Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Sanowe migawki cz 3

Napisane przez thymalus , 19 kwiecień 2016 · 3563 Wyświetleń

Sanowe migawki cz 3
Zgodnie z obietnicą pora docenić kobiety....

 

Lato, temperatura ze 30 stopni, San. Dla znających rzekę charakterystyka miejsca - w dół od mostu w Lesku, zakręt rzeki w lewo (oczywiście patrząc z prądem) czyli miejsce pod skałką. W dół za zakrętem prosta płań, bród i tzw. drugi zakręt. Maniks łowi przy brodzie, ja dwieście metrów powyżej a na zbyrkach pod skałką Sylwek. Ćwiczę lipionki, które nie są zbyt chętne do współpracy. Jeszcze za wcześnie za duża lampa trzeba poczekać na wieczornego chruścika, kątem oka obserwuje Maniksa, a ten zachowuje się w debilny dla mnie sposób. Kładzie suchą muchę, a gapi się w przeciwnym kierunku. Coraz bardziej przyspiesza podążając z prądem. Wytłumaczenie mam jedno - musiał zobaczyć nieprawdopodobne wyjścia do suchej. Przyspieszam i ja. Jak relacjonował nam Sylwek, widział to tak - najpierw jeden zasuwa na zakręt, następnie drugi to i on doszedł do wniosku że coś się dzieje na wodzie i też pognał za nami. Kiedy jestem bliżej Maniksa dostrzegam, że w "głowacicowej" rynnie na drugim zakręcie ktoś jeszcze łowi. Kiedy dochodzę bliżej widzę że dziewczyna. Stoi w wodzie w woderach, łapie na przepływankę długim kijem. Powoli znikające za wzgórzami słońce doskonale oświetla jej sylwetkę. Kiedy jestem jeszcze bliżej widzę co mojego kolegę tak przyspieszyło. Dziewczyna ma na sobie wodery i... tylko wodery. Wygląda to zjawiskowo... Kiedy jesteśmy już niebezpiecznie blisko dziewczyna wychodzi na brzeg i zakłada kostium. Zza zakrętu wyłania się jej chłopak. Ma ją na oku....

 

Miejsce przed skałką, które nazywamy "szachownica". Obozowisko kilku namiotów i kilku przyczep. Oczywiście wszystko wędkarze. My też odpoczywamy rozłożeni na zielonej trawce. W rzece piwko się chłodzi. Sprzęt złożony pod namiotem kumpla. Czekamy na wieczór. Nawet w tą lampę ryby jednak wychodzą. Dwóch panów w pełnym rynsztunku, gumiakach grzeje się w płytkiej wodzie usiłując coś złowić. Nic im nie wychodzi. Podobno strasznie niesympatyczne, zarozumiałe buce.
Agata, dziewczyna kumpla widząc ich wysiłki i słuchając wcześniej przechwałek prosi mnie o wędkę. Jako jedyny mam zmontowaną. Na końcu nasza tajna mucha :) Nie jest to mój wymysł ale chłopaków. Zaznaczam, że czasy to "przedkaczodupowe" rok bodaj 1988 p.k.e (przed kaczą erą). Muszka haczyk #18 - 20 rzadko większy. Tułów, krótki ogonek i w miejscu skrzydełek pętelka z kilku promieni lotki kaczki. W "pętelce" zatrzymuje się powietrze utrzymując muszkę tuż pod powierzchnią. Prosty emerger do zrobienia przy pomocy CDC w minutę. Ale kiedyś to było coś. Kulki styropianu w pończosze też się dowiązywało. :)
Wracamy do koleżanki. Potrafiła się posługiwać muchówką całkiem nieźle. Zgarnęła moją wędkę zarzuciła tylko trampki na nogi i w kostiumie wlazła do rzeki. Panów grzecznie spytała czy może łowić koło nich. Tylko idiota by się nie zgodził bo wyglądała świetnie. My jak w kinie rozłożeni na brzegu czekamy na przedstawienie. Panowie tonem eksperckim skomentowali nieporadne dość rzuty i... zamilkli. Przy tej muszce nie widać często oczka przy braniu. Na wodzie robi się mały "wgórek". Agata to akurat doskonale wiedziała. Oni nie widzą wyjścia, ona zacina i holuje.... Wstrzeliła się jak rzadko... - Rafał 33, mały - krzyczy do mnie. Niezła mucha. Znów holuje - ten większy! - woła. Po chwili melduje - ze 36. Za kilka rzutów znów hol. kolejny i kolejny. A w facetów jakby piorun strzelił. Cicho siedzą, gul im skacze ale podłażą coraz bliżej. Widać, że tak ich ciekawość pali co to za mucha, a głupio im zapytać. W końcu jeden nie wytrzymuje, a nie na robaka łowisz? Pokaz no co tam na końcu? I lezie do Agaty. Darek, jej chłopak pokazał jej szybki ruch ręką. Odstrzeliła muchę, pana z przykrością powiadomiła, że muszka odfrunęła i z niewinną miną wróciła na brzeg.

 

Późny listopad. Przyjechałem na San samotnie. Maniks nie mógł, a ja miałem akurat wolne na uczelni. W planach lipionki i głowacica, a na długie wieczory nabrałem książek. Ponieważ było zimno zdecydowałem, że nie zamieszkam "dziadka". Przemilczę gdzie mieszkałem choć być może niektórzy z opisu się domyślą. Willa, na piętrze wokół domu taras przedzielany szklaną szybą przy kolejnych pokojach. Co prawda jest lodówka na dole ale ponieważ w nocy są przymrozki jakieś żarcie trzymam w reklamówkach na tarasie. Radyjko gra, ja sobie czytam. Tak jakby coś się kręciło po tarasie. Zdaje mi się. Za jakiś czas radio zamilkło na chwilę i znów wydaje mi się że coś szeleści na tarasie. W końcu myślę, że kot dobiera się do moich zapasów. Idę sprawdzić. Otwieram drzwi, wychodzę na taras i staje jak wryty. W rogu tarasu w kucki siedzi chłopak. Jest golusieńki i trzęsie się z zimna. Pierwsza myśl jakiś wariat. Ten coś chce powiedzieć ale jest tak zmarznięty, że nie bardzo mu idzie. Bardziej z gestów domyślam się w końcu o co chodzi. Przez ścianę mieszka córka gospodarzy. Chłopak był u niej na bara bara ale mamusia szybciej wróciła. Bał się skakać z pierwszego piętra i uciekł na sąsiedni balkon. Panienka zaś ciuchy zrzuciła mu na dół. Dałem mu ciuchy, pozbierałem te spod domu. Posiedział u mnie, herbaty popił, po flaszkę skoczył i zakończyliśmy imprezką.

 

Schodzę Sanem od Łączek. Rybki akurat dość fajnie biorą. Łapię na "pędzelek", czyli jedną z najbardziej ukochanych much. Diablo prosta, brązowy ogonek, tułów paw, skrzydełka "pędzelek" z promieni piersiowych kaczki pochylony do tyłu jak w chruście i brązowa jeżynka. Muszka skuteczna rano, wieczór, we dnie i na pewno w nocy ale nie sprawdzałem bo nie wolno.
Przede mną ktoś łowi. Widzę sznur, który lata "do góry nogami". Nie wiem czy uda mi się obrazowo to opisać. Wymach do przodu kiedy kładziemy czy suszymy muchę wygląda z boku tak, że pętla rozwija się od góry do dołu. Inaczej mówiąc przypon z muchą są wyżej. Tymczasem to co widzę wygląda tak, że przypon i mucha idą dołem i rozwijają się do góry. Sporo czasu sprawiło mi nauczenie się takiego rzutu. Tak łowiła Pani Janina. Przemiła, przesympatyczna nauczycielka z Częstochowy. Miała elegancki jak na tamte czasy sprzęt bo muchówkę Abu i kołowrotek Diplomata 156 oczywiście również Abu i charakterystyczny plastikowy koszyk na ryby. Miała sporo ponad 50 lat. Paliła papierochy jak parowóz i przy fajeczce przegadaliśmy chyba z godzinę. Przyjeżdżała nad San z mężem i razem wędkowali. Mąż zmarł nagle dwa lata wcześniej. Przyjeżdża dalej sama z sentymentu, a głównie żeby powspominać. Widziałem jak bardzo tęskni za mężem. Opowiadając o tym jak łowili był najpierw błysk w oku i radość, a potem oczy robiły się szkliste. Panią Janinę spotkałem jeszcze raz dwa lata później. Łowiła niezwykle elegancko choć jak pisałem w przedziwnym stylu. Czasem tak rzucam jak mam silny, boczny wiatr. Unika się władowania muchy i przyponu na linkę przy mocniejszym dmuchnięciu....

 

cdn






Już miałem iść spać, a tu niespodziewanie wpis. Przed snem zrobiłem sobie małą podróż nad San, dziękuję :)

"Muszka skuteczna rano, wieczór, we dnie i na pewno w nocy ale nie sprawdzałem bo nie wolno." 

 

 To zdanie mnie rozwaliło ;) :D

... naprawdę tylko wodery ?   :o

    • Marcin Rafalski lubi to

Uwielbiam czytać Twoje wspomnienia. Wiele miejsc znam, bywałem tam nie raz... aż łezka w oku się kręci gdy przewijają się obrazy. Ah, Pani w samych woderach niestety nie spotkałem ;)

Proszę o jeszcze!

Kazdy odcinek to jeszcze fajniejsza lektura .

I pisze to BEZ wazeliny :)

 

Juz sie nie moge doczekac Migawek cz. 50 :)

    • Friko lubi to
Zdjęcie
Marcin Rafalski
20 kwi 2016 20:02

T

 

Kazdy odcinek to jeszcze fajniejsza lektura .

I pisze to BEZ wazeliny :)

 

Juz sie nie moge doczekac Migawek cz. 50 :)

Nie liczył bym że nawet Kolega Thymalus ma równie interesujący materiał na 50 odcinkow. To może ja coś dodam... O kobietach, zwłaszcza skąpo ubranych i rybach łącznie nie mam zbyt wiele wspomnień. I niewiele z nich nadaje się do publikacji. To wobec tego może o gołych facetach !? Lata temu całe gdzieś w końcu 70-tych maszerujemy późnym  paździenikiem nad starorzecza opodal miejscowości O.  Pech kolegi. Na małym mostku na odpływie przechylił się przez poręcz sie by oblukać wodę. Pudełko z kilkoma Rapalami zrobiło plummm... Trzeba wiedzieć, pomijając wielką na owe czasy wartośc materialną były to rzeczy nie do zdobycia. Cóż było robić ? Rozpalamy ognisko, kolega rozbiera sie do rosołu, włazi wody i stara się namacać nogą pudełko. Udało się ! Pełne zanurzenie i skarb odzyskany. Delikwent wyskakuje jak oparzony(a raczej zamorożony - było około 2 stopnie) pędem biegnie w las by choc nieco się rozgrzać. Po kilkudziesięciu sekunadach z lasu dobiega przeraźliwy ryk. Nie, nie naszego znajomka. Kobiety !  Po prostu jakaś niewiasta skaracała sobie drogę ze stacji kolejowej do wsi przez las...Naraz wprost na nią wybiegł nagi jak go Pan Bóg stworzył, mężczyzna. Nie dziwota że krzyczała. No i  był poranek w końcu paździenika... szron na trawie jeszcze gdzie niegdzie..

Druga opowieść jest jeszcze bardziej pikantna. We wsi P. ( wieś w gronie muszkarzy bardzo znana) mieszkał pewien człowiek o którym powiadano, że w dawnych, złych czasach miał sporo na sumieniu. Ale może to tylko plotka...Lubił tez zaglądać do kieliszka. Wielu wędkarzy popijało z nim w jedynym miejscu z wyszynkiem. Po pewnej szczególnie obficie zakrapianej sobocie ów pan wyszedł na drogę przebiegająca srodkiem wsi. Po drugiej stronie był przystanek na którym odświętnie ubrani(niedziela) lokalsi czekali na autobus Jakby tu powiedzieć ów człek już w latch..no nie wiem jak oględnie... no robić zaczoł to za co Pan Bóg dąsał sie na niejakiego Onana. Wieś podzieliła się na dwa obozy. Kobiety: taki stary a taka świnia..Mężczyźni: taki stary a jeszcze może ho, ho...

Tyle o gołych dziadach 

    • joker, Paweł Bugajski i Andrzej Stanek lubią to

Zapewniam, że na 50 odcinków starczy, Na razie jest o jednej rzece :) O paniach też jeszcze będzie ale już nie nad Sanem. Chociaż znad Sanu przypomniała mi się  jeszcze jedna historia. Pewien znajmy przyjechał nas San niewędkarsko. Mówiąc wprost z kochanką przyjechał. Panna niebrzydka tyle, że o IQ pelargonii ale wszak nie o intelekt koledze chodziło. Poszła koszmarna woda nie do łowienia, a lampa była przeokrutna to wpadliśmy po piwko, a panna zażyczyła sobie wódkę typu Zefir (dla młodszych czytelników były papierosy Zefir i wódka Zefir - obie używki miętowe). Udaliśmy się nad wodę przy szachownicy, Nikogo nie było więc panna opalała się toples. My po piwku,w końcu ona chce wódeczki. Marek, jej przyjaciel odkręca nakrętkę, a tu zonk. Butelka dodatkowo zatkana plastikowym korkiem. O kolanko, o łokieć, patyczkiem i za żadne skarby tego ścierwa wydłubać się nie dało. Kilkadziesiąt metrów od nas jest asfalt i zakręt. Zza niego wyłania się kolumna harcerzy, Maszerują dzielni chłopcy operacji Bieszczady ileśtam po zdobyciu jakiejś sprawności wiewiórki spryciulki czy innego kuchmistrza obozowego. Panna na ten widok za flaszkę i biegnie do nich podrygując wesoło cyckami, Ten wzrok chłopców na rozpustną dziewoję. A ta z caleka krzyczy: chłopcy, macie scyzoryk pożyczyć?! Jak dobiegła las rąk z finkami wysunął się  w jej kierunku. Flaszkę otoworzyła, a chłopcy mieli niezapomniane widoki.

***

Marcin ten Pan w wiosce na P. Jeśli myślisz o wiosce, gdzie kilkanaście lat mieszkałem to zapewne ów Pan co wiele miał na sumieniu miał wysoki stopień... To nie jest plotka, miał wiele na sumieniu. Z jego udziałem, mam historię która jest tak niesamowita, że... Przyjdzie czas na moją miłość,czyli dorzecze Gwdy to ją opowiem, 

Zdjęcie
Marcin Rafalski
20 kwi 2016 21:37

Wiem, wiem...specjalnie napisałem by nieco utrudnić identyfikacje.  Mówimy o tej samej osobie. W tej wiosce działy się rózne rzeczy o których jako mieszkaniec zapewne wiesz dużo więcej. Czekam więc na Gwdę ! 

To jest wioska, która miała niesamowity klimat. Moja "ulica" powinna się nazywać Muszkarska :) Drugi dom, Czarek genialny muszkarz. 30 metrów dalej po przeciwnej stronie ja, obok przez plot Jan P. kadra polski uczestnik Mistrzostw Świata, za mną Cyprian, już w latach osiemdziesiątych licencjonowany przewodnik wędkarski na Alasce, a na co dzień dziekan instytutu filologii klasycznej i przez jakiś czas filozofii; Na przeciw mnie zmarły w ubiegłym roku Andrzej, animator z łódzkiego semafora, zawdzięczamy mu m.in  Zaczarowany Ołówek, Przygody kota filemona itd. Na mokrą muchę łowił.... genialnie. Kawałek dalej Roman, znów legenda muszkarstwa. Po drugiej stronie rzeczki najwybitniejsza postać czyli Andrzej Pukacki. Bliżej Gwdy Bogdan, kawalek dalej Paweł Bugajski i Andrzej Zdun. Plus kilku okazjonalnie łapiących na muchę oraz słynne schronisko gdzie przyjeżdżało wielu.

Mega smaczne to wszystko.

Listopad 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
181920 21 222324
252627282930 

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze