Wracając kiedyś z ryb znad jeziora Mjörn, zajechaliśmy wraz z kolegami do małej miejscowości Grimeton w południowo-zachodniej Szwecji. Znajduje si ę tam spektakularny zabytek kultury technicznej – radiostacja Varberg, wpisana na początku XXI wieku na listę UNESCO.
Radiostacja została oddana do użytku w 1924 roku. Jej najważniejszymi elementami był alternator Alexanderssona wielkiej mocy (jedyny pracujący do dzisiaj) oraz antena zawieszona na sześciu gigantycznych masztach o wysokości 127 metrów. Radiostacja używana była do radiotelegrafii transatlantyckiej. Później obiekt adoptowano do innych celów – np. utrzymywania łączności z łodziami podwodnymi czy – po dobudowaniu kolejnego masztu – jako nadajnik telewizyjny. Dzisiaj stary nadajnik włącza się kilka razy do roku, m.in. w Wigilię Bożego Narodzenia, nadając specjalne komunikaty alfabetem Morse’a. W głównym budynku radiostacji znajduje się dziś interesujące muzeum, w którym można zobaczyć wspomniany alternator. Warto też pospacerować po całym terenie i przyjrzeć się osiągnięciom techniki międzywojnia.
Ważną dla nas Polaków ciekawostką jest fakt, że radiostacja Varberg miała bliźniaczy odpowiednik w Polsce, w Babicach pod Warszawą (nasza radiostacja była nawet ciut większa). Tylko te dwa obiekty radiowe w Europie kontynentalnej miały zasiąg transatlantycki. Nasza radiostacja spełniała rozmaite funkcje cywilne i wojskowe. Z Babic nadawano na przykład audycje Polskiego radia dla Polonii amerykańskiej.
Po zajęciu Warszawy przez Niemców radiostacja służyła do utrzymywaniu kontaktu z okrętami podwodnymi Kriegsmarine. W styczniu 1945 roku maszty zostały wysadzone przez Niemców. Dzisiaj można zobaczyć jedynie zrujnowane budki strażnicze z napisem „Czuwaj”, fundamenty masztów, ruiny budynków technicznych oraz bloki mieszkalne dla personelu. Przy ulicy Radiowej stoi też pomnik upamiętniający dawna stację.
Po zwiedzaniu radiostacji Varberg naszła mnie refleksja, jak bardzo nie potrafmy docenić własnej historii i osiągnięć. W kilka lat po odzyskaniu z trudem niepodległości już szliśmy ścieżką szybkiego rozwoju. Mało kto dziś pamięta, że II Rzeczpospolita to zbudowany od zera port w Gdyni, to lwowscy matematycy z Banachem i Steinhausem, to Centralny Okręg Przemysłowy, nowoczesne obserwatorium astronomiczne na szczycie Pop Iwan, to bombowiec Łoś, samolot RWD, Stefan Bryła i pierwszy spawany most na świecie, to najsilniejsza stacja nadawcza w Europie (Raszyn), pociąg Luxtorpeda, kolejka linowa na Kasprowy, a także polscy kryptolodzy, którzy rozszyfrowali Enigmę. A można do tej listy dodawać jeszcze długo.
To wszystko runęło, bo napadło na nas dwóch „sympatycznych” sąsiadów, a reszta świata wykorzystała i zostawiła na pastwę losu. Szwedzi nie mieli takich problemów, ich historia potoczyła się inaczej – zachowali neutralność, sprzedawali Niemcom rudę z Kiruny i dzisiaj mają nietkniętą radiostację Varberg, świetnie zachowaną starówkę w Sztokholmie i praktycznie każdy jest tam milionerem, bo mają majątki przejęte po rodzicach, dziadkach… Dwie jakże różne drogi, które symbolizuje los dwóch bliźniaczych radiostacji.
Można oczywiście dyskutować, kto zdecydował lepiej, mądrzej, kto zachował się „jak trzeba” w takiej trudnej sytuacji. Czy nie szafowaliśmy za bardzo krwią. Ale dajmy spokój z teoriami, że jesteśmy jako naród gorsi od innych, niezdolni do robienia wielkich rzeczy również w czasie pokoju, że brak nam zdolności i determinacji do rozwoju własnej nauki, techniki czy własnego przemysłu. To historia obeszła się z nami okrutnie, bo kierowaliśmy się zasadami, a za to zostaliśmy potraktowani jak „frajerzy” - perfidnie podpuszczeni, a potem oszukani. W efekcie wybito nam całą elitę i cierpimy na tym aż do dzisiaj, a na dodatek próbuje się nas kłamliwie wrobić w różne niecne działania („Polish death camps”), kształtując w naszych rodakach poczucie winy i niższości. Nie dajmy się na to nabrać. Powinniśmy wyzbyć się niepotrzebnych kompleksów, bo to przeszkadza nam, aby stać się w pełni wolnymi ludźmi z aspiracjami i poczuciem własnej wartości.
- Friko, Guzu, tlok i 10 innych osób lubią to
Dzięki Piotrze za mądry tekst.... ja bym w nawiązaniu do tego co napisałeś jeszcze zapytał - czy w ogóle mieliśmy jakieś pole manewru między tymi dwoma totalitarnymi reżimami... i czy ostatecznie w ogóle coś mogło zależeć od naszych decyzji.
Szwedzi mają jeszcze jeden ciekawy epizod.... zagranicznych transferów i legalizacji środków finansowych III Rzeszy pod koniec wojny i bezpośrednio po jej zakończeniu - dociekliwi znajdą informacje na ten temat