Jeśli chodzi o łowienie na śródlądziu, to raczej nie ma sensu, bo u nas okonkami wielkości palca pobawisz się pewnie w tym samym stopniu ;-) KAŻDA kałuża, czy to jeziorko, stawek, mała rzeczka, w których łowić można są tak przetrzebione przez miejscowych, że o okazie raczej można pomarzyć. Tam się wędkami mniej zajmują, po prostu stawiają wszędzie sieci. Nawet z plaż wynoszą/wywożą sieci na kilkadziesiąt/set metrów od brzegu. Jeśli jest jakieś bajoro czy stawek w środku miasta i widać w nim okazy - a są takie miejsca, to sama obecność dużych ryb podpowiada, że tam łowić nie można, lub mogą wybrani.
Na południu kanały Mekongu są także przetrzebione, ponadto woda w nich jest nieustannie mętna, natomiast sam Mekong (jego główne koryta) są tak potężne (przy słabszej pogodzie nieraz nie widać drugiego brzegu) i tak napakowane statkami, że z łowienia tam chyba średnia przyjemność.
Jedno z fajniejszych miejsc jakie widziałem do wędkowania to np. szeroko pojęte okolice Cat Ba (i na północ - Ha Long), to woda w niektórych zatoczkach spokojna, ryby widać fajne i do namierzenia (widywałem coś ala nasze bolenie pływające całymi stadami i reagujące nawet na kamyczek wrzucony do wody).
Oczywiście ryb jest sporo co widać po porannych targach rybnych, ale o okazy bardzo ciężko (a jak są to zdecydowana większość to ryby morskie) no i większość jest łapana hurtem - sieciami.
Aczkolwiek i tam pasjonatów moczenia wędki nie brakuje ;-)
W sąsiedniej Kambodży jest tak samo o ile nie gorzej.
Natomiast w Tajlandii pod tym względem było dużo lepiej.