Nalle Puh
Finlandia świętuje dziś Itsenäisyyspäivä, czyli dzień niepodległości, przed 101 laty wydartej upadającemu Imperium Rosyjskiemu. W Tampere – jak i w wielu innych miastach stopniowo zapadającego się w objęcia zimy kraju – nie mogą się już doczekać wieczornych fajerwerków do obowiązkowego wtóru dramatycznych tonów poematu symfonicznego Finlandia narodowego kompozytora o szwedzkim, co prawda, nazwisku, lecz prawdziwie karelskiej duszy. Zainspirowany podniosłą atmosferą dzisiejszego święta, postanowiłem i ja dorzucić do obchodów swoje trzy grosze, a jako że i ja obchodzę dziś mały jubileusz – dokładnie bowiem rok temu, dzięki nieodżałowanej Szkole wiązania much jerkbait.pl i "Sztuki Łowienia", podjąłem pierwsze próby własnoręcznego wykonywania sztucznych muszek – postanowiłem poświęcić niniejszy wpis narodowej fińskiej muszce, czyli Nalle Puh.
Kubuś Puchatek (bo chodzi tu o tego dokładnie niedźwiadka z książek A.A. Milne'a) powstał – jak donoszą źródła – w imadle fińskiego muszkarza Simo Lumme w 1968 r. Niezwykle w Finlandii popularny, niemal czczony jako element skromnego, w gruncie rzeczy, narodowego dziedzictwa, dorobił się, oczywiście, niezliczonych modyfikacji i wariacji. Podstawowe reguły pozostają jednak niezmienne: Nalle Puh ma pływać wysoko i najdłużej jak się da, a dobrze zawiązany to taki, którego wciągnięcie pod wzburzoną powierzchnię wartkiego bystrza przysporzy trudu nawet okazałemu pstrągowi.
Potrzebne będą:
Haczyk do suchych much w rozmiarze 6-12 (tutaj: 10), o nie za krótkim trzonku.
Nić w odcieniu z okolic pomarańczowego (tutaj: UNI 8/0 Rusty Brown).
Cienki drut miedziany (we współczesnej praktyce często zastępowany lżejszą żyłką, w końcu to pintaperho, czyli mucha "powierzchniowa").
Jako materiał na skrzydełka, a właściwie uszka, bo rozmawiamy tu w końcu o misiu, tradycja wskazuje nieuniknienie kłak niedźwiedziego futra, jednak w nowoczesnym i postępowym kraju, jakim niewątpliwie jest Finlandia, zastąpienie go materiałem syntetycznym przyjmowane jest z pełnym zrozumieniem, a nawet aprobatą: Hareline Para Post Wing (tu w kolorze Brown Caddis) sprawdza się w tej roli doskonale, wykazując się kto wie czy nie lepszą pływalnością, niż oryginał. W tym miejscu warto przypomnieć datę powstania muchy Nalle Puh – 1968 rok – i zauważyć, że w świecie materiałów muchowych zmieniło się od tego czasu bardzo wiele: syntetyczna przędza zamiast niedźwiedziego futra, cienka żyłka zamiast drutu, antron czy SLF zamiast foki – to niekoniecznie są zgniłe kompromisy, i być może pan Simo Lumme sam chętnie by sięgnął po niektóre z tych materiałów, gdyby 50 lat temu istniała taka możliwość.
Po przywiązaniu do trzonka drutu (który później będzie potrzebny jako owijka), mocujemy u góry haka wiązkę przędzy na tyle grubą, by rozdzielona na pół pozwoliła uformować skrzydełka uszka. Ważne, by przędzę umocować na całej długości trzonka, formując z niej wyporną bazę dla pękatego korpusu. Pamiętamy też – szczególnie jeśli jesteśmy, jak ja, początkującymi i mamy ten problem często – by między skrzydełkami i oczkiem zostawić dość miejsca na przednią jeżynkę: zostawienie 1/4 długości trzonka nie będzie przesadą, choć w kolejnych podejściach pewnie odstęp ten nieco zmaleje. Następnie dzielimy wiązkę przędzy na pół i za pomocą niezawodnego "ósemkowania" formujemy uszka: uniesione i skierowane nieco do przodu.
Następny krok to przymocowanie piór koguta na jeżynki: przednią i tułowia. Tradycyjnie pióra te mają odcienie brązu, w mniejszym lub większym stopniu wpadającego w czerwień. U mnie przednia jest ciemnobrązowa, w kolorze Coachman Brown, a na tułowiu ruda w siemieniatym ubarwieniu Dark Barred Ginger – bo takie kapki akurat mam (dysponując długimi, "genetycznymi" piórami robiłem eksperymenty z zastosowaniem tylko jednego pióra na całą muchę, wówczas jednak zakończenie – bo gdzieś z przodu trzeba "złapać" drut po owinięciu jeżynki – wychodziło nieestetycznie i zdecydowałem się pozostać przy tradycyjnych rozwiązaniach). Po zainstalowaniu obu jeżynek nić wiodąca wędruje na tył muchy.
Przychodzi czas na uformowanie korpusu z dubbingu. Oryginalna receptura zaleca do tego celu mieszankę 50% pomarańczowego i 25% żółtego foczego futra oraz 25% zajęczego ucha. "Weźmisz czarno kure..." Walory futra foki jako dubbingu akurat cenię na tyle, że jestem w stanie odsunąć od siebie cisnący się przed oczy obraz czarnych, okrągłych oczu i wilgotnego noska foczego oseska, jednak ograniczam się, mieszając kolor pomarańczowy z naturalnie przezroczystym (dla żółtego nie miałbym specjalnie innych zastosowań) i wkrawając do kłębka trochę sierści z zajęczego ucha. Procenty zaś zostawiam ekonomistom i opojom.
Uwaga z dziedziny "oczywistości dla początkujących" jest taka, żeby, szczególnie gdy w grę wchodzi foka, nie nakładać zbyt wiele dubbingu na nić (którą nie zaszkodzi posmarować woskiem, jak kto ma pod ręką). 3-4 cm to góra; na korpus wejdzie oczywiście więcej, ale zawsze lepiej dokładać i dowijać po trochu, niż zmagać się z luźnymi, rozsypującymi się kłakami.
Dubbingiem dojeżdżamy do skrzydełek/uszek i tam zostawiamy nić. Następnie piórem przymocowanym wcześniej do tego właśnie celu "palmerujemy" korpus, by na samym końcu przymocować pióro drutem, którym wracamy w stronę uszek, wzmacniając jeżynkę tułowia. Drut przywiązujemy i obcinamy bądź ukręcamy, po czym nawijamy przednią jeżynkę: ja zazwyczaj nawijam ją od oczka w stronę uszek, gdzie już czeka nitka, którą skręcam, by ścieśniając zmniejszyć jej grubość, po czym mocuję koniec pióra trzema nawinięciami i po jeżynce przemieszczam się aż do oczka i tam zakańczam finiszerem. Po wszystkim przystrzygam uszka do pożądanej długości.
Nalle Puh jest gotowy, ja zaś mogę przyłączyć się do Finów świętujących na rynku albo ograniczyć się do celebracji w domowym zaciszu (aczkolwiek widocznego na zdjęciu piwa Karhu nie polecam nikomu do takich, ani żadnych innych celów, jest ohydne i kupiłem je, a właściwie wysłałem po nie Żonę, wyłącznie dla efektu).
Na koniec, a właściwie w ramach post scriptum, mała refleksja, która spłynęła na mnie na marginesie korekty powyższego tekstu: jaka właściwie jest polska "mucha narodowa"? Mamy coś takiego? Mam szczerą nadzieję, że nie jest to Parkinson ani inny pedałek...
Tampere
grudzień 2018
- Guzu, lukomat, Sławek Oppeln Bronikowski i 7 innych osób lubią to
Odnośnie much narodowych, to przychodzi mi do głowy hiszpańska
Pozdrawiam z Barcelony