i tak dalej
Tylko kukurydza została na polach. Na zalewie wyleciały ostatnie ochotki, czyli za tydzień, dwa, brzegówki odlecą. W Świątnikach na gnieździe drepce samotny bocian. Świetną robotę robią komunikaty RCB, bo jakoś tak skrajnie alarmistycznie zapowiedziały opady deszczu i wiatr, przez co metroseksualni na ścigaczach i ślizgaczach, co do jednego, nie przybyli nad wodę. A takie to to wypasione, takie profesjonalne..
Dawno nie byłem na otwarciu roku szkolnego, teraz też nie byłem, ale przechodziłem pierwszego pod szkołą razem z Reksiem. Reksio musi do dzieci. Całkiem sporo gimbusek jest wydziabanych i roznegliżowanych. Chylińskie małe?!
Na zakończonej niedawno oddolnej inicjatywie pt Campus Polska Przyszłości - ufundowanej jednak przez Konrad Adenauer Stiftung i OSF Sorosa - ustalono rozwojowe priorytety dla Polski. To mają być skrobanki, co jest poniekąd logiczną kontynuacja podobnie prymitywnej filozofii - jebać, jebać, wypierdalać Nur fur idiotes!
German Found i Soros mają gigantyczny wpływ na całość naszego życia; wybory, politykę, gospodarkę, kwestie światopoglądowe itp. Jak np niezależny, springerowski Onet, tak sprawnie formatujący umysły tubylców. Polskich think tanków reprezentujących nasze interesy, ciągle nie widać. Bezmyślne, równie bez wysiłkowe ekologianctwo, tak często spotykane na forach, to nic innego jak prosta pochodna narzucanej nam od lat optyki. I dowód umysłowego bezwładu. Teraz, kiedy powódź niszczy ludzki dobytek, a Dzierżno pada identycznie jak rok temu Odra, wyniknąć oczywizda może, a jak może, to i musi, tylko jeden słuszny wniosek - jakakolwiek próba planowania czy prowadzenia gospodarki wodnej jest w tym nieszczęśliwym kraju poczytywana jako czysta dewiacja Jest niedopuszczalna w myśli , słowie ani czynie, albowiem stanowi straszliwą ingerencje w bliżej nieokreślone prawa przyrody. Szczególnie u nas, w kraju półpustynnym
Powodzie na dolnym Śląsku powtarzały się od zawsze, a potwierdzeniem tego banalnego faktu są zapiski i kroniki, od czasów chrztu Polski. O ile ktoś chce wierzyć w słowo pisane! Tyle, że wszyscy bez wyjątku władający tą krainą, chcieli i potrafili na niej gospodarować. Mała i duża retencja była odwieczną zasadą, i świetnie funkcjonowała jako fragment prawidłowo prowadzonej gospodarki wodnej. Dziś wychodzi przed publikę ministerek razem z ministrą, oby dwa bardzo ekologiancko natchnione i oficjalnie obiecuje koncept z gatunku wyjątkowo utopijnych, czyli budowę moczarów i mokradeł w górach i na pogórzu. Co skądinąd jest marzeniem wszystkich ochooyałych od nadmiaru łykniętego propagitu
Nawet uchodzący za środowiskowy autorytet Pan Stanisław Cios, nie uniknął pokusy gęgania z ekologianckiego klucza, podpierając siłę swoich argumentów, obowiązkowa mantrą o złych ludziach powodujących równie złe zmiany.. co skądinąd jest sprzeczne z półboskim statusem właśnie osiągniętym przez nowoczesnych człowieków. Zdolnych do zarządzania kosmosem, biologią, wszystkimi prawami natury, epidemiami itd.
Za poprzedniej komuny, młodzi i starzy konformiści przy każdej możliwej okazji podpierali swoją przodującą nawijkę inną, starszą formą nowomowy - budowali socjalizm z ludzką twarzą, dzielnie zwalczali błędy i wypaczenia, kierując się w walce, aktualną zarządzoną linią partii..
Wrócił do nas mój kolega Krzysiek, znany w mieście Łodzi jako Krawat. Wrócił w trumnie, nieżywy. Wyprawa po złote runo, fatalny miała koniec.
Poznałem go w łódzkiej Resursie, na początku lat 90. Dziwne to było spotkanie bo urodził się i mieszkał we wsi Zabiele, kilometr od Dolistowa na Biebrzą, a pod oknami jego domu, przejeżdżaliśmy wcześniej wielokrotnie. Łowienie ryb miał we krwi Łowił wówczas bardzo modnie - tyczkami, odległościówkami i bolonką, ale świat spinningu i muchy wciągnął i zjadł go momentalnie z kopytami. Miał fenomenalną łatwość uczenia się - jednoręczna muchówkę ogarnął w jeden weekend za tamą, a tak zideologizowaną dwuręczną, w trakcie jednodniowego wyjazdu na Drwęcę. Kilkanaście lat łowiliśmy razem, bośmy mieli równy poziom pasji. Wyjazdy były łatwe i bezproblemowe, nie było żadną kwestią czy pojedziemy - tylko gdzie pomkniemy tym razem. Noclegi i jedzenie jak najprostsze, ale łowienie już na maksa. Cale maratony. Na kępie Bieniewskiej leżą nasze graty - butla, patelnia, blaszane kubki..
Krawata miłość, ta wyspa
Przegrywamy na wiele różnych sposobów. Zawsze przegrywamy z nieuniknionym, ale bardzo często ponosimy klęskę w starciu z samym sobą Niech dobry Bóg wybaczy Krawatowi tą ludzką marność, a wielkość dostrzeże..
Dekady temu, mało wówczas z biznesowego łba znany "nasz Jurek", lansował na falach rozgłośni harcerskiej Towarzystwo Przyjaźni Chińskich Ręczników. Co kompletnie nic nie znaczyło, ale ciemny tłum i tak to od ręki kupił! Historia lubi powtarzać się jako farsa, tak więc na forum jerkbait, całkiem niespodziewanie ujawniło się Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Scyzoryków. Co też kompletnie nic nie znaczy.. ale trzeba przyznać, że sekretarz Xi też ma niekiepski łeb do interesów.
A tłum, jak to tłum
- Marcin Rafalski, Paweł Bugajski, mohave i 6 innych osób lubią to
Mowa o nieingerowaniu w prawa przyrody , to frazes nad frazesami i śmiech na sali.
To tak jakby twierdzić , że warszawskie ZOO jest ostoją dzikich zwierząt.
Pamiętam , że dawno temu pisałeś o Krzyśku (Krawat) . [*]