I tak, i nie - po prostu inaczej to pracuje. W dawnych czasach używałem młynków na ślimaku, abu, rex, dam. Większe opory - tylko przy dużych przełożeniach. Mam Cardinala C4X 6:1 i tu faktycznie jest odczuwalny opór. Przekładnia ślimakowa ma inną charakterystykę techniczną niż hipoidalna, teoretycznie większe opory i samohamowność, sama powierzchnia robocza jest o wiele większa przy podobnych rozmiarach.
W skrajnym przypadku maksymalnego przeciążenia ślimak ulegnie zakleszczeniu ale nie puści, w hipoidzie przeciążenie "zgoli" zęby koła napędowego. Z racji samej konstrukcji ślimak musi pracować w parze mosiądz: mosiądz , mosiądz:stal, fosforobrąz:stal, tu nie ma miejsca na zębatki z aluminium. A mosiądz ma tendencję do samosmarności, co wpływa na żywotność układu.
Przekładnie hipoidalne w większości pracują w układzie alu: mosiądz , te stopy się chemicznie "nie lubią" , więc wymagają częstego smarowania w celu izolacji (tak, nie chodzi tylko o "poślizg"). Jakkolwiek hipoidalna , wycięta maszynowo w parze kół zębatych mosiądz:stal albo mosiądz: mosiądz bedzie równie dobra przy mniejszych oporach toczenia, bardzo trwała i bedzie mieć charakterystyczną "dzwieczącą" , "zegarkową" pracę - patrz tica taurus.
Uff, sory za długi wywód, może się przyda trochę teorii z mechaniki.
A czucie przynęty kolowrotkiem to coś dziwnego dla mnie - chyba że chodzi o takie, jak w np. okumach, że jajko im stuka
przynęty czuję przez drgania kija.