Nie wiem kiedy mój fart się skończy ale ostatnie 3 wypady zaowocowały dwoma pięknymi boleniami i pierwszym w życiu sumkiem, jeszcze takiej serii nie miałem.
Niedzielny słoneczny poranek od 6 obławiałem moje standardowe podwarszawskie miejscówki ze wskazaniem na pod.
Ryby bardzo aktywne dużo widocznych efektownych ataków boleni i komentarz sąsiada z gruntem "musisz mi Pan go zdjąć bo mi ryby płoszy" no ale jakoś nie dał się zdjąć i skusić na ukleję RH która wcześniej robiła tu robotę więc zmiana taktyki i miejsca i na odchodne spojrzenie kolegi grunciarza "toś pokozoł"... No nic, idę dalej na moje dawne bankówki a tam wysoka woda i otwarta patelnia zniechęciła kolegów grunciarzy którzy pochowali się w krzakach a takie łowienie w spokoju bardzo lubię.
Ataki atomowe, z szybującymi sporymi uklejami, no to trzeba by dopasować rozmiar i padło na klasyka hermesa z racji grubości który sprawdzał mi się tu parę razy. Rzucanie raczej w ciemno bo ciężko mi było wytypować miejsce ataku, bolenie uderzały w kilku naraz no ale jakąś taktykę obrałem: z połowy główki prowadzenie w nie za szybkim tempie raczej głębiej niż przy powierzchni przecinając prostopadle warkocz i za którymś razem po minięciu warkocza na spokojniejszej cofce przywalił konkretnie tak z 0,5m pod wodą. Świst kołowrotka (jak ja to kuźwa lubię ) i odjazd w nurt, silny jak holera ale plecionka 0,20 i przypon do 9kg więc przykręciłem hamulec i zacząłem pompowanie i tu lipa nie ma za bardzo jak podebrać główka wąska woda ok 2 m do betonu a boleń odjeżdża więc ja razem z nim na koniec główki gdzie kamienie tak z 0,5 m pod wodą a że w spodenkach i trampkensach no to plask do wody i próba ponownego pompowania pod podbierak i już widzę że nie ma żartów niezły byku i kolejny odjazd, ręce już trochę drżą i z emocji i ze strachu bo żal by było stracić taką rybę więc hamulec jeszcze trochę podkręcam a w myślach pocieszam się że węzeł chyba dobrze zawiązałem i pompuję go z nurtu tym razem dał się podholować w podbierak i jest! Adrenalinka oj wysoka ale boleń już siedzi sobie w podbieraku w wodzie a ja trzęsącymi się łapami wyhaczam (Hermes cały schował się w pysku) a zza krzaków słychać kibiców "pewnie ze 2,5 kilo co?" "Panie od rana tak tu chodziuł" "uważaj Pan bo ci spierdo.." no a ja zdjęcie
20180729_080533a.jpg 113,24 KB
37 Ilość pobrań
na macie która baaardzo mi się tu przydała bo dało radę zmierzyć w ekstremalnych warunkach a bolek bez zarysowań z powrotem do wody no i kibicowanie nagle ucichło coś tam jeszcze pomruczało zza krzaków że "jakiś głupi czy co?" i zamilkło
Chwilę musiałem go przytrzymać w wodzie zanim odpłynął bo jednak hol dał nie tylko mi popalić ale po około minucie spokojnie wręcz dostojnie odpłynął
20180729_080751a.jpg 34,87 KB
35 Ilość pobrań
Z emocji za bardzo nie przyglądałem się miarce, wiedziałem że 70+ ale nie wiedziałem ile+ i jak już na spokojnie rozsiadłem się na betonie susząc trampki i skarpety powiększyłem sobie zdjęcie i jest 75 cm! Pobiłem swój rekord o 3 cm! MMS do żony żeby wyargumentować "po co ja łażę" no właśnie po to Kochnie, właśnie po to i z powrotem do łowienia.
Sprzętowo jak na zdjęciu, w porównaniu do ostatniego wypadu zmieniłem tylko szpulę na zapasową z szarą plecionką Shimano Kairiki SX8 bo wydaje mi się że na żyłce hol zbyt długo się ciągnie takie mam odczucia po ostatnim holu bolenia, no i nie byłem pewny żyłki bo zaliczyła parę wypadów i nie zaryzykowałem.
Jeszcze trochę porzucałem bo ataki nie słabły ale już na nic nie byłem w stanie ich skusić i koło 11 upał i brak współpracy zniechęciły mnie do dalszego łowienia.
Pewnie nie prędko będę miał znów okazję pobyć z wędką nad wodą ale z tych 3 wypadów radochy mam co nie miara.
I na koniec wnioski: trzeba uważnie czytać to forum a wnioski same przyjdą a tak serio to wziąłem sobie do serca komentarze doświadczonych kolegów z forum z wątków boleniowo-wiślanych żeby wykorzystać wodę przed przyborem i zanim opadnie i chyba mi się udało.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 30 lipiec 2018 - 12:23