Żadne puste ani nowe zakazy nie rozwiążą problemu. Tylko dobrze zorganizowana, etatowa, wyszkolona i odpowiedzialna, państwowa straż.
Społeczna, żeby byc skuteczna musi łamać prawo - co siłą rzeczy demoralizuje. Pomijając fakt, że do SSR przyjmowany jest każdy, bez względu na motywacje i predyspozycje, a bezsilność rodzi frustrację... i zamiast ścigania kłusoli zaczyna się szukanie u zwykłych wędkarzy pretekstu do ukarania. Identycznie jak z drogówką - „Ferrari i tak nie złapiemy, to zatrzymamy sobie fiacika i dupniemy mandat za brudne klosze...”
Kolego możesz rozwinąć myśl o łamaniu prawa przez SSR, czy sobie jak zwykle piszesz to, co ślina na język przyniesie...
Nie jest prawdą, że każdy jest przyjmowany, i strażnik nie szuka pretekstu do karania, bo SSR nie jest od karania a od pilnowania
wody, nad którą strażnicy-wędkarze mieszkają.
Zapewniam Cię, że dzięki obserwacji SSR i szybkiemu telefonowi do "przyjaciela" niejeden został ukarany
mandatem przez PSR lub Policję.
Znam odcinki, gdzie SSR dzięki liczbie chłopaków i szybkich interwencjach (współpraca z Policją i PSR) skutecznie
ograniczyła kłusownictwo, szczególnie ze strony tubylców, co przekłada się na wzrost popularności łowiska i tym samym presję ze strony wędkarzy z innych okręgów.
Przyjeżdżają na taką wodę "turyści", którzy mają puste wody w okręgu, bo nie potrafią się skutecznie organizować i dbać o wodę,
a wówczas pojawia się:
- zdziwienie częstotliwością kontroli,
- sympatia i poparcie ze strony tych, którzy przyjechali "na ryby" i rozumieją, że to pilnowana woda
- agresja, powoływanie się na nieistniejące paragrafy w przypadku kontroli, na ogół tych którzy, mają coś na sumieniu,
szukają dziury w całym, a często przyjeżdżają "po ryby".
To tyle z obserwacji.