Odpowiedź jest krótka trzeba stworzyć więcej alternatywnych stowarzyszeń dla PZWałkarskiego, mających w opiece inne wody.
W Polsce wszyscy znają się na polityce, medycynie, piłce nożnej i gospodarce rybackiej (kolejność dowolna).
Z tego co mi wiadomo to np. PZW jest dzierżawcą sporej powierzchni wód i na większości z nich nie prowadzi się odłowów gospodarczych. I co? Narzekania wędkarzy są prawie powszechne. Nie wiem czy pomysł "wyrzucenia" rybaków dotyczy tych których zatrudnia PZW czy też chodzi o innych, z ewentualnym podtekstem przejęcia dzierżawionych przez nich wód. A może w ramach eksperymentu "wyrzucić" wędkarzy i zobaczyć jakie będą tego efekty? A co będzie po kilku takich próbach gdy już nie będzie kogo "wyrzucić"?
Dobrze, że jeszcze są rybacy, bo choć jest ich niewielu to zawsze można wskazać winnego. Później winnego trzeba będzie szukać już wśród nas.
Ci, którzy tak dobrze wiedzą jak należy gospodarować mogą to pokazać i właśnie w majestacie prawa samodzielnie lub przez zakładane stowarzyszenia brać udział w organizowanych przetargach na dzierżawę wód. Przypominam, że PZW też jest takim, tylko większym, stowarzyszeniem.
Tak sobie siedzę i myślę... Tak, takich dziedzin na których się znają wszyscy jest u nas z pewnością więcej.
Nie wierzę w skuteczność petycji do polityków, jednak deklaruję przyłączenie się do tej inicjatywy. Wpływowi, tak zwani politycy, nie maja czasu na "głupoty" gdyż każdego dnia muszą obsłużyć TVN, TVP, TV Trwam, Polsat, kilka rozgłośni radiowych, by podzielić się z elektoratem swoimi "mądrościami", a znają się przecież na wszystkim i bez ich wszechobecności naród pogubiłby się całkowicie nie wiedział jak żyć, co myśleć, co jest dobre, a co złe.
Zgadzam się natomiast całkowicie z wypowiedziami, cytowanych powyżej Kolegów.
Sądzę, że mentalnie staliśmy się wszyscy niewolnikami PZW, nie dopuszczając nawet myśli, że inne stowarzyszenia mogą złamać ich monopol w kwestii dzierżawy polskich łowisk.
Uważam także, że nastała pora na stworzenie poważnej alternatywy w postaci łowisk komercyjnych, opierających się na własności prywatnej, nie bajorek o półtorametrowej głębokości, tylko łowisk, które z czasem upodobnią się do naturalnych ekosystemów. Oczywiście ograniczałoby się to głównie do stawów tworzonych od podstaw bądź na bazie starych, zapomnianych i zaniedbanych zbiorników. Wiem, że większości wędkarzy staw kojarzy się prostokątem 20 na 30 metrów, głębokości 0,7 m i tłoczącymi się tam karpiami. Znam jednak z Lubelszczyzny przykłady dość atrakcyjnych łowisk komercyjnych, a także prywatnego, zamkniętego łowiska niekomercyjnego, bardzo trudnego technicznie, zwłaszcza dla spinningistów (a drapieżnika tam mnóstwo), które tak ja jak i wielu innych kolegów, wśród nich doświadczonych i wymagających wędkarzy, uważa za miejsce rewelacyjne. Oczywiście stworzenie go wymagało chęci i znacznych nakładów finansowych. Niektórzy Koledzy powiedzą, że to żadna alternatywa dla naturalnego zbiornika i możliwości łowienia dzikich ryb, z naturalnego tarła. Warto się jednak zastanowić czy dziś gdziekolwiek w Polsce istnieją naturalne zbiorniki, w których łowimy ryby pochodzące od wielu pokoleń z naturalnego tarła.
Oczywiście łowiska komercyjne postrzegam jedynie jako alternatywę i swoiste uzupełnienie dla naszych rzek i jezior, których z uwagi na ograniczenia prawne, prywatyzować nie wolno (na szczęście bo nasi politycy "dla dobra powszechnego" znowu mieliby okazję dorobić), jednak pomysł na wejście na "rynek wędkarski" innych dzierżawców uważam za bardzo ciekawy. Dla naszych kieszeni i tak nie będzie to mieć większego znaczenia skoro już dziś, by połowić 50 km dalej trzeba wykupować koncesję.
Przepraszam, że nieco odbiłem od tematu petycji, sądzę jednak, że poza główny nurt tematu zbyt daleko nie zdryfowałem.
Pozdrawiam. Robet.