W ostatnim WW jest jak zwykle tabelka opłat porównująca różne okręgi.
Ja w krakowskim zapłaciłem 360 zł za NIEPEŁNĄ (!) składkę.
Są okręgi gdzie, pomimo obfitości wód, składka wynosi nieco ponad stówkę.
Poza tym dlaczego ja, pomimo uwalniania praktycznie wszystkiego co złowię, sprzątania po sobie i innych itd, jestem zmuszony płacić tyle samo co śmiecący gumofilce z pecikami, dla których "karta musi siem zwrucić" (najlepiej w tydzień, bo potem "trza na wekach dorobić")?
PZW nadaje się do rozwiązania bo żadna reforma tu nie jest realna. Próby zmian to pudrowanie trupa. Jedyny sposób na zapewnienie rybnych, dobrze pilnowanych, posprzątanych wód to oddane ich niewielkim stowarzyszeniom a często wręcz prywatyzacja. Jak będą gospodarze/właściciele, konkurencja i wpływy z licencji lub ich brak - pojawi się refleksja i rzeczywiste dbanie o rybostan. Socjalizm i komunalizacja są gospodarczo niewydolne, głównie dlatego, ze takim "dobrem wspólnym" nie da się zarządzać. Zawsze będą jakieś idiotyczne grupy interesu, egzekwujace wpuszczanie ryb za chwilę wyławianych tak samo jak zawsze będzie pasożytnicza banda dziadów siedzących po melinach w blokowych kotłowniach, zwących się kołami wędkarskimi.
Ja wolę mieć wokół 10 właścicieli zbiorników i niech sobie jeden robi łowisko karpiowe, drugi naturalne linowo-wzdręgowe, trzeci stawia na wielkie drapieżniki a czwarty egzotyczne bassy. Ja jako klient idę, wybieram i kupuję usługę.
I wcale nie bałbym się tu przekształcenia wędkarstwa w chodzenie po burdelach. Nikt przecież dzikich jeziorek nie przekształci w stawy z karpiami, jeśli im nie pozwoli na to operat rybacki, ale właściciele takich jeziorek powinni być żywo zainteresowani, żeby chronić ryby, bo inaczej nikt nie wykupi u nich prawa do wędkowania.