Rok 2020... W sumie to można powiedzieć że rekordowy pod względem czasu poświęconego na łowienie ryb... Niestety na łowienie ryb na wędkę akurat czasu było niewiele
Początek sezonu pstrągowego już po raz kolejny był słaby, podobnie jak wiosna choć starałem się nie schodzić na pusto znad rzeki.
Podobne wyniki miałem w poszukiwaniu troci w słonej wodzie...
Byle nie zejść z wody na pusto
Pierwszy "trymest" 2020 zakończyłem z jedną sensowną rybą na ponad 70cm... ale nie miała płetwy tłuszczowej . 26 kwietnia, Zat. Gdańska.
Potem przyszedł maj i długo wyczekiwane wyloty chrusta i jętki. Po poprzednim sezonie poprzeczka i co za tym idzie oczekiwania ustawione wysoko. Jednak niska woda, kapryśna pogoda i chroniczny brak wolnego w pracy pozwoliły wydłubać tylko jedną sensowną rybę na 40+.
Sezon pstrągowy tradycyjnie zakończyłem na początku czerwca mimo iż jętka właściwie się dopiero rozkręcała. Jednak w głowie już od poprzedniego roku kiełkowało zupełnie inne ziarno. I kiedy w końcu zrobiło się ciepło i wieści z nad wody były jednoznaczne pod koniec czerwca, o świcie stanąłem na bałtyckim piasku w rejonie estuarium Wisły. No i się zaczęło...
Pierwszego dnia złowiłem więcej ryb niż przez poprzednie cale lato. Rozjebałem system!!! A przynajmniej tak myślałem... Bo potem przyszła szkoła pokory . Nie wiem jak to oddać słowami ale łowienie tych ryb (a raczej najczęściej nie łowienie) jest jak narkotyk. Człowiek mimo częstych porażek nie może się doczekać kolejnego dnia na plaży i widoku szarych cieni sunących nad żółtym piaskiem z których co jakiś czas jeden zmienia kurs i podażą za podaną muchą... Niestety najczęściej się na tym kończy... Ale raz na jakiś czas, z nie do końca dla mnie wiadomych przyczyn, trafia się ryba która nie ma oporów i po prostu zjada przynętę. Rozmiarowo bez szaleństw 55-70cm.
W między czasie letnich plażowych łowów udało się parę razy wyrwać nad rzekę by połowić klenie na duże pianki. Po raz kolejny niezawodny okazał się czarny Chenobyl Ant na 4-ce. Ilościowo było słabo, ale na każdym wyjeździe była choć jedna dobra klucha.
W między czasie pod brzegami Zatoki pokazały się ławice narybku śledzia i bolenie zupełnie olewały moje muchy... Nie to żebym w ogóle nie łowił, ale nie do końca o to chodziło
Od połowy sierpnia praktycznie wypadłem z wędkarstw na grubo ponad miesiąc, jeżdżąc po kraju i... łowiąc ryby
No i w końcu nadeszła długo wyczekiwana jesień. Jednak ciepły październik nie zaowocował, ani lipieniami, ani szczupakami na moich rzekach. Potem był listopad i coś się ruszyło, ale w sumie to z lipieniami mi nie szło i skupiłem się na ciężkim łowieniu za szczupakabrami. Jednak łowione ryby nie grzeszyły rozmiarem i dopiero w połowie grudnia udało się trafić coś lepszego.
I to w sumie na tyle jeśli chodzi o sezon 2020. Szału nie było, ale z drugiej strony nie ma co narzekać
Jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany nie tylko tym co idzie złowić na wędkę to więcej "szczegółów" znajdzie na instagramie: @hitowerfishing.
Pozdrawiam i życzę taaaaaakiej ryby w 2021r.,
T.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Edited by bartsiedlce, 15 January 2021 - 21:07.