I po świętach
Fajna zima, nie jest sucho. Tak jakby pora deszczowa. Sikorki przyleciały za nami do miasta Łodzi i co rusz zaglądają przez okno. Z tęsknoty? Od wigilii dnia przybyło marne trzy minuty, na szczęście za trzy dni przybędzie nam cały rok.. i znów będę nieukontentowany. Eee.. co tam ja..
Pani Strzępka, tutejsza przedstawicielka kobietów uciśnionych - cierpi jeszcze większe katusze, ale i powód ma bardziej zasadniczy - ta jej pozłacana i ciągle wilgotna pani, czeka w foyeur nadaremnie..
Zgnojona przez ludzi Odra dalej nie ma farta. W październiku, w Sejmie - nie czytacie, no nie? - odbyło się w jej intencji spotkanie grupy dość specyficznych interesariuszy. Opozycyjnych partii, fundacji, tzw niezależnych organizacji zależnych finansowo i kilku przedstawicieli PZW. W zastępstwie strony społecznej - bo reprezentantów nadodrzańskich gmin, samorządów, pośrednio ani bezpośrednio poszkodowanych nie było. Nikt nie wyłamał się ze swojej powinności, albowiem co służba to służba! Tylko jeden człowiek, przewodniczący Rady Naukowej przy ZG PZW, pan Bogdan Wziątek nie gegał politycznie, ani nie klepał ekologianckich farmazonów. Co w niczym nie zmienia finalnej konkluzji, chyba z góry założonej, mieszczącej się w niesłychanie intelektualnie ponętnej maksymie, ale i prostej jak cep - jebać pis! I nic więcej !
Bomba - mamy więc uniwersalną receptę! Nic nie trzeba robić, badać, dochodzić, nie trzeba żadnego wspólnego wysiłku, współpracy i przeróżnych starań. Jebać - to jest to!!
Jak wiemy albo i nie wiemy, fishingu nie da się zubożyć do samego łowienia. Tzn. da się - ale jednak nie wypada Koło świąt jest trochę więcej luzu - wprawdzie teraz w przedpokoju ręcznie cyklinuję parkiet, albo cyzeluję stiuk wenecki w kolorach ziemi, ale przed Bożym Narodzeniem zajmowałem się, z jeszcze większą radością i zapałem odnawiałem mój stary muchowy kuferek. Co to takiego?
Ano drewniana, dwuczęściowa walizka o wymiarach 60 na 30 na 10, kryjąca wszystko co potrzebne do mojego prowincjonalnego flytierstwa. Dolna część podzielona jest na przegródki, w nich wszystko od narzędzi, chemii i drobnych materiałów po historyczne nieprzydasie. Na niej montuję dwa blaty - jeden do imadła, i dwóch wkręcanych sztyc służących do montowania bateryjnego światła, dużego podświetlanego szkła powiększającego, białego ekranu poprawiającego widoczność no i odkładania nielicznych narzędzi. Stare proste imadło prosto z Indii, z nawęglanymi szczękami z łódzkiego Prexera. Pod nim mini śmietniczka o barwach i kształtach tak dla oka rozkosznych, że nie mam sumienia jej używać. Drugi - coś a la mały stół w argentyńskich barwach, do wszystkiego..
W górnej części walizki, za blendą z błękitnego polaru upchane mam tyle ile wejdzie skór, piór, sierści itd itp. Mam tam nawet kawałki wełny wyprute trzydzieści lat temu z Irka swetra - jak dotąd najlepszy materiał na tzw swetrowce czyli domkowe chrusty, a także sierść ze zdechłego kreta, ostrzyżonego nad Bobrem przez Krawata, nożyczkami do skórek wycyganionymi na moment od miłej pani recepcjonistki. Niestety nie mam tam flashy, crashy ani antronu. Brokatu i uranu też,,
Wszystko retro
Ma swój urok - nawet nie wygląda jak amerykański bench, czyli cepelia wystudiowana, ani tym bardziej nie przypomina koszmarnych luxury z aliexpress. Tuning niewiele pomógł, wieku ukryć się nie da..
Kiedyś to były czasy
- peresada, Marcin Rafalski, Pisarz.......ewski Piotr i 4 innych osób lubią to
Sławek, jak są ryby to fikuśnych materiałów nie potrzeba...