Na Gaładusiu łowiłem przez 12 lat... od 1978 do 1990... Miałem echosondę i znam wszystkie górki na jeziorze.
Na początku było bardzo dużo okoni, płoci i szczupaków... kolega złowił na górce solnej szczupaka 123 cm, chyba 13 kg.
Miejscowi mówili :Panie, leszcz na wędkę nie bierze... faktycznie trafiał sie bardzo rzadko, ale wiem, że były tam wielkie sztuki.
Oczywiście na spławik łowiło się bez zanęcania... w póżniejszych latach nęciło sie tylko w czasie łowienia...
Po zachodzie słońca ok. północy łapało sie węgorze... nieduże... ale mój rekord, to 10 sztuk.
Dominowała duża płoć "gaładusianka" ... często w granicach 0,4 kg. Miałem w ręku taką 0,6 kg . Nie można było złowić płoci na żywca... bo zawsze miały ok. 20 cm.
Na płyciznach w trzcinie wielkie krasnopióry... widziałem dwie po 0,55 kg
Ale pod koniec lat 1980... zaczęli działać rybacy... niewód szedł 2 razy w tygodniu...
W 1990 jak zobaczyłem, że moje ulubione górki są obstawione siaciami.... zrezygnowałem z Gaładusia i gdzie indziej szukałem szczęścia...
Chyba ok. 1997 wpadłem tam do znajomych pogadać.... mówili, że czasami biorą jakieś płotki, jak się zanęci...
Największy fachowiec od ryb, urodzony w Dusznicy i znający jezioro od dziecka (fryzjer Jerzy Klucznik - miał swój zakład przy synagodze.... przez lata z nim łowiłem...) powiedział, że przenióśł swoją łódź na inne jezioro... /?/ bo na Gaładusi (tak sie tam mówi - na Gaładusi) już nic nie ma...
Tragedia.... Rybacy z PZW załatwili sprawę....