Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Wielki - mały powrót po długiej przerwie - wybór Kozłowa Góra


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
23 odpowiedzi w tym temacie

#1 OFFLINE   dawiniel

dawiniel

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 117 postów
  • LokalizacjaNieborowice
  • Imię:Dawid
  • Nazwisko:Kozłowski

Napisano 07 sierpień 2019 - 09:36

Witam,

 

Jak to mówią KLAMKA ZAPADŁA.

 

Wracam do wędkarstwa - a w zasadzie czy kiedykolwiek się z nim rozstałem?

 

Trudno powiedzieć bo jeśli każdego dnia przychodzą ci do głowy myśli jak to by było fajnie wskoczyć znowu na łódź wypłynąć w ciszy i spokoju na tylko tobie znane miejsca i poczuć ten jedyny w swoim rodzaju dreszcz emocji.....

 

Lub budząc się w nocy gdy upada szafka nocna uderzona w głębokim śnie, wtedy gdy zacinamy piękne luzujace branie na naszym najlepszym najeździe....

 

Sytuacje dla szarego człowieka niewytłumaczalne i wręcz niemożliwe do ogarnięcia.

 

Więc odpowiedź nasuwa się sama - NIE - nigdy nie rozstałem się z wędkarstwem.

 

Ono jest i było ze mną od zawsze - odkąd pamietam. Odkąd w wieku 4 lat tata dał mi leszczynowy kij z kawałkiem żyłki, spławikiem z korka i mogłem na mojej ukochanej Pilicy łowić kiełbie.

 

Od tego właśnie momentu przez kilkadziesiat lat kształtował się człowiek uzależniony - uzależniony od swojej Pasji jaką jest Wędkarstwo.

 

Pasji niewytłumaczalnie silnej, bo jak wytłumaczyć sytuacje kiedy z grupy nastolatków w środku swietnej imprezy jeden z nich o 4-tej nad ranem wychodzi, zabiera sprzęt, wsiada na motorower i jedzie nad wodę? ;)

Tylko i wyłącznie po to aby wsiąść na swoją łódź, odbić od brzegu i stawić czoła pięknym sandaczom Zalewu Sulejowskiego.

 

Niewytłumaczalne, niewyobrażalne, poza umysłem wielu ludzi - moja żona tego na pewno nie rozumie :D

 

Hmmm... a ja za każdym razem podczas pierwszego wyjazdu w sezonie i pierwszej zaciętej ryby dostaje jakiegoś dziwnego triku - kiedy to prawa stopa za wszelką cenę z prędkością młota udarowego uderza w dno łodzi, starając się wywalić w nim dziurę. Trik zupełnie nie do opanowania, który mija dopiero po kilku minutach od podebrania ryby...

 

Tęsknię, tak bardzo tesknię i nawet dyktując sobie to co piszę łamie mi się głos.... niesamowite - chyba sam się teraz sobie dziwię.

 

Dziewięć lat przerwy na budowe domu, odchowanie dwóch synów - to strasznie, ale to strasznie dużo czasu. W życiu nie powiem, że zmarnowanego.

Pewne jednak, że niepełnego, niepełnego wędkarstwa. :(

 

Teraz koniec, coś dla mnie, coś co kocham, coś co długi czas było sensem mojego życia.

 

Sprzęt odkurzony, 30-to letnia torba wędkarska naprawiona i pozszywana, przynęty ukręcone. Silnik i echosonda przywiezione ponad 200km z garażu od Taty. Rozmowy z Rybaczówką i zasady wynajęcia łodzi wyjaśnione.

 

Decyzja podjęta, że bedzie to Kozłowa Góra.

 

Zupełnie mi nieznany zbiornik, ale z dużą tradycją.

 

Wody sporo, gdzie więc jechać? Sulejów znam jak własna kieszeń. Każdy zakręt starego koryta rzeki, każdą górkę, dołek w obfitujacych w te elementy Borkach.

Tutaj nowa woda - echosonda i tak lepsza od cieżarka sondujacego dno za łodzią, ale szmat czasu potrzebny.

Znalazłem mapę. Wow, wyjatkowo bo ogólnie z tym cieżko - przynajmniej jest jakiś zarys.

 

3a694ab78ac90cfamed.jpg

 

Dobre i to, ale jak każdy kto wie o co chodzi na wodzie i, że ważny jest każdy metr powie mało...

Co więc dalej? Siadam na internecine i na wszystkich mozliwych portalach sprawdzam mapy satelitarne - powiem tak cud techniki.

Na każdej prawie z nich widać miejscówki gdzie zapewne stoją łodzie starych bywalców.

Pewności jednak nie ma czy to za węgorzem, sandaczem czy biała rybą.

Będzie trzeba więc sprawdzić.

 

Nanoszę punkty gdzie znajduja sie łódki na moją wydrukowana już mapę.

Robię to z zegarmistrzowska precyzją skalując ekran do wielkosci wydrukowanej mapy. Przykładam linijkę i wyznaczam linie pomiedzy charakterystycznymi punktami na brzegu.

Analogicznie robię na wydrukowanej mapie. Miejsca przecięć linii zaznaczam na wydruku.

Mam to!!! Kilkanaście punktów do sprawdzenia - coś wiemy.

 

Do tego trochę podrukowanych zdjęć wędkarzy z różnych forów gdzie widać specyficzne punkty odniesienia na brzegu.

 

Jestem prawie przygotowany.

 

Można rzec, że wszystko dopięte na ostatni guzik.

 

I co jeszcze... KARTA WĘDKARSKA... No przecież to najważniejsze. Znaleziona w czeluściach odłożonego gdzieś na półkę sprzętu wędkarskiego. W starym woreczku strunowym.

Najważniejsze, że jest, jest nawet legitymacja i kilka starych zezwoleń na połów z łodzi - nawet długopis do wypełniania rejestrów pisze :)  Wiadomo w końcu Zenit.

 

464d237fe6f1f66fmed.jpg

 

 

 

Szukamy koła, trzeba opłacić składki.

 

Moment - karta wedkarska z moim zdjeciem z czasów szkolnych :o  hmmm... pytanie czy ważna???

Wchodzę na stone PZW - ważniejsze informacje zakładka nr.14. Jest info o ważności dokumentu...

 

45f91e5fdce9efd7med.jpg

 

 

ufff... Moja z listopada 98. czyli ważna. Dobrze, że w 98 stara się zniszczyła i wymieniłem na nową. Zdjęcie z podstawówki pewnie pierwszą lepszą kontrolę mogłoby zastanowić no i kartę by trzeba wymieniać.

 

Dobra koło znalazłem. Mieszkam w Nieborowicach koło Gliwic więc Knurów - dość blisko.

 

Dzwonię w piątek tydzień temu. Odbiera miły pan z delikatnym wschodniobrzmiącym akcentem. Bardzo sympatyczny.

Mówi, jasna sprawa, prosze przyjechać, "kasowania" :lol: są we wtorki od 17-19. Tam pan wszystko załatwi i zapłaci.

 

Jestem w domu:-) W zasadzie zostało tylko to.

Dni mijają a ja każdego dnia nie mogę zasnąć bardziej. 23 - nie śpię, 24- nie śpię a o 6-tej do pracy :( .

 

Wczoraj oczekiwany wtorek - jadę do rybaczówki, jestem przed 17-tą. Wszystko zamknięte - Kartka - wyjechałem - "KASOWANIA" :angry: już mniej mi się podoba to słowo - przeniesione na piątek i podany numer telefonu.

 

Dzwonię więc, już nieźle nakręcony. ...Przecież na sobotę wszystko zaplanowane, dograne, kupione a co najważniejsze ŻONA już to przegryzła.

 

Równie miły pan co wcześniej w słuchawce, informuje mnie, że trudno, ale on miał pilny wyjazd w delegację i tyle. Można podjechać w piątek :angry: .

 

Co teraz??? 1000 myśli na minutę. A jak gość nie dojedzie rozłoży się na pospolita grypę, anginę cokolwiek - to ja zostanę bez składek czyli w domu...jeden człowiek się wszystkim zajmuje? gdzie zastępstwo???

 

Tyle ile epitetów przychodziło mi do głowy a których nawet po cichu nie wypowiedziałem, chyba nie użyłem w całym swoim życiu.

Nawet kiedy dwadzieścia lat temu taki kilkunasto kilowy sandałek odpiął mi się już przy burcie, bo wtedy tylko usiadłem :(

 

Czekać....czekać....czekać....

BDW - jak ten system działa - to jest niesamowite

 

Trudne chwile, ale damy radę. Przecież to już za moment, juz za kilka dni jade, JADĘ NA RYBY  a co najważniejsze - zabieram mojego starszego syna.

Pierwszy raz w życiu.

Niesamowite emocje mną targają a szczególnie patrząc z jakim zaniteresowaniem przyjął tą informację.

I jak zawzięcie trenuje na sucho na podwórku rzuty z przywiązana na końcu linki nakrętką...

A żona hmmm, jak to żona. Stuka się w czoło i mówi, żebym poszedł z nim na rower!!!

 

Kobieto, jak mozesz porównywać rower do wędkarstwa :angry: - myślę...ale już tego nie powiem :lol:  :lol:  :lol:

 

Najważniejsze jest to, że drugi, młodszy syn już z zaciekawieniem patrzy na nasze przygotowania.

 

Jak to bedzie kiedyś razem w trójkę - odbić o brzegu o poranku w osiadajacej na wodzie mgle...

 

A teraz co???  Tylko czekać, czekać, czekać i mieć nadzieję, że PZW i jego idealna organizacja pracy mi tego nie  ....s...."popsuje"....

 

Mam nadzieję, że cdn. nastąpi:-)

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU  "OPIS MIESIĄCA"                                   :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 07 sierpień 2019 - 21:41


#2 OFFLINE   kefaspirit

kefaspirit

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 306 postów
  • Lokalizacjasilesia

Napisano 07 sierpień 2019 - 20:40

Jestem pod wrażeniem wpisu. Mi jest ciężko wytrzymać 6 dni bez wedki, a co dopiero 6 lat... Kibicuję i życzę powodzenia.
  • BUBUATQ i ASAPfishing lubią to

#3 OFFLINE   maguras

maguras

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 150 postów
  • LokalizacjaGliwice
  • Imię:Paweł
  • Nazwisko:P

Napisano 07 sierpień 2019 - 21:26

Są na śląsku koła bardziej przyjazne wędkarzom :) napisałem w wiadomości 


  • Woytec, Janusz1966 i dawiniel lubią to

#4 OFFLINE   doktorek

doktorek

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 684 postów
  • LokalizacjaOława

Napisano 07 sierpień 2019 - 21:38


Co więc dalej? Siadam na internecine i na wszystkich mozliwych portalach sprawdzam mapy satelitarne - powiem tak cud techniki.

Na każdej prawie z nich widać miejscówki gdzie zapewne stoją łodzie starych bywalców.

Pewności jednak nie ma czy to za węgorzem, sandaczem czy biała rybą.

Będzie trzeba więc sprawdzić.

 

Nanoszę punkty gdzie znajduja sie łódki na moją wydrukowana już mapę.

Robię to z zegarmistrzowska precyzją skalując ekran do wielkosci wydrukowanej mapy. Przykładam linijkę i wyznaczam linie pomiedzy charakterystycznymi punktami na brzegu.

Analogicznie robię na wydrukowanej mapie. Miejsca przecięć linii zaznaczam na wydruku.

Mam to!!! Kilkanaście punktów do sprawdzenia - coś wiemy.

 

Do tego trochę podrukowanych zdjęć wędkarzy z różnych forów gdzie widać specyficzne punkty odniesienia na brzegu.

 

Jestem prawie przygotowany.

 

Jestem pod wrażeniem i szczerze gratuluję przygotowania. Prędzej czy później, a w zasadzie prędzej - sukces murowany! :)



#5 OFFLINE   mishka

mishka

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 64 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 08 sierpień 2019 - 06:16

No to trzymam kciuki za Twój powrót do wędkarstwa!

A ten fragment o imprezie nastolatków, to jak opis mojej młodości:-)

Powodzenia!

P.S. Z trójki moich dzieciaków dwójka  zabiera się ze mną okazjonalnie, ale Mikołaj przejął ten gen i nie odpuszcza żadnej okazji żeby się ze mną zabrać. A wspólne pływanie po rzece, ogniska i oczywiście wędkowanie - bezcenne:-))



#6 OFFLINE   dawiniel

dawiniel

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 117 postów
  • LokalizacjaNieborowice
  • Imię:Dawid
  • Nazwisko:Kozłowski

Napisano 08 sierpień 2019 - 06:43

Hej,

 

Dziekuję wszystkim za ciepłe słowa. Nawet nie przypuszczałem, że przelanie "na papier" tego co w duszy gra może zostać odebrane w taki pozytywny sposób.

Dzięki "maguras" za info w sprawie koła - dzis postaram się skontaktować i może faktycznie tak zrobię jak proponujesz.

 

Co prawda zawody to nie moja bajka - ponieważ mam do nich jakiś dystans.

 

Może z tego powodu, że "moje wędkarstwo jest moje" - ono nie potrzebuje widzów, złotych rad, zachwytów. Kilkudziesięciu pudełek z przynętami, satelitarnego naprowadzania, czy podwodnych kamer.

 

Chcę widzieć wodę taka jaka ona jest, czyli z pewnymi jej tajemnicami...

Mało mi potrzebna informacja czy pniaczek jest w kształcie trójkata czy rombu, czy ma dwie gałęzie czy trzy...

 

Poznam to, dowiem się, w inny może prostszy i przestażały sposób ale taki jaki uwielbiam - obłowię go... 

Ważne, że on tam jest, że przy nim może stoi mój podwodny przyjaciel I będzie chciał o tym ze mna porozmawiac po drugiej stronie kija :)

 

Zawody jak to zawody, pełne są gwaru, swoistej zawiści niestety I innych rzeczy zwiazanych ze współzawodnictwem - co nie jest zupełnie moją bajką bo nie lubię być na świeczniku.

 

A sanadacz jak to sandacz - jak powiedzial kiedyś jeden z moich dobrych znajomych - jeśli tylko jest I dobrze mu podasz łyżkę do butów to się spotkacie na pokładzie. Łyżka może byc już zaśniedziała, moŻe nie pachnieć atraktorem z krewetki czy co tam teraz jest modne.

 

WAŻNE, ŻEBY ZROBIĆ TO TAK ABY ON JĄ CHCIAŁ ;)



#7 OFFLINE   Grzesiek

Grzesiek

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 415 postów
  • LokalizacjaPołudnie :)

Napisano 08 sierpień 2019 - 07:44

Dawiniel, chłopie...Jak Ty wytrzymałeś bez wędki tyle lat ? Mnie by trafił szlag. Życie by straciło sens. Do pracy chodzę codziennie na 7:00 i raz, dwa razy w tygodniu wstaję o 4:30-5:00, by choć na godzinę wyskoczyć nad rzekę i porzucać za kleniem czy brzaną. Oczywiście weekendy to wędkowanie w sobotę i niedzielę. Żona już się przyzwyczaiła, choć na początku, po ślubie, jakieś opory miała ;) Ale nie wyobrażam sobie życia bez ryb. To byłaby zwykła wegetacja. 


  • Filip14 i cobrax lubią to

#8 OFFLINE   Alexspin

Alexspin

    No comment - subjective opinion only

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3730 postów
  • LokalizacjaŁódź (łowiska O/Sieradz, O/Piotrków).
  • Imię:Aleksander
  • Nazwisko:senatorskie

Napisano 08 sierpień 2019 - 08:36

Dawidzie, gratulacje za słuszną decyzję. Połamania... ;)  :clappinghands:



#9 OFFLINE   dawiniel

dawiniel

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 117 postów
  • LokalizacjaNieborowice
  • Imię:Dawid
  • Nazwisko:Kozłowski

Napisano 09 sierpień 2019 - 10:21

mały cd...

 

Powiem na wstępie tak - wiara w ludzi jest tym co powinno być naszym chlebem powszednim.

Wiem, że czasami ciężko bo pogoń za pieniądzem, statusem majatkowym I tym co zwiazane z życiem doczesnym skutecznie czasami zakłada ludziom klapki na oczy.

 

Na dziś dzień mogę jednak powiedzieć, że wierzyć można a nawet trzeba.

 

I tak jak opisałem wcześniej pięknie i w białych rękawiczkach wyrolowany przez koło nr.28 z Knurowa trochę straciłem nadzieje, to wczoraj znowu ja odzyskałem a dziś z samego rana to w zasadzie cieszyłem się jak dziecko.

 

https://www.youtube....h?v=zUPbzKPPeZI

 

Otóż dzięki uprzejmości

kolegi z Forum "maguras" dostałem namiar na koło Nr. 29 Dzierżno Duże - oraz osobę "KASUJACĄ" - znowu zaczęło mi się podobać to słowo.

Wyobraźcie sobie moja euforię kiedy zadzwoniłem własnie do Pani Ewy I co usłyszałem....

 

...ależ prosze pana... nie ma problemu ja"KASUJĘ" nawet w niedziele, przeciez wy młodzi jesteście teraz tak zabiegani, na nic nie macie czasu więc nie ma najmniejszego problemu. Przyjedzie pan do mnie do domu tylko proszę wcześniej zadzwonic I załatwimy wszystko w 10 minut.....

 

Słuchajcie, kamień z serca, czapka z głowy majtki z .....

 

Niesamowicie życiowa I bezinteresowna kobieta.

 

I co lepsza, byłem u Pani, opłaciłem wszystko, zapisałem się do koła a wszystko to załatwiłem dziś o godzinie 5:21 !!!... naszego czasu, albo nad ranem, albo jak kto woli AM.

 

Szacuneczek Pani Ewo.

 

Tak podbudowany dawno już nie byłem.

 

Dzięki temu jedno jest prawie pewne - jutro tj. 10-go sierpnia, roku Pańskiego 2019 o godzinie 4:30 po tym jak wstanę (oczywiscie jesli wcześniej zasnę, co pewne nie jest - wracaaam, wracam do żywych....

Mam nadzieję, że młodego dobudzę I pogoda nie spłata nam figla - sam pewnie I w burzę bym sie wybrał, co najwyżej szczytówke węglówki wsadziłbym do wody :lol: , no ale z siedmiolatkiem ryzykował nie będę.

Wiec plan jest taki, że przed 6:00 melduję się na Kozłowej, już przy rybaczówce ze świeżo kupionym wózeczkiem na którym przetaszczę akumulator I silnik.

Po co wózeczek pewnie zapytacie - heh, dobrze, że ja już wiem.

 

Kozłowa Góra to taki specyficzny wynalazek jesli chodzi o organizację jest :D

Nie można dojechac autem do rybaczówki, bo szlabanik postawili.

Jak chcesz akumulatorek do łodzi dostarczyć to kup sobie wózeczek, albo taczkę (może jakieś lobby - producentów - nie pomyslałem) bo z parkingu nad wodę chyba wiecej niż 600m jest :)

No, ale nic, wozeczek jest, piekny, skladany, na gumowych nózkach. Całe 120pln zainwestowałem. Nie napiszę ile więcej na inne rzeczy bo może mi się żona do posta dobrać :(

Oczywiscie kierując sie poniższą maksymą:

 

af47baddcc5ddfa3med.png

 

a potem już tylko z wieczora kanapki, termosiki, rzeczy na przebranie I c'est la vie.....

Jak to mówia zobaczymy - niezależnie od wyniku ja już jestem młodszy o 10 lat :rolleyes:



#10 OFFLINE   Grzesiek

Grzesiek

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 415 postów
  • LokalizacjaPołudnie :)

Napisano 09 sierpień 2019 - 12:06

Powodzenia chłopie !!



#11 OFFLINE   kefaspirit

kefaspirit

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 306 postów
  • Lokalizacjasilesia

Napisano 10 sierpień 2019 - 21:47

Dawid wszyscy jesteśmy ciekawi Twoich wrażeń z powrotu do jedynie słusznego hobby. Dawaj chłopie jakieś wieści. P.S. moja żona po usłyszeniu historii, że jeden z nas dał radę na 9 lat poświęcić się i odłożyć wedki do kąta, nie może dojść do siebie.
Pozdrawiam Piotr
  • Roseth i lordi86 lubią to

#12 OFFLINE   cinn

cinn

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 613 postów
  • LokalizacjaDolny Śląsk
  • Imię:Marcin
  • Nazwisko:W

Napisano 11 sierpień 2019 - 13:27

Opis mustrzowski.

Ja siebie bym nie widział żeby odłożyć wędki na taki czas.
A jeśli już by m musiał to po powrocie do wędkarstwa jak bym się puścił z wędkami to bym może za tydzień wrócił, ale po resztę przynęt i znów nad wodę :)
Myślę że po miesiącu byłbym w kaftanie bezpieczeństwa i mocnych środkach rozweselających czy coś podobnych.

Wędkarstwo jest jak urzywki, nie wszystkich wciągnie ale niektórych jak złapie to jest niestety koniec z nim.

Użytkownik cinn edytował ten post 11 sierpień 2019 - 13:29

  • cobrax lubi to

#13 OFFLINE   Piotr Boruch

Piotr Boruch

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 602 postów
  • LokalizacjaKraków/Nowy Sącz
  • Imię:Piotr
  • Nazwisko:Boruch

Napisano 11 sierpień 2019 - 17:44

Gratuluję zawziętości i chęci powrotu do wędkarstwa. Kozłowa to cięzki kawałek chleba począwszy od spaceru z gratami, poprzez rybostan, zróżnicowanie dna (zawsze przypomina mi miskę wypełnioną dość brudną wodą) oraz zabójcze głębokości (max jakieś 2,3metra). Z pozytywów można tam potrenować używanie bocznych sonarów w echu bo tylko te w tym łowisku mogą coś pokazać z racji na głebokości. Żeby wrócić i bytować z przyrodą wystarczy jednak łowisko jest trudne i raczej mało rybne....ale czego sięnie robi dla hobby



#14 OFFLINE   dawiniel

dawiniel

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 117 postów
  • LokalizacjaNieborowice
  • Imię:Dawid
  • Nazwisko:Kozłowski

Napisano 12 sierpień 2019 - 12:30

cd...

 

Udało się,udało, udało :lol:  - cały misterny plan wypalił.

Pewnie po części dzięki mojemu niesamowitemu zdeterminowaniu, ale także jak wspominałem wcześniej dobrym ludziom :) - za co wszystkim bardzo dziękuję.

 

W piatek dzień trudny, głównie związany z zastanawianiem się co wziąść a czego nie.

Z racji wieku mojego 7-mio latka, mocno zastanawiałem się co mam mu zabrać i jak go ubrać? - na pomoc mamusi nie mogłem za bardzo liczyć bo jej opinie na temat wędkarstwa już znacie ;)

W końcu po kilku słownych potyczkach z moja ślubną udało się - ustaliłem strój...

Auto spakowałem chyba w 5 minut. W końcu wszystko juz miałem przygotowane, przetestowana echosonda I silnik. Trochę się bałem o echo bo to Magna III chyba grubo ponad 20-to letnia :huh: , ale działała - perzesmarowałem tylko wtyczni I do torby.

 

Hmmm... co bardzo ciekawe w ten piątek to żona wymyśliła chyba juz wszystko co można zrobic w domu - od skoszenia trawy do przygotowania obiadu na dzień następny. Wygladało to mniej więcej tak jakby chciała zrobic wszystko abym nie miał następnego dnia ochoty wstać. Ale nie ja....!!!

 

Młodego położyłem chyba przed 19-tą spać bo trochę bałem się o jego formę.

Przygotowałem kanapki, termosy z kawą I herbatą i zawinąłem w koc aby rano były ciepłe I nie budzić czajnikiem całej reszty "tałatajstwa" zostającego w domu :P.

 

Budzik nastawiłem na 4:10AM.

 

Po wykonaniu wszystkich zleconych czynności faktycznie wywalony jak dętka trochę przed 24-tą położyłem się do łóżka oczywiście sprawdzając wcześniej z listą czy wszystko zabrałem.

 

Obudziłem się przed czasem, mój wewnętrzny budzik zareagował 10 min przed tym elektronicznym.

Ubrany I gotowy idę do pokoju I co? Młody juz siedzi na łóżku - oczy jak 5zł I pyta, ...tata jedziemy na ryby.?... - Możecie sobie wyobrazić mój rogal od ucha do ucha :D .

Tak synu, jedziemy...

 

Wsiadamy do auta I kierunek Piekary. Podróż przebiegła szybko, baaaardzo szybko, nawet Pan z Android Auto przyznał, że dotarliśmy do celu 5min przed szacowanym czasem.

 

Na parking już stały jakies samochody, ponieważ w tym dniu odbywały się zawody, ale nie zraziło nas to. Usmiech nie schodził nam z twarzy.

 

Zapakowałem mój nowiutki wózeczek I do przodu...

 

e0509373ed9840acmed.jpg

 

Pogoda piękna, słońce już się przebijało nad horyzontem. Nawet nie zauważyłem kiedy przeszlismy z tymi tobołami 600 metrowy odcinek od parkingu do rybaczówki - nawet sie nie zmęczyłem, ale tętno z emocji waliło po aortach tak, że byłem je w stanie zlokalizować :) .

 

Dotarliśmy, dostaliśmy łajbę, koło ratunkowe, wiosła I kamizelkę dla młodego - nowiutka - z gwizdkiem. Super miły pan na miejscu.

 

Zanim się obejrzałem młody zlokalizował łajbę I zaniósł osprzęt na miejsce - byłem w szoku, takie wielkie wiosła a on bez słowa je na plecy I do łódki - będzie chleb z tej mąki :)

W całych tych emocjach udało mi się jeszcze cyknać fotkę aby ten dzień utrwalić.

 

284383d1814db910med.jpg

 

 

cdn...

 

dziś już zabrakło czasu na resztę



#15 OFFLINE   morrum

morrum

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 641 postów
  • LokalizacjaPustynia Kujawska
  • Imię:Michał

Napisano 12 sierpień 2019 - 18:01

Odpocznij i napisz resztę. Nie mogę sie doczekać.
Mamy chyba podobne żony 😐

#16 OFFLINE   jabadaon

jabadaon

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 597 postów
  • LokalizacjaMałopolska

Napisano 12 sierpień 2019 - 18:38

.... no to jest nas więcej.... 🙄☹️

#17 OFFLINE   cinn

cinn

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 613 postów
  • LokalizacjaDolny Śląsk
  • Imię:Marcin
  • Nazwisko:W

Napisano 12 sierpień 2019 - 23:19

Facet powinien mieć zajęcie, hobby.
Bez tego to albo będzie ramolem z piwem i pilotem do tv na fotelu siedzącym albo będzie uprawiał dzi..ki, koks, tajski boks.

Chyba każda kobieta będzie marudzić na temat ryb.
No chyba że sama też łowi ;)

#18 OFFLINE   dawiniel

dawiniel

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 117 postów
  • LokalizacjaNieborowice
  • Imię:Dawid
  • Nazwisko:Kozłowski

Napisano 13 sierpień 2019 - 11:20

cd...

 

Wrzucilismy z młodym na łódkę wszystko w ekspresowym tempie.

Sałożyłem silnik, podłączam echosone I chce założyć przetwornik.... d...pa.

Burta I rufa zbyt szeroka wzgledem tego jaki mam uchwyt - co teraz?

 

Dobrze, że nauczony doświadczeniem wielu lat na wodzie wiem, że wszystko sie może przydać, bo czasami trzeba rozkręcić kołowrotek, podkleić przelotkę, zaizolować przewód, rozebrać silnik czy co tam jeszcze się może stać.

W czeluściach mojej kamizelki oczywiscie znalazłem grey tape (dzień wczesniej ja tam włozyłem), ale w sumie nie bardzo jednak z klejeniem do burty. W mgnieniu oka przypomniałem sobie, że przeciez też do torby zabrałem ściski stolarskie :lol:  - bo przecież taką sytuacje też przewidziałem, ale jakoś z tego wszystkiego blackout mnie rano dopadł.

 

Idealnie. Dwa ściski do pawęży I siedzi jak oryginał. Już byłem z siebie dumny.

 

Wychodzimy z przystani, wszystko działa jak powinno.

Słoneczko wychodzi zza horyzontu I jedynie mgiełki brakuje dla mojego idealnego postrzegania cudownego stanu. Wbrew pozorom za nia nie tesknie jednak za bardzo.

Zbiornik dla mnie nowy, muszę widziec wszystkie punkty odniesienia aby porównac z moja mapa nad którą dwa dni chyba pracowałem.

 

Widać jednak słabo, jeszcze brzegi nie są doswietlone więc kierujemy sie mniej więcej w zaznaczone punkty.

 

W zaznaczonym rejonie znajduje wypłycenie z dużą ilością zaczepów - sporo tego. Róznica głebokosci mała - to zupełnie nie to do czego na Zalewie Sulejowskim przywykłem gdzie róznice głebokosci siegają 3 i wiecej metra na małym odcinku.

Trudno, może mniej ciekawe dno I leniwe dość łowienie, ale obfituje w pieńki więc bedzie co odczepiać pomyślałem :lol:.

 

Zatrzymalismy się na dość fajnym miejscu I rozkladamy sprzęt.

Z racji tego, że młody nie mógł się już doczekać jego wędka idzie jako pierwsza (I to był chyba błąd). Treningi na sucho były juz za nim wieć raczej sie nie obawiałem o splątanie zestawu. Chociaż wczesniej rzucał żyłką a teraz dostał plecionkę 0,14mm.

 

Banan od ucha do ucha ponieważ fajna rybka na końcu żyłki zdecydowanie lepiej się prezentowała niz wczesniej uzywana do treningu nakrętka M8 :lol:

Sam też wybrał kolor I wielkość - jak dobrze zacząć to znaczy mieć wpływ na to co sie robi ;)  - jego decyzja.

 

Młody już walczy a staruszek składa swojego kijka. W momencie gdy wiazałem przynete, chyba trezci rzut młodego nagle..... tata mam....

Średnio szybko podniosłem głowę znad wiazanej przynety bo nie liczylem na cud - stety, niestety, ale podstawowa zasada, że nowy ma zawsze cufal potwierdziła się i w tym przypadku.

 

Gdy tylko podniosłem głowę zobaczyłem wygiety kij w pałąk I młodego tak przerażonego jak nigdy wcześniej - nawet wtedy kiedy pierwszy raz wrzuciłem go na głebszą wodę, żeby nauczył sie pływać :lol:  :lol:  :lol: .

 

U mnie natychmiast odezwał się mój tik nerwowy I prawa noga zaczęła mi furgotać znowu o dno łódki - (chyba się tego nigdy już nie pozbedę)

Kijek od syna to mój stary feeder 2,7m z weglową szczytówką I tym wlaśnie sobie tłumaczę jego głebokie ugięcie.

 

Przetrenowalismy każdy scenariusz. Hamulec ustawiony idealnie I młody wie co ma robić, ale na sucho z dużą gałęzia przywiązaną do żyłki wygladało to zdecydowanie inaczej.

 

Ponieważ ustalilismy wcześniej, że cokolwiek by sie nie działo bedzie walczył sam to nie odbierałem mu tej przyjemności.

A trzeba powiedziec, ze przyjemność była spooora, nawet nie zdawałem sobie sprawy jak spora.

 

Na poczatku w sumie trochę mnie to bawiło słysząc na przemian niesamowita radość, potem jęki znowu radość a potem nawet szlochy. Po kilku minutach zaczęło się narzekanie, że reka boli, że nie może juz, że nie da rady, ale walczył jak o życie :lol: .

 

A ryba hmmm na tym sprzęcie robiła co chciała. W zasadzie może dwa razy udało się ja trochę do góry podnieść a reszta to ciagłe mozolne I jednostajne piłowanie I małe odjazdy.

Wszystko trwało może 20 minut. Nie wiem, nie sprawdzałem.

 

Po tym czasie młody skapitulował, rece mu odmawiały posłuszeństwa, widziałem, że każdy atak ryby powoduje, że zbliża się do burty a wędka coraz bardziej się wysuwa.

Musieliśmy to skończyć.

Z dużą niechecia ale jednak podał mi wędkę I jaaaaaa cię kręcę..... to nie jest to co myślałem, że jakaś jurna trójeczka mu się przyczepiła. Bloczek fundamentowy, a przynajmniej połowa z niego.

Wyciągnałem sporo sztuk pow.10 kilo, był też 25 kilo sum na 0,2mm jeszcze w tamtych czasach żyłce a tu nic nie moge zrobić. Niestety kij mi w tym nie pomaga - w zasadzie czuję jakbym holował na kijek do podlodówek - masakra.

 

Dokręciłem trochę hamulec aby minimalnie zwiększyć odczucie moich dzialań na rybie, dwa odjazdy i.............. przynęta wyskakuje z wody :( .

Szlak jasny... pierwsza ryba młodego i zeszła, ale w zasadzie bez naszego błędu. Może jedynym było to jaką przygotowałem mu wędkę.

 

Chociaż swego czasu chcąc tak jak pokazywał mi Jacek Kolendowicz spróbować łowić drgającą na małe paproszki złowiłem kila sandaczy pod 60cm i nie było problemu z ich wyjęciem.

No trudno. Musze usiąść bo moja noga ciagle wali o dno.

 

Syn przyjął temat jakby nigdy nic. Zaraz tylko zapytał czy może dalej łowić. Tak synku, tak, mówię możesz rzucać tylko postaraj się o te mniejsze ;) .

 

cdn...



#19 OFFLINE   kefaspirit

kefaspirit

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 306 postów
  • Lokalizacjasilesia

Napisano 13 sierpień 2019 - 14:10

No to pięknie się zaczęło. Budujesz napięcie jak Hitchcick :-)

#20 OFFLINE   kefaspirit

kefaspirit

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 306 postów
  • Lokalizacjasilesia

Napisano 13 sierpień 2019 - 17:42

Miało być Hitchcock-apropos, dzisiaj jego 120 rocznica urodzin




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych