Było, minęło
Na belkach daszka i zimujących na nich wiosłach, para sierpówek założyła gniazdo. Nad samym środkiem stołu. Rok temu zajęły czeremchę, ale i tak lęgną się w starym gnieździe na lipie. Zidentyfikowałem nieznanego gościa w karmniku - to jest krzyżodziób. Bardzo nieśmiały ptak..
Wiosna jest w fazie gwałtownej i bohaterskiej, nie sposób za wszystkimi odsłonami nadążyć. Dzika śliwka w trzy dni dała radę zamknąć cykl pokwitania, spod nóg wylatują wielkie chrabąszcze, a nad brzozami buczą roje owadów. Jaskółki wirują w amoku..
Górniak w żałobie. Odszedł na zawsze Józek, prawdziwy chłop spod Sieradza. Wysiadło zdrowie, obrzydła monotonia, dokuczyła życiowa samotność. Handlował tylko tym co na jego polu urosło, a talent i rękę miał nieprawdopodobną. Nie usłyszą już paniusie i pańciowie jego morderczych wiców. Targnął się, bez żadnej litości
Oficjalne otwarcie sezonu połowowego nastąpiło. Wędkarski świat tradycyjnie przybył pofiglować w rybiej porodówce. ale się specjalnie nie ukontentował. Nieliczne szczupaki błyskawicznie wybyły, prognozy pogody zniechęcały, wabiły wybiegi supermarketów i oferta tv. Tu poszerzę.. Najlepsze branie i największą publikę ma kanał naszego aktualnego hegemona, Ostentacyjnie komunizujący - czy może nawet żydokomunizujący, serwujący tutejszym wykształciuchom i dorobkiewiczom amerykańską szmirę, przodujące afirmację plus obowiązkowe ideolo, co to są podstawą postępowego światopoglądu. Podobno kolory też maja najlepsze. To jest prosta kontynuacja peerelowskiej telewizji, medialna tuba neomarksizmu.. czyli obowiązkowy wybór krajowej postkomuny, do kulturowego awansu aspirującej..
Przy żonie leżąc, całkiem przypadkiem obejrzałem program pt. Nagi instynkt przetrwania. Nigdy bym nie pomyślał, że zmiany cywilizacyjne tak bardzo przeorały łeb populusowi. Całkowicie bezradni i bezsilni panowie, prawidłowo wypasieni i wydziabani , z lipnymi muskułami wypracowanymi na siłce, sprawiają wrażenie jakby im wyłącznie zależało na prezentacji jak najbardziej zajebistego wizerunku. Pan cały tydzień pozował z profesjonalnym łukiem w ręku, i nic innego nie wychodziło mu lepiej. Po czym zrezygnował - może z głodu, może ze wstydu. Nic praktycznego nie potrafią Godząc się nawet z myślą, że większość to tzw. geje, zdumiewa mnie ich zagubienie. Próbują przeczekać, licząc dni głodówki i niewygód, pokornie oczekując na zbawienie i końcową punktację. A jak już upolowali zwierzę, to mieli wyrzuty sumienia i było im łyso
Jest rok 1969, pierwszy dzień wakacji. W prościutkim radio zmontowanym z niczego przez Tadka, brzęczy festiwal polskiej piosenki w Opolu. Koczujemy we czterech łebków nad rzeką Wartą, w krzakach tuż przed wsią Sucha. Trwa socjalistyczna bieda, ale szałas odporny na deszcz i wiatr stawiamy w pól godziny. Z kawałka płótna i przemodelowanej kępy wikliny. Pod nim palenisko i zapas drewna. Mamy tylko koce, rajfle, tenisówki i bawełniane koszulki. Przyjechaliśmy pociągiem na półgapę - za małą wziątkę dla konduktora. Tak jak w Moskwa - Pietuszki! Rzeka jest brudna i nieprawdopodobnie rybna. Ja jeden nie mam gruntówki, no to spada na mnie obowiązek pilnowania drogocennych spodni, moich ABU, gotowania mięty, wymyślaniu obiadów i złowienia kilku szczupaków na kolację. W starorzeczach są tylko szczupaki, dziesiątki jeśli nie setki..
Kumple stoją rzędem na brzegu przykosy i na przepływankę ciurkiem łowią świnki, certy, leszcze. Największe uwędzimy! Całą zimę gadaliśmy o wyższości wędzenia ryb w konstrukcji na biegu skleconej z darni, patyków, błota i ziemi. I solidarnie jedliśmy to prawie surowe paskudztwo..
Wieczorem, na glinianej skarpie, na luźno płynącego trupka łowimy tajemnicze sandacze. A nocą w płytką rynnę pod naszymi nogami, zaraz za tatarakiem - przypływają sumy. Zwykle nie dajemy im rady.. bo śpimy jak zabici..
Jedzenie to jedna wielka improwizacja. Czysta woda z rowu melioracyjnego, chleb ze smalcem, makaron z dźemem, placki a la podpłomyk, kartofle wycyganione albo ukradzione z pola, ryby, raki, z ciekawości; żaby, małże i ślimaki. Asceza z rozmysłu - nie jakiś plenerowy suplement pierdolonej biedronki !
Nigdy już tam nie wrócę, popsułbym wszystko..
- Marcin Rafalski, Paweł Bugajski, Komar i 10 innych osób lubią to
Krucze, w rajflach na ryby !? To przegięcie ! Powodziło się ! Ja swoje, w tym czasie co najwyżej na imprezy zwane wtedy prywatkami lub spotkanie z pcią odmienną, zakładałem.