Witam.
Spakowałem dzisiaj rano swój dobytek i sruuu nad wodę. Łowisko to kompleks kilku niedużych jezior z potokiem i tęczakiem. Tylko catch and release. Trochę dzisiaj wiało, ale było ładnie i słonecznie, 15 stopni. Po godzinie łowienia branie: ostra walka, pierwsza próba podebrania kończy się niepowodzeniem: podbierak okazuje się za mały Tęczak (bo już wiedziałem że to on) dostaje okropnego "pałera", kilka długich odjazdów, trwa to dość długo- ręka zaczyna boleć. W międzyczasie dociera do mnie Bailif (opiekun łowiska) próbuje podebrać rybę moim podbierakiem, ale ten dużo za mały. Przejmuje więc kij ode mnie i prosi, abym uwolnił rybę w wodzie. Zdążyłem zrobić parę fotek i odhaczam rybę. Wagę oszacowaliśmy na ok 8 Poundów, czyli po naszemu niecałe 4kg. Dłuższa od mojego podbieraka wraz z rączką, czyli jakieś plus-minus 67 cm. Przynęta to pomarańczowa nimfa (fachowej nazwy nie pamiętam) na haku nr 14. Jest to moja pierwsza ryba złowiona na muchę (w zasadzie druga: pierwsza tydzień temu wypięła się tuż pod moimi nogami, w tym samym miejscu, lecz była o wiele mniejsza i jednocześnie praktycznie moja życiówka. Podobnego, tylko potoka złowiłem w Łososinie w... 1992r Ale się cieszę!!!
Póżniej brań nie było, skupiłem się więc na nauce i szkoleniu rzutów. Wsiąkłem w muchę na amen! Poniżej foto:
Pozdrawiam