Miasto Lina
Miasto Lina
„kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopce, hej” to usłyszałem opowieść skąd to się wzięła nazwa mojego rodzinnego miasta - Lublina. Podobno w zamierzchłych czasach gdy szukano nazwy dla grodu, poproszono księcia aby to on nadał nazwę. Tenże książę (nieznany z imienia ani zawołania) powiedział aby nadać miastu imię od ryby, którą pierwszą się złowi. Niestety wyciągnięto dwie naraz, i powstał problem czy nazwać gród od szczupaka czy od lina. Książę jak Salomon wskazał, że od tegoż dylematu: szczupak lub lin - miasto zwać się będzie Lublinem.
Bajka jak bajka, bo językoznawcy wywodzą nazwę od imienia Lubla. Tak więc Lublin jak i Warszawa mają swoją baśń o powstaniu nazwy, bo przecież Warszawa też nie pochodzi od Warsa i Sawy a od imienia Warcisława (tak samo jak Wrocław) co powtarzam za jednym z moich ulubionych autorytetów językowych czyli za profesorem Miodkiem.
Co do obecności linów w mieście to obecnie można je spotkać w Zalewie Zemborzyckim, gdzie w zeszłym roku tuż po zarybieniu „wędkarze” mieli żniwa na tym gatunku, bo Zarząd Okręgu nie wprowadził zakazu wędkowania tuż po wpuszczeniu ryb do zbiornika. Miało to nawet swoje odbicie we wnioskach kół do ZO, aby po zarybieniach wprowadzać czasowy zakaz wędkowania ale Zarząd odpowiedział, że „ zakaz wędkowania 7 dni po zarybieniu nie jest zasadny”. I tak oto w tym naszym grajdole wiadrami dorzucamy ryby a obok stoją wędkarza i z zapałem je wyciągają, zgodnie z przyjętymi limitami (czyli 4 sztuki lina dziennie, każdy powyżej 25 cm).
- Friko, Kuballa44, MarcinZet i 1 inna osoba lubią to
Kto wymyśla takie legendy....
Łowisz może na granicznym odcinku Bugu ?