Asertywność wędkarza ...
- Wieczorami obejrzałem kilka filmów o kręceniu much szczupakowych - wniosek - długa ale ciekawa droga przede mną. Gościu wywijał takie triki … że daną sekwencję musiałem oglądać po kilka razy. Normalnie iluzjonista.
- W piątek dostałem książkę „Fly Fishing for Pike” - dziękuję! O niej jeszcze napiszę. Świetna i chyba wszystko czego mi potrzeba.
- W tej samej kopercie znalazłem dwie muszki. Te zapowiadają pierwsze muchowe wyzwanie. Dlaczego? Są niedokończone … Ostatni etap należy do mnie. Motywujące!
- Może jeszcze dzisiaj zamówię kilka materiałów muchowych - wiem już jaki potwór wyjdzie spod moich niezgrabnych paluchów ...
W głowie chodzą mi tematy o Catch and Release bo ... patrzę i zaczynam dostrzegać "made in Poland", które ... zaczyna jakościowo przypominać "made in China" z początkiem lat dziewięćdziesiątych. Czy to dobrze? Czy to źle? Hmmm w psychologii znalazło by się stosowne określenie, które cechuje stan obecny ale obrazowo można opisać to tak ...
Asertywność - w skrócie umiejętność obrony swoich granic. Jeden z elementów - mówienie NIE (wielki skrót myślowy). Temat szczególnie modny w latach 90 kiedy jak grzyby po deszczu wysypało się wiele szkoleń i książek na ten temat. Asertywność była w modzie. Była trendy. Ci co mówili tylko TAK, od razu zaczynali mówić NIE ale … po kolei.
Zróbmy małą zamianę i przenieśmy się na grunt wędkarski. Brak asertywności = killowanie wszystkiego na potęgę. Czyli jeśli coś złowię ... to ... nie potrafię odmówić sąsiadowi, który jak ten kot w Szreku patrzy na nas wielkimi ślepiami i jak te mewy w "Gdzie jest Nemo" mówi "daj, daj, daj ... daj". Zatem ... do wora bo nie potrafimy powiedzieć "nie”. Poza tym … niekiedy z przyzwyczajenia mówimy „tak”. Nawet nie bierzemy pod uwagę tego, że możemy powiedzieć „nie” - w pale się nie mieści ... bo skoro pokolenia brały, ja brałem ... to trudno wyskoczyć z tego bezpiecznego i dobrze znanego nam świata.
Na drodze pojawiają się jednak szaleńcy. Coś pierdzielą o C&R, złów i wypuść. Początkowo pojawia się zaprzeczenie ... W różnych formach - łatwo wyśmiewać bo to nasz naturalny mechanizm obronny świadczący o bezradności. A jak emocja zarezonowała to ... na światło dzienne wychodzi kolejny mechanizm - stary zrób coś z tym. No więc ... robimy niekoniecznie logiczne rzeczy. Zaprzeczenie, agresja ... Czyli jak wypuścisz, to na łowisku Ciebie wpuszczą ale ... do wody. Albo doczekasz się ... innego epickiego określenia np. "ty ... poje... wszyscy w domu"? Tyle białka, dodać jeszcze bułkę poznańską i będzie zbilansowane żywienie rasowego kulturysty - białko, tłuszcz i na dodatek węgle ... piękne co?
Ale idźmy dalej ... prędzej, czy później ... dochodzi do nas, że w tym "Złów i wypuść" coś jest. I tak jak z asertywnością. Chcemy nauczyć się mówić NIE - stanowczo, łagodnie i bez lęku jak to Król Fijewska w swojej książce mawiała. Bo NIE daje wolność. Bo NIE daje szacun. Bo NIE buduje a nie rujnuje. No więc idziemy na kurs asertywności. Tam podstawy teoretyczne, później praktyczne. Siedzimy w parach i uczymy się odmawiać. Na początku nie jest łatwo. Niestety na kursach nacisk kładzie się głównie na „NIE” (w naszym przypadku wypuszczanie) jednocześnie pomijając wiele innych istotnych obszarów asertywności …
I tak szło coraz lepiej ale .... i tu pojawia się pułapka, o której za chwilę. Odbieramy dyplom i pierwszą belkę ... pierwszy stopień wtajemniczenia. Wychodzimy na miasto i ..... Jak myślicie co się dzieje?
NIE, NIE, NIE. Jak odbicie wahadała. Oczywiście w drugą stronę. Teraz sąsiad lekko mówiąc ma przerąbane. O cokolwiek nie poprosi ... dostaje automatyczną odmowę. Tak z urzędu. Mamy poczucie dobrze wykonanej pracy, spełnienia misji, czujemy w sobie moc zmiany świata, moc stwórcy ... Co więcej zaczynami być kapłanami NIE. I tak niestety ... staruszka przechodząca przez ulicę prosząc nas o pomoc z automatu otrzymuje z liścia - NIE. Powstaje karykatura tego co mogło by wyglądać dobrze. Stajemy się ortodoksami, zawzięcie walczącymi z najdrobniejszym przejawem naszej byłej słabości, albo słabościami środowiska. Z czarnego w białe. Czy tak to musi wyglądać?
Na szczęście ... z czasem adept asertywności zauważa, że coś jest nie tak. Środowisko jakby uboższe w znajomych. Dziwnie patrzą spode łba. Jedni oświecenie osiągają wcześniej inni ... muszą przejść swoją drogę by dotrzeć do własnej prawdy. Z biało-czarnego robią się odcienie szarości i myślenie. Włącza się świadomość, poziom mistrzowski - edukacji przez przykład, a nie nakazy. Z agresji w łagodne mówienie. Z bezradności, że inni nie wypuszczają, w poczucie własnej siły w to, że od każdego z nas zależy poziom wędkarstwa … tego nad wodą i pod wodą.
Filozofia C&R. Wyrażenia tego używam z pełnym zamysłem. Filozofia (wg. Wikipedia) rozumiana jako nauka, która stawia sobie za zadanie prawdziwe i obiektywne poznanie danego przedmiotu. Zamiast twierdzenie - pytanie, poszukiwanie. Zamiast wycinek, całościowe podejście - odpowiednie przygotowanie wędkarza, studiowanie biologii ryb, dobór sprzętu, osprzętu i ... co najważniejsze ... dopiero na samym końcu wypuszczanie złowionych ryb.
A tak na prawdę chciałem napisać o fly vs jerk. Czyli czy istnieje miłość między spinningistą a muszkarzem? He he he ... Rozważania czysto teoretyczne, luźne przemyślenia ale ... C&R huczy we mnie ostatnio.
Remek
fot. Piwoluka
- lukomat, Sławek Oppeln Bronikowski, Paweł Bugajski i 11 innych osób lubią to
Ogródkami podchodzisz, ale dobrze że w ogóle podchodzisz .. Z c&r nie wyszło idealnie. Mało co wychodzi idealnie, ale zawsze można skorygować kierunek i założenia.. jeśli tylko widzi się niedoskonałości..Nic nie jest doskonałe, ale przecież zmierzamy w tą stronę..
Wyszło bardzo entuzjastycznie. Asertywność poszła na służbę ortodoksji, c&r się zradykalizował do absurdu