Cześć Panowie,
Fajnie, że znalazłem ten temat.
Mam w swojej okolicy rzeczkę, którą zacząłem objawiać w zeszłym roku pod kątem pstrąga. Okazało się, że latałem po 100km a tu pod domem znalazły się takie ryby.
Ale nie o pstrąga mi tu chodzi...
Tak jak pisałem wyżej - jest to mała rzeczka, z umiarkowanym nurtem, która ma w najszerszych miejscach 8-10 metrów. Głębokość to około 60 cm i w tych głębszych miejscach z metr jest. Dużo zwalonych drzew i kilka zakol.
Za tymi drzewami tworzą się głębsze miejsca gdzie woda praktycznie stoi i co? Tam zauważyłem fajne stada kleni. Od takich małych (cała masa) po takie torpedy, że aż strach pomyśleć co by to było jakby na mojego kijka do 6g taki strzelił. Te ryby tam są zawsze...
Doszedłem do wniosku, że zabiorę się za te klenie. Rzucałem wszystkim co mam, woblery, gumki, błystki i nic. No dobra raz mi strzelił ten właśnie duży kleń na wobka Dorado Alaska, ale pozamiatał mi sprzęt i tyle go widziałem (przyłów przy pstragowaniu)
Łowiłem kilku krotnie w tych miejscach o różnych porach dnia. Okres to kwiecień - czerwiec. I miałem tylko jeden strzał na tą masę ryb co je widziałem. Dodam, ze podchodziłem tak do tych ryb, ze nie uciekały. Do tego żeby jeszcze je uśpić, potrafiłem sobie przykucnąć i zanim zacząłem rzuty to czekałem w bezruchu z 15 minut.
Co robię źle? Wiadomo nikt mi ty tego nie powie, ale może ktoś doświadczony podpowie jak się dobrać to tych ryb właśnie w tego typu warunkach. Miejsca tam nie ma za wiele i dużo zawad tez nie pomaga.
Wcześniej łowiłem dużo na rzece Widawa, stosowałem głównie smurzaki i łowiłem ryby regularnie. A tutaj... to jakiś dramat... kompletna porażka i dół mnie dopadł. Nic mi się nie sprawdza.
Użytkownik Hermano edytował ten post 06 kwiecień 2019 - 06:58