Hamulec w kołowrotku muchowym- na ile jest potrzebny?
#1 OFFLINE
Napisano 19 maj 2012 - 16:43
Naszły mnie refleksje nt. hamulca w kołowrotku muchowym- na ile jest potrzebny/niezbędny?
Są np. Original'e Danielsson'a- pozbawione całkowicie hamulca. Owszem, istnieje tu pokrętełko, ale ustawiamy nim tylko luz szpuli na podtrzymujących ją rolkach, siła hamowania jest nieduża. Wysnuwająca się linka ma małe opory na wyjściu, ale jednak nie ma zjawiska overrun (tak wyczytałem). Miałem okazję sprawdzić to osobiście- faktycznie, nawet przy silnym, gwałtownym szarpnięciu linką kołowrotek oddał jakiś jej odcinek i momentalnie się zatrzymał. Kołowrotek jest produkowany również w rozmiarze łososiowym, czyli na duże rybska.
Są kołowrotki Hardy, którym jedynym hamulcem jest terkotka, właściwie jej opór też nie jest za duży, możliwość zmiany oporu jakaś jest, ale w niedużym zakresie i służy do tego malutkie pokrętełko na krawędzi korpusu. Na pewno tym pokrętełkiem nie da się sensownie manipulować w czasie holu ryby.
Są też nowoczesne kołowrotki wyposażone w hamulce tarczowe z możliwością nastawienia oporu w dużym bardzo zakresie itd.
Pomijam łowienie albul, ryb oceanicznych itp. - tu faktycznie widzę potrzebę zamontowania sprawnego układu hamującego w kołowrotku.
Ale czy nasze ryby- szczupaki, trocie, łososie- czy hamulec jest tu niezbędny? Czy wystarczy brak overrun plus hamowanie szpulki dłonią? Temat dla mnie ciekawy a nie mam żadnego doświadczenia z holu dużych ryb (moja największa na muchę miała 62 cm, i nie potrzebowała użycia hamulca kołowrotka).
Pozdrawiam
#2 OFFLINE
Napisano 19 maj 2012 - 17:57
Kilka lat temu (no, może dziesiat) super wypasów nie było. Nawet tarpony były łowione na zwykłe kręciołki z hamulcami o małej mocy - stosowano bardzo zmyślny trick. W kołowrotkach morskich doszywano do ramy kołowrotka skórzaną patkę, by nie poharatać palców podczas odjazdu ryby, duzej ryby. Dzięki temu bezpiecznie łowiący mógł dociskając rant szpuli hamować i kontrolować poczynania ryby.
Ja z biegiem czasu chyba coraz mniej się wkręcam w super-hiper-duper high endy z nie wiem jakimi wodotryskami. Większość ryb złowiłem normalnym sprzętem, zawsze był spory zapas gdyby ryba była większa. Największa jaką miałem była naprawde spora, wytachała mnie bellyboatem dobre kilkadziesiąt jak nie lepiej metrów - wszystko kreciołkiem za 300pln.
Dość długo łowiłem kołowrotkiem z symbolicznym hamulcem - danica, spokojnie dawał radę. Z powodu jakiś dziwnych wydarzeń wylądowałem z nim w Szwecji w tym roku, gdzie hamulec padł i musiałem chałupniczo go naprawić, zamiast dociskającej gumki dając kawałek złożonej pianki muchowej, by nie wypadała mi z krecioła szpula z linką
Złowiłem takim sprzętem sporo ryb, w ostrym nurcie, myślę ze jak nasze realia dosć niezłych. Za każdy razem udawało się mi rybę okiełznać bez hamulca, dociskając szpulę ręką.
Nie wiem czy wybrałbym się na jakieś powazne ryby bez kręcioła z hamulcem, skoro już sa dostępne?
#3 OFFLINE
Napisano 20 maj 2012 - 08:32
Ale poza ty jakichś wodotrysków w hamulcu być nie musi, już sama linka układana pod odpowiednim kątem w stosunku do nurtu spokojnie męczy każdą rybę i jest fajnym bo płynnym hamulcem.
#4 OFFLINE
Napisano 20 maj 2012 - 09:04
Co do muchowego kołowrotka i jego hamulca zawsze zdania będą podzielone – potrzebny, zbyteczny... Przykład – w latach koniec ’70-te miałem czeskiego Tokoza, NRD-owską Libellę. Ta ostatnia miała hamulec dociskowy (filc i dokrętka), działało to dup… jednak średnica młynka pozwalała utrzymać linkę w jak najmniej skręconym stanie. Mowa o czeskich sznurkach z PCV, hamowało się ręką i hamulcem, który miał tendencje do zacierania. Dodawałem oleju, chwilowa poprawa, po wyschnięciu problem powracał. Następnie zdobyłem Shakespeare automat, ciężki sprężynowy kołowrotek z automatycznym wybieraniem linki spod ręki. Całość holu była z ręki. Sporo ryb traciłem, jednak ich mnogość pozwalała zaraz dołowić coś nowego. Głównie klenie, jelce no i pstrągi. Lipienie, to było tabu - dla bardziej wtajemniczonych. Mój pierwszy kołowrotek z sensownym hamulcem według obecnych standardów ściągałem z Szwecji przez znajomego Taty. Zestaw – kij szklak + młynek, ful wypas jak na tamte czasy, gdzie klejonki to podstawa na górskich łowiskach. I tutaj wspomagałem się lewą ręką. Miał hamulec dociskowy typu terkotka. Kupa „larma” nad wodą, wyciszyłem gościa pilnikiem… Byli tacy co mieli sprzęt z kontrabandy lub od rodziny z Zachodu. Widziałem też Hardy dopiętego do kija, widok jednak tak osobliwy i rzadki jak Jaguar na polskich drogach. Marquis Hardy miał Wiesiek G. z Sromowiec, jak wieść niosła dostał od „hamerykańskiego” cepra na spływie Dunajca. Wiesiek był flisakiem i wyśmienitym muszkarzem. Trochę piwa przefiltrowaliśmy w gospodzie u podnóża Trzech Koron, coś nie coś o rybach dyskutując, raczej słuchałem z rozdziawioną gębą…
Przełom nastąpił w roku 1984, gdy kupiłem w Pewex-ie na Grodzkiej (Kraków) ABU Diplomat 56 i 78. Płaciłem „dutkami” kupionymi u „cinkciarza”. Oszczędzałem dwa lata, cena 28$ sztuka. To było coś, Szwed produkowany w Japonii. Tarczowe hamulce jak w samochodzie, nowatorska forma no i najważniejsze precyzyjny jak na tamte czasy. Całość się zbiegła z moimi początkami połowu na nimfę. Podpatrzone u Zakopiańczyków na sromowieckich miejscówkach. Pierwsze skuteczne hole lipieni, docięcie z ręki i dalej gra muzyka. Całkowicie nowa sytuacja dla moich muchowych poczynań. W podbieraku meldują się pstrągi, kleniory, brzany (największa 3,6kg), świnki, certy. Tak, te ostatnie były w Dunajcu. Od tego momentu zmieniając kołowrotek na nową jednostkę zawsze patrzyłem by miał hamulec i to jak najbardziej precyzyjny. Dzisiaj większość ryb które udaje mi się wyciągnąć staram się ściągać na tym jakże przydatnym dodatku do muchowego zwijadła. Po zacięciu i szybkim wybraniu nadmiaru linki, resztę holu kontroluję hamulcem. Tracę mniej ryb, jestem pewny swego, no i muzyka na odjeździe „grubaska”… Każdy kołowrotek ma inny klank - terkoczą, buczą, bziuczą, klikają, jednak za każdym razem mamy przyjemne doznania, ten dźwięk elektryzuje, gęsia skórka murowana. Można z ręki, jednak wolę na hamulcu…
Pozdrawiam
Andrzej
#5 OFFLINE
Napisano 20 maj 2012 - 11:00
Witam!Sovereign 8/9 od Hardy'ego-produkcja ok 20 lat temu,hamulec z odłączaną terkotką o bardzo szerokim zakresie oporu.Przystosowany do wody morskiej,dość mała średnica wewnętrzna szpulki.Niezawodny-jak na razie @Herman-wątek ciekawy, ja jak zwykle krótko-holuję z kołowrotka,zaczynałem od Tokoza(nazywaliśmy go Terkozem),los i mój Dziadek sprawili ,że szybko-ok.1977 przesiadlem się na Marquisa,ten ma naprawdę rim controlale hamulec to tylko terkotka o małym stopniu regulacji.Teraz large arbor,i hamulec najlepszy jaki proponują.Trudno lądować,podbierać, dużą rybę,nawet już nie walczącą,ale ciężką, blokując szpulę ręką.Liczne filmy z Japonii udowadniają jednak ,ze kołowrotek muchowy może być całkowicie wyeliminowany,tak więc licz się z takim rozwojem wątku pzdr-kardi
Załączone pliki
#6 OFFLINE
Napisano 20 maj 2012 - 21:32
kardi- ja ladujac duza rybe, kiedy mam ja blisko podbieraka raczej luzuje hamulec a linke dociskam do rekojesci dwoma palcami z dloni trzymajacej wedke i wtedy podciagam. Kilka zrywow rozpaczy wygrywam w taki wlasnie sposob, w ulamku sekundy mozna popuscic linke z dloni, na krecenie hamulcem napewno potrzeba wiecej czasu.
#7 OFFLINE
Napisano 20 maj 2012 - 21:44
Tyle ze mało kto rzuca na dłuzsze dystanse bez double haul, wtedy problemu nie ma?Hamulec jest potrzebny, bo jak będziesz miał tylko taki symboliczny opór, to przy rzucie na dłuższy dystans ciężar sznura bedzie go uruchamiał przy odrzucie do tyłu i przy nawrocie linki co powoduje spadek predkości sznura w ważnych dla rzutu momentach. Ta sytuacja jest niezbyt groźna w małych dystansach a dla wielu szczególnie doswiadczonych muszkarzy wręcz nieistotna, za to w dystansie takim że juz cała głowica i kawałek rollingu jest w powietrzu, mnie osobiście irytuje mocno.
Ale poza ty jakichś wodotrysków w hamulcu być nie musi, już sama linka układana pod odpowiednim kątem w stosunku do nurtu spokojnie męczy każdą rybę i jest fajnym bo płynnym hamulcem.
#8 OFFLINE
Napisano 21 maj 2012 - 20:09
#9 OFFLINE
Napisano 21 maj 2012 - 22:35
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
#10 OFFLINE
Napisano 23 maj 2012 - 21:43
jesli chodzi o hamulec to fajnie ze kolowrotki go maja. Jednak jak dla mnie to przy kolowrotkach powedzmy do rozmiaru #9 moglo by go nie byc. Przy wyrzszych klasach mysle ze jest bardzo duzym udogodnieniem (np.przy lowienu lososi)tam hole czasami troche trwaja, a chwila dekoncentraci roznie sie konczy. Mysle ze dobrze wyregulowany hamulec w takich sytuacjach jest jak aniol stroz.
Co do pytania Kuby, to powiem tak powiem tak:
jesli jest ktos kto potrafi rozlozyc przed soba 30 m wf-ki jednorecznym kijem bez double haul-u to jest KOZAK.
Pozdrawiam
#11 OFFLINE
Napisano 23 maj 2012 - 22:06
Myślę że nawet i z D H jest niezły Nie jest to wbrew pozorom takie łatwe i bum-cyk proste. 20-pare - spokojnie osiągalne dość szybko, ale tak zeby calą linkę wyśmigac, w sensie całą, a nie 8m runningu na kręciołku... to trochę komplikacji z tym jest.Co do pytania Kuby, to powiem tak powiem tak:
jesli jest ktos kto potrafi rozlozyc przed soba 30 m wf-ki jednorecznym kijem bez double haul-u to jest KOZAK.
Pozdrawiam
#12 OFFLINE
Napisano 23 maj 2012 - 22:24
Nie trzeba szaleć na dalekie dystanse, żeby angażować obie ręce w trakcie rzutów... Ileż jest takich sytuacji (poza bardzo powszechnym łowieniem na krótką nimfę), w których wykonuje się rzuty nie trzymając pętli wolną ręką, a przynajmniej nie blokując linki (z pętlą lub bez) na rękojesci lub między palcami? Jak daleko i na ile sprawnie rzuca się bez podjęcia linki z wody przez pociągnięcie jej wolną ręką? Kto zaciska pętle linki na szpuli kołowrotka, poddając ją siłom działającym w trakcie rzutu?
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
PS. Osiągane odległości zależą od wielu czynników ... przyzwoicie zestawionym sprzętem, w dryfie na łodce, cała linka wylatuje na wodę w dwóch ruchach, wyrywając jeszcze kawałek backing'u z kołowrotka ... delikatna terkotka wystarczy w zupełności, żeby wyhamować rotację szpuli, wydając jeszcze porcję linki, bez blokowania jej w miejscu i psucia wykończenia rzutu ...
Holowanie, jeśli nie używa się ciężkiego sprzętu, na rzeczywiście duże, albo dynamiczne ryby, też nie wymaga specjalnego hamulca kołowrotka ... tak do #6/#7 można się bez niego obejść ...
#13 OFFLINE
Napisano 23 maj 2012 - 23:03
przyzwoicie zestawionym sprzętem, w dryfie na łodce, cała linka wylatuje na wodę w dwóch ruchach, wyrywając jeszcze kawałek backing'u z kołowrotka ... delikatna terkotka wystarczy w zupełności, żeby wyhamować rotację szpuli, wydając jeszcze porcję linki, bez blokowania jej w miejscu i psucia wykończenia rzutu ...
Często zdarza się Ci wywalić całą linkę z kawałkiem backingu, na siedząco, z dryfującej łodzi?
#14 OFFLINE
Napisano 23 maj 2012 - 23:23
przyzwoicie zestawionym sprzętem, w dryfie na łodce, cała linka wylatuje na wodę w dwóch ruchach, wyrywając jeszcze kawałek backing'u z kołowrotka ... delikatna terkotka wystarczy w zupełności, żeby wyhamować rotację szpuli, wydając jeszcze porcję linki, bez blokowania jej w miejscu i psucia wykończenia rzutu ...
[/quote]
Często zdarza się Ci wywalić całą linkę z kawałkiem backingu, na siedząco, z dryfującej łodzi?
[/quote]
To się nie zdarza. Jeśli trzeba daleko rzucić, to się rzuca ...
Siedzenie w łodzi, na ławce opartej na burtach, zapewnia warunki takie jakby stało się na podeście ... zestawem takim #7-8, z linką dobraną do 10'6 wędziska (bez szaleństw i siegania do najwyższych półek) ... do tego rzuca się z wiatrem ... wystarczą dwa, najwyżej trzy wymachy, żeby wystarczającej długości linki nadać dynamikę i wypuścić za nią resztę ... w końcu muchy nie łowią, kiedy są w powietrzu, tylko kiedy są w wodzie ... szkoda tracić czas i energię na wymachiwania ...
Ale ja napisałem o zupełnie innych sytuacjach i o znaczeniu hamulca w kołowrotku muchowym ... w tym (albo nawet głównie) w czasie wykonywania rzutów ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
#15 OFFLINE
Napisano 24 maj 2012 - 08:14
#16 OFFLINE
Napisano 24 maj 2012 - 08:25
#17 OFFLINE
Napisano 24 maj 2012 - 08:37
Male ryby mozna z reki holowac, ale do lososia, troci, czy duzego pstraga, ktory moze zaserwowac kilkunasto metrowy odjazd w dwie sekundy to moim zdaniem hamulec jest niezbedny. Nie musi byc mocny, wazne zeby byl plynny. Ja zawsze ustawiam tak, zeby mi sie linka nie splatala, a moc reguluje lewa dlonia.
Czyli de facto holujesz z ręki
#18 OFFLINE
Napisano 24 maj 2012 - 08:54
#19 OFFLINE
Napisano 26 maj 2012 - 13:49
Sprytne,sądzę że skuteczne,wazne,ze się sprawdza.Osobiście unikam kontaktu z linką w trakcie holu.Sądzę,że wybierając linkę ręką w trakcie holu lub oddając ją w trakcie ucieczki nie czynimy tego tak płynnie jak nowoczesny hamulec kołowrotka muchowego.No i ten dzwięk przy odjezdzie!!!Konstrukcja large arbor zmniejsza wpływ róznicy srednicy na siłę hamowania co słusznie podniesiono w dyskusji.Powiem więcej-zacinam także chętnie z kołowrotka,jeśli tylko dystans i połozenie linki na to pozwalają.Lowiąc na suchą muszkę na malych i średnich dystansach ,a szczególnie przy cienkich przyponach,także posiłkuję się hamulcem.Gwałtowne ,zaskakujace branie nawet po latach wedkowaniach skutkować może zbyt silnym zacieciem.Hamulec może to zniwelować,a lewa ręka ...w kieszeni Pzdr.kardikardi- ja ladujac duza rybe, kiedy mam ja blisko podbieraka raczej luzuje hamulec a linke dociskam do rekojesci dwoma palcami z dloni trzymajacej wedke i wtedy podciagam. Kilka zrywow rozpaczy wygrywam w taki wlasnie sposob, w ulamku sekundy mozna popuscic linke z dloni, na krecenie hamulcem napewno potrzeba wiecej czasu.
#20 OFFLINE
Napisano 27 maj 2012 - 19:48
Prosta i skuteczna muszka na szczupaczki...
Przygięcie SAGE Xi3 na odjeździe pod kontrolą hamulca...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych