W perspektywie wieloletniego, tradycyjnego chowu muszkarza - tradycyjnie nienadążającego, oczywiście - elementy składające się na ogół flyfishingowej etykiety były jasne, oczywiste i powszechnie szanowane. Fly fishing jest i był dyscypliną bardzo demokratyczną i kiedyś nawet zakonnice mogły brać w niej udział. Nie chodzi mi tutaj o nabożność, bardziej o elementarny respekt dla starych zasad i etykiety.
Rzadko bywam na muchowych pigalakach bo mnie brzydzą jak mało co, swoim specyficznym klimatem. Ale zarówno na modnych pigalakach, jak i poza nimi uderzający jest skandaliczny brak elegancji w posługiwaniu się muchówką. Takie na przykład łokcie.. Kiedyś przylegały do boków, teraz się wyzwoliły jak do siłowego młócenia cepami - z maczaniem szczytówki z plecami, włącznie - albo jedzenia w modnym stylu róbta co chceta. Kije są dobre i tanie, linek w ciul - skąd więc ta maniera?
Aż strach podejść do wyzwolonego z muchowej kindersztuby..