To jest mój pierwszy post na forum i tak sie akurat złożyło, ze ani szczupak ani jerki nie będą przedmiotem moich wypocin.
Szacunek dla pana zwanego Rognis_oko !!!!!!!
Rognis jest czlowiekiem, którego artykul w Wiadomościach Wędkarskich, o nocnym łowieniu sandaczy, ostatecznie przekonał mnie żeby w końcu spróbować tej sztuki !!!!!! Wiele razy czytałem bądź slyszałem o sandaczach łowionych w nocy na spinning, jednakże nigdy jakoś specjalnie do tego mnie nie ciągnęło. W końcu nadarzyła się ku temu okazja. Pewnej sierpniowej nocy wylądowąłem z kumplem na leszczowej zasiadce... Około pólnocy zaczęło mnie nosić... Jak na normalnego spinningistę przystało nie namyślałem się dlugo, podniosłem z leżaka 4 litery, zwinąłem gruntówki, chwyciłem spinning i zostawiłem kolegę, sam oddalając sie w poszkiwaniu mętnookiego drapieżcy. Przeprawa przez wiklinę, 2-metrowe pokrzywy, przyklejające się do spoconej twarzy komary i wszechobecne pułapki w postaci nor bobrów nie ułatwiały mi wcale zadania. Jeszcze nie zacząłem rzucać a już miałem dość Bynajmniej nie spasowałem...
Tamtej pamiętnej nocy łowiłem jakieś dwie godziny, najpierw zapiąłem coś malutkiego, chyba szczupaczka jakieś 40 centów, nie widziałem dokładnie, gdyż jedynym światłem był blask pełni ksieżyca (wtedy jeszcze nie miałem czołowki), a później stało się to na co czekałem... Poraz pierwszy w życiu miałem kontakt z nocnym sandałekim. Poczułem delikatne branie, zaciałem w tempo i siedzi !!! Niestety po kilku szarpnięciach ryba się spięła. Te kilka sekund wystarczyło jednak, żebym zrozumiał co to jest nocny spinning. Chwilę potem myślałem, że umrę ze strachu gdy 3 metry ode mnie walnął ogonem pieprzony bóbr. Dość miałem wrażeń, wróciłem do leszczy.
...Kilka dni później pojechałem o zmroku już tylko ze spinem. Druga próba nocnego spinningu i ku mojej uciesze znów kontakt z rybą. Tym razem agresywne branie i wreszcie mogłem nasycić oczy widokiem pięknego sandałka (60cm, poczciwa dwójka). Kapitalne emocje. Nocne wędrowki z dyndającym na wędce twisterem stały się moją obsesją..... Napaliłem sie jak głupi, nastepny wyjazd i znowu branie lecz znowu spinka. Nastepnych kilka wyjazdow - zero brań, zero ryb !!!!!!!! Mimo to wsiąkłem.... Łowienie w nocy ma więcej wad niż zalet, ale co tam wady, nocny sandałek wszsytko rekompensuje...