Pojechałem nad tę rzeczułkę kolejny już raz w tym roku , bo to dobra rzeczułka była . Jeśli nie najlepsza ostatnimi czasy . Głównie chodziło o klenie , których łowię tam absurdalnie jak na moje wyobrażenia wiele , ale rozmiarowo niezdjęciowe niestety , choć pracuję nad tym intensywnie . Problemem pewnym , choć nie jedynym jest odległość . To nie jest moje przydomowe łowisko , wiec robi się z tego jakaś tam wyprawa i wyskok szybki na pół godzinki nie wchodzi w rachubę . Drugi problem jest już znacznie szerszy i dotyczy braku wody w rzeczce , której poziom z tygodnia na tydzień staje się coraz bardziej krytyczny . No ale ryby są , kręcą się i pokazują , choć przechytrzenie ich w tych warunkach jest coraz trudniejsze . I na to wszystko nakłada się problem numer trzy , który dotyczy najczęściej dni wolnych od pracy i który przez to właśnie dotyka mnie z kalendarzową precyzją - kajakarze . Nie mam pojęcia, jaki fun mogą mieć z ciągłego przepychania kajaków po płyciznach ciut ponad kostkę ale efekt tych działań , który pozostaje po ich przepłynięciu praktycznie wyłącza tę wodę z łowienia .
Łowienie w tych warunkach polega na cichym podejściu do pojedynczych miejscówek , dających choćby cień szansy na podanie przynęty w sposób maksymalnie dyskretny i jednocześnie zapewniających jako taką głębokość rybom , które mając choć trochę wody nad głową stają się chętniejsze do współpracy bardziej niż do ucieczki . Jedna z takich met rozpoczyna się malutkim leśnym dopływem , który mimo suszy jeszcze niesie jakiś wkład wody ze sobą ...
Ciut poniżej jest bystrze , później bobrowa ostoja z przegłębieniami . Tym razem klenie się nie pokazują zbyt chętnie , więc próbuję wywabić i pobudzić towarzystwo solidnym klapnięciem Bzyka o wodę . Jakieś spore ryby startują , jednak nie próbują nawet zebrać lub dotknąć wobka . Wracam do absolutnego indykatora obecności białorybu choć czasowo drapieżnego w postaci dwucentymetrowego Killer Egga w kolorze zupełnie naturalnym . Tuż po wpadnięciu do wody lekka falka pojawia się spod burty . Delikatne przytrzymanie z odpuszczeniem , dającym kuszące lustereczko . Dziwne nieco , spokojne i mocne branie . Jeden kociołek na powierzchni , później solidne bicie łbem i rybka jak po sznurku przychodzi pod nogi . Mój spinningowy PB płoci poszybował na 38 cm . Może w zamierzchłych czasach złowiłem większą , no ale było to pewnie na metodę niezbyt słuszną
. Rybka nieco upaprana w runie leśnym , ale akcja fotka była szybka
.
Awers ...
...rewers...
...i przystanek przed odpłynięciem .
Uwielbiam ten ciurek i jestem od niego niemal uzależniony . Tak było x lat temu , kiedy tam właśnie zdobywałem spinningowe , strumykowe szlify i tak jest teraz , kiedy jest już tylko cieniem tamtej rzeczki ...
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 18 kwiecień 2018 - 10:33