia takich prób moją przynętę skasowała ryba, która do dziś uważam, za najgrubszą walkę z pstrągiem, jaką dotychczas stoczyłem. Branie w miejscu, gdzie nurt z płaskiego skalnego tarasu wpada do takiej bani z głębszą wodą. To wszystko na podwyższonej, deszczowej wodzie. Ja poniżej tejże bani. Za mną kilkadziesiąt metrów szypotów z wodą do kolan, kaskadami i skalnymi progami.
Walka typu "rumble in the jungle". Zatrzymałem rybę powyżej siebie. Niezliczone wyskoki, próby podbierania. Utopiony podbierak, dosłownie. W końcu lądowanie przy brzegu. To wszystko w nurcie i brodzeniu po skałach. Po prostu 8 cm gumka wpięła się tak, że musiałoby coś pęknąć. Bo na wypięcie nie było szans.
Taką mam pamiątkę po tamtej majowej przygodzie.

 

Dołączona grafika

 

A podbierak odzyskałem niemal 2 lata później. W marcu 2016, znajdując go w bocznym korycie na bardzo niskiej wodzie.

 

W 2015 roku do arsenału weszły jednohaczykowe muchy. Liczba ryb, które w 2015 i 2016 mi spadała po braniu i krótkim holu była niesamowita. W porównaniu z kolczastym, dwukotwicowym woblerem, taka przynęta z jednym hakiem wymaga rozwinięcia umiejętności holowania. Zacząłem eksperymentować z hakami na przegubie, montażu much na trzonkach z drutu. Głównym motorem tych działań było i pozostaje dążenie do zmniejszenia spadów i zwiększenia skuteczności kontaktów z rybami. Pamiętam mgliste przedpołudnie w styczniu 2016, gdy przy temperaturze plus 1, słabej widoczności i parującej rzece, ryby po prostu chciały zabić muchy. 25 zdecydowanych ataków w podawaną z nurtem skaczącą przynętę i jeden 40tak w podbieraku. Po tamtej mgle byłem pewien, że trzeba wdrożyć COŚ, a nie motać imitacje na drop shotowych hakach 5/0 ....

 

Niemniej jednak najlepsze modele muszysk na hakach aż do końca 2017 chadzały ze mną na ryby. Tak bardzo je lubiłem, tak bardzo im wierzyłem. Aż na zakończeniu sezonu 2017 pobiłem swój rekord potokowca na nieswoją przynętę. I tamtego dnia postanowiłem już przestać łowić na nieswoje.

 

Dołączona grafika

 

Pani Serafina o długości 73 cm wraca skąd wyszła do muchy.

 

Gdy po rekordowo dobrym początku sezonu 2019 nosiłem już tylko swoje przynęty w portfelu, chodzę bowiem za pstrążkiem z kelnerskim portfelem o długości 20 cm. Nie spodziewałem się, że strata jednej ryby może jeszcze wywołać takie emocje.
Ale w kwietniu 2019 miało to miejsce. Duże, głębokie karpiowe rozlewisko przechodzi gwałtownie w skalne tarasy. Ryby wychodzą na te płycizny na żer. Nie wiem wciąż kiedy tam będą, a kiedy nie. Ale odwiedzam to miejsce maniakalnie. O różnych porach dnia. Wiele razy w trakcie sezonu. W 90% wizyt nie widzę NIC, czasem przeleci kormoran wystraszony z tego karpiowego matecznika, ale czasem... Była godzina do zmierzchu. Cały dzień zaplanowałem tak, by znaleźć się tam własnie około 19. Tak to sobie wymyśliłem. Nawet po drodze przesiadywałem na kamieniach nie chcąc wejść przed zaplanowanym wejściem antenowym.
Z daleka widziałem kilka chlapnięć. Coś się działo na końcu płycizny. Gdy tam dotarłem... Na półmetrowej wodzie skalnego blatu. W czystej wodzie, samiec potokowca, określmy pod 70 cm, gonił jedną rybkę. Wyglądało to jak boleń goniący ukleje. Tylko to był pstrąg. W rzece pstrągowej, na płytkiej wodzie. Widziałem kłapnięcia pyskiem, rybkę co chwilę lecącą nad wodą. I tak chyba trzy albo cztery razy, kilkanaście metrów ode mnie. Niewiele myśląc rzuciłem muchę mniej więcej w tamtą stronę. Kilka szybkich obrotów. Pstrąg skończył pościg i zawraca na głębie. Zobaczył moją muchę. Z impetem leci w stronę muchy, oczywiście wszystko obserwuje zwijając przynętę. Ładuje w wabik. Zacinam. Na płytkiej wodzie otwiera się kipiel. Lewo prawo. Młynki. Zaczynam ustawiać się poniżej ryby i próbuje uspokoić sytuację nie holując za brutalnie. Trwa to 10/ 15 sekund. Kolejny młynek i mucha wypada a ryba bez paniki oddala się w kierunku głębi karpiowej. Widzę samca, hak, kropki. Odpłynął.
Ilość qrw wykrzyczanych wtedy stojąc po kolana w wodzie chyba uratowała mnie od połamania wędki o kolano. Ale było blisko. Od tamtej pory przy każdej okazji jestem w tym miejscu, ale nie dane było mi trafić w moment i obecność...

 

Przez ostatnie lata dużo już pstrągów udało mi się podebrać. Niektóre można określić nawet mianem Pstrągów. Ale każdy udany hol to wielka radość. A każda strata to zawsze żal i złość. Może to moje ambicjonalne podejście do zagadnienia ? A może to chodzi właśnie o te pstrągi. Bo jak dotąd żadnej rybie tyle czasu, zaangażowania, pracy umysłowej nie poświęciłem.

 

Dołączona grafika

 

Muzyczna wkładka, taka na czasie :

 






Daniel te miejscówki w których łowisz - jak ciężki jest to teren ? Standardowo ile robisz km dziennie na takim pstrągowaniu ? Da się iść brzegiem czy raczej musisz iść wodą , czy musisz mieć kolce do brodzenia itp. Może któryś z kolejnych wpisów temu byś poświęcił bo zastanawiam się jak wygląda taka "logistyczna" częśc Twojego pstrągowania

Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
19 mar 2020 20:18

W sobotę, na Redze, miałem po dalekim rzucie w dół,  strzał w różowy twister.  Ryba spadła po kilku sekundach holu, idealnie dopasowanym sprzętem. Salmo trutta m. trutta są równie podłe jak potoki.. a może jeszcze bardziej.. :) 

    • Guzu i Krzysiek P lubią to

W sobotę, na Redze, miałem po dalekim rzucie w dół,  strzał w różowy twister.  Ryba spadła po kilku sekundach holu, idealnie dopasowanym sprzętem. Salmo trutta m. trutta są równie podłe jak potoki.. a może jeszcze bardziej.. :)


Główna różnica, że przy trociach spotyka się dwóch gości. Jeden dwunożny, drugi gość wpłynął do rzeki.

Przy pstrągach grasz z lokalesem terytorialista, na jego terytorium
    • Pumba, Krzysiek P i DominikSy. lubią to

Moja ulubiona kapela :) 

    • Guzu i Krzysiek P lubią to

Daniel te miejscówki w których łowisz - jak ciężki jest to teren ? Standardowo ile robisz km dziennie na takim pstrągowaniu ? Da się iść brzegiem czy raczej musisz iść wodą , czy musisz mieć kolce do brodzenia itp. Może któryś z kolejnych wpisów temu byś poświęcił bo zastanawiam się jak wygląda taka "logistyczna" częśc Twojego pstrągowania


Techniczny wpis na blogu już był. Tam poszło bardziej w kierunku kamizelek itd
Jak chodzi o chodzenie to wszystko zależy od łowiska. A to zależy od pory roku i poziomu wody.
Jak są niskie stany to jezdze na rzeki, gdzie chodze woda. Szczególnie latem.
Zima chodzenie brzegami jest łatwiejsze, jezyny są w odwrocie.
Generalnie to na przestrzeni kilku sezonów z robienia tego czy innego odcinka tej czy innej wody staram się na podstawie pory roku/ wody / dotychczasowych wyników wytypować najlepiej rokujące miejsca na spotkanie z Grubym. Ilość nigdy mnie nie interesuje.
Do zeszłego roku mogę powiedzieć, że udawało się iść w tym aspekcie do przodu. Regularności i wyczucia.
Ten rok hydrologicznie / epidemiologicznie i ogólnie jest tak wystrzelony poza ramy, że można powiedzieć, że jeszcze nie zacząłem sezonu... O ile zacznę

Miałem na myśli bardziej aspekt terenowo-kondycyjny. Przyznam że mi łowienie pstrągów kojarzy się głównie z koniecznością przemieszczania w bardzo tudnym terenie. Ale wiadomo że wody pstrągowe są różne. Zastanawiam sie czy u Ciebie to jest tak że możesz sobie podjechać na parking blisko rzeki, do której nie masz dużo do przejścia a jak masz to jest relatywnie płasko np.  czy też jest typowy sajgon, gdzie rzeka wije się w wąwozie , trzeba raz po raz przeprawiać się na drugą stronę bo brzeg jest niedostępny, do tego ciagle góra-dół itp. Dobrym wskazaniem tego na ile teren był wymagający jest to ile litrów płynu musisz wypić po rybach ;)

    • Guzu, Efex i bob74 lubią to
Tak. Obowiązkowy Parking blisko rzeki. Schodki. Potem trawnik. W większości miejsc stolik. Gdzieniegdzie stolik + krzesełka.

:)

Miłego weekendu.
    • Efex i Pumba lubią to

Tak. Obowiązkowy Parking blisko rzeki. Schodki. Potem trawnik. W większości miejsc stolik. Gdzieniegdzie stolik + krzesełka.

:)

Miłego weekendu.

Ale możesz wędkować z leżaka cały czas czy możesz czasami wstawać?  ;)

    • Guzu, Pumba i Krzysiek P lubią to

Ale możesz wędkować z leżaka cały czas czy możesz czasami wstawać?  ;)


Z krzesła najlepiej. Staram się przynajmniej
    • Efex lubi to

Są rzeki pstrągowe płynące przez odcinki łąkowe albo szerszych dolin gdzie dostęp jest relatywnie prosty. Może nawet i stolik z krzesełkiem albo jakaś wiata nad wodą by się znalazły... łowiłem na takich. Po prostu ciekawy byłem jak do wygląda w Hiszpanii. Ale ok, widzę że źle zrobiłem zadając to pytanie. Obiecuję, że wiecej już nie będę ;)

    • Guzu i Efex lubią to
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
20 mar 2020 17:41

Paweł, nie obrażaj się, nie ma żadnego powodu. Do tej pory, na rybach czas trawiąc, lubię spać na ziemi - co jest dziwactwem dla większości.. Pytając, zaprezentowałeś podobne extremum, ale o przeciwnie skierowanym wektorze.. czyli też jesteś niezłym dziwakiem..:)  

    • Guzu, Efex i Fatso lubią to
Nie retuszuje teł.
Czasami wstawiam zdjęcia z szerszym planem, gdzie mnie widac.
Czy tam jest gdzieś łąka/szeroka dolina czy inne tego typu tereny ?

Unikam takich miejsc i odcinkow.
Myślałem, że to jasne.
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśnione.

:)
    • Efex i Pumba lubią to

Za te Twoje pstrągi, za świadomość, powtarzalność - planowość niemalże - z jaką je łowisz należy Ci się.... flaszka, całus, czy co tam chcesz. ;) W każdym razie ja mam Cię na liście - krótkiej liście - spinningistów przed którym bym się zawsze pokłonił z szacunkiem.

P.S. Jak to się stało, że w 2010 w Andorze łowiłeś z Andrzejem i się nie spotkaliśmy?

    • Guzu lubi to

Za te Twoje pstrągi, za świadomość, powtarzalność - planowość niemalże - z jaką je łowisz należy Ci się.... flaszka, całus, czy co tam chcesz. ;) W każdym razie ja mam Cię na liście - krótkiej liście - spinningistów przed którym bym się zawsze pokłonił z szacunkiem.
P.S. Jak to się stało, że w 2010 w Andorze łowiłeś z Andrzejem i się nie spotkaliśmy?


Bardzo dziękuję za te słowa .

Oczywiście że się spotkaliśmy Tomku
:)
Poznaliśmy się, ja to dobrze pamiętam.
Bo poznałem Was wszystkich, chocby na uścisk dłoni. Ja byłem tym, który Wam zorganizował pozwolenia na trening :)
:)
Tego dnia, gdy pojechałem z Andrzejem, Ty gdzieś poszedłeś na jakiś skalny odcinek. Tyle wiem ;)
    • Sayonara lubi to

No popatrz. Całkiem mi to umknęło. Ale ja byłem tak podjarany tymi rzekami i scenerią w jakiej łowiliśmy - że miało mi prawo umknąć. :)

    • Guzu lubi to
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
22 mar 2020 11:00

Właściwie to nie wiem czego się spodziewałem, ale włączyłem sobie to disco :) I powiem Ci Danielu, że to świetnie pasuje jako podsumowanie tych wszystkich bęcków.. Nie poczuj się urażony.. tak jak nasz brach Friko..:)

    • Guzu lubi to

Właściwie to nie wiem czego się spodziewałem, ale włączyłem sobie to disco :) I powiem Ci Danielu, że to świetnie pasuje jako podsumowanie tych wszystkich bęcków.. Nie poczuj się urażony.. tak jak nasz brach Friko..:)


Niszowość czaru plasajacej muzy odzwierciedla niszowość poruszanych tu zagadnień i prezentowanych postaw :)

Zdrowia Sławku !
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
22 mar 2020 15:12

I nawzajem.. i bez paniki.. I łów pięknie.. i  niech Ci trochę spadają.. :)

    • Guzu lubi to

Listopad 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
181920 21 222324
252627282930 

Ostatnie komentarze