Nie będzie beletrystyki. Jeśli marzysz o złowieniu troci na Pomorzu, a nie wiesz jak się do tematu zabrać, przeczytaj. Nastraszę cię…
Troć nie jest rybą trudną do złowienia. Jeśli…Mieszkasz blisko trociowej rzeki, masz z górki ( o tym później), ale gdy do łowiska trzeba przejechać pół Polski, warto podejmować rozsądne decyzje.
Logistyka, logistyka, logistyka! Nie umiejętności i cudowne talenty są w łowieniu troci najważniejsze. Połów tych ryb to banał, jeśli znajdziesz się we właściwym czasie i miejscu. Spróbuję nakierować ,,błądzących we mgle’’, by zaprzestali popełniać zniechęcające błędy już na poziomie decyzji o wyjeździe na ryby.
Dla jasności - kiedy piszę ,,troć’’ albo ,,ryba’’ , myślę wyłącznie o wstępujących, przedtarłowych osobnikach i wszystkie informacje zawarte w tekście dotyczą takich ryb.
Troć można złowić praktycznie w każdym miesiącu sezonu. Początek roku jest dobry. Zatem w styczniu wstępująca ryba niech będzie naszym celem, a nie bonusem z przypadku. Zwłaszcza, jeśli grudzień na lądzie był ciepły, a morze niespokojne.
Po cholerę one wchodzą do rzeki w zimie, kiedy do tarła daleko? W Wiśle ma to sens, bo rzeka wielka i rozległe dorzecze, potrzebują więc czasu na migrację. Ale np. Grabowa? To strumyk na kilkadziesiąt km. długi. Na Pomorzu największą rolę w zachowaniu troci zimą i wczesną wiosną odgrywa temperatura wody. Jeśli rzeki są wychłodzone mrozami, nie ma co liczyć na więcej niż śladową migrację. Kiedy zimą modele dostępne w necie pokazują, że woda w Bałtyku przy ujściu rzeki jest zimna jak lód, a odczyt temperatury z portu ujścia rzeki – też publikowany w necie – wskazuje temperaturę istotnie wyższą, jest to pierwsza wskazówka, że może być ciekawie…I raczej w dolnych odcinkach rzeki. Zimowe ryby nie migrują zwykłe wysoko. Nie ma danych naukowych w temacie , ale z obserwacji wynika, że zimowe srebrniaki wykazują tendencje do cofania się do morza po jakimś czasie pobytu w rzece. Często trafiają się rybki 30- 50 cm. w tym okresie i trudno je podejrzewać o rozpoczęcie wędrówki tarłowej.
Gdzie ich szukać zimą? Schemat łowiska/stanowiska jest niemal zawsze podobny. Równy, niezbyt szybki uciąg głębokiej wody, bez turbulencji. Każde samotne, nadrzeczne drzewo będzie hot spotem długiej, monotonnej prostki. Każde powalone drzewo w korycie i raczej obszar poniżej niego, gdzie prądy zaczynają się wyrównywać, a nurt zwalnia. Każde podmycie brzegu, szeroki i głęboki łuk, albo stare kołki umocnień, w które wcina się łagodnie struga nurtu. Równy i spokojny uciąg wody jest kluczem do sukcesu, a nie turbulentne bystrzaki i wlewy przepastne.
To że po zimowych/wiosennych sztormach ryby wchodzą do rzek, wie każdy, ale dlaczego i czy sztorm z każdego kierunki jest tak samo dobry? Nie jest. Cyrkulacja wody w Bałtyku po naszej stronie odbywa się z zachodu na wschód. Przy każdym silnym wietrze z kierunku W, NW, takim ponad 6 stopni Beauforta, rzeczna woda po wyjściu z główek portu (ujścia rzeki) jest spychana w plażę. Wzdłuż plaży tworzy się struga słodkiej wody płynąca z zachodu na wschód. Ta struga jest łatwa do ,,wyczucia‘’ przez trocie, które żerują właśnie w strefie brzegowej, a silny wiatr temu żerowaniu sprzyja. Trocie wykazują reotaksję dodatnią, czyli podążają pod prąd wody, trafiając bezbłędnie w ujście rzeki. Dodatkowo wiatr napierając na główki portowe piętrzy wodę w samym porcie i powyżej niego. Wysoka cofka zachęca ryby do wędrówki w górę rzeki, dając im poczucie bezpieczeństwa. Kierunek i siłę wiatru można sprawdzić na odpowiednich serwisach, a dla pewności poprzez sieć kamer video zainstalowanych w portach czy na plażach.
Wiosną ryby w rzekach są zawsze. Jest ich sporo. Ustawiają się czasem w miejscach trochę bardziej ,,hardkorowych’’ niż zimą, ale generalnie też nie lubią szarpać się z prądem. Koncentrujmy więc swoją uwagę na zacisznych miejscówkach. W maju zwykle jest ,,padaczka’’ w rzekach pomorskich, w przeciwieństwie do rzek dorzecza Dolnej Wisły. Tam maj - początek czerwca jest świetnym okresem. Od końca czerwca do końca września zagęszczenie ryb na Pomorzu jest największe.
Przybór wody? Oczywiście jest korzystny, o ile to nie jest lodowata woda pośniegowa. Każdy ciepły deszczowy okres w zimie/wczesną wiosną i wysoka woda, tak brudna że butów nie widać stojąc po łydki w rzece, działa na naszą korzyść. Nie, nie ma zbyt brudnej wody na troć! Jeśli przynętę widać na 25 cm, to jest dobrze. W mętnej wodzie ryby są ośmielone, czują się bezpiecznie, wychodzą z kryjówek na łatwe do obłowienia ,,czyste pozycje ‘’, z których może je zdjąć każdy frajer – w pierwszym rzucie. Można im wejść dosłownie na głowę. Tak, w pierwszym rzucie, więc teorie o celowości klepania miejscówki przez godzinę, z mojego punktu widzenia są naciągane. Świeża, zwłaszcza zimowo – wiosenna ryba nie grymasi. Jak dostanie przynętę koło pyska, to mamy kontakt. Problem z mętną wodą jest jeden - nie znasz rzeki, masz kłopot. Przy podwyższonej wodzie rzeki stają się całkowicie nieczytelne. Wszędzie, wszystko wygląda tak samo. Rzucanie ,,na pałę’’ gdzie popadnie, jest kiepskim pomysłem. Na wysokiej, mętnej wodzie trzeba łowić z pamięci, trzeba znać układ dna obławianego odcinka, rozmieszczenie zawad. Bez tego działamy po omacku – ryby wcale nie zatrzymują się byle gdzie. Wędrowne salmonidy mają jedną niezwykłą cechę- zawsze w podobnych warunkach na rzece, zajmują te same stanowiska. Niemal co do metra. Kto pozna stanowiska ryb zajmowane przy konkretnym poziomie wody, ten łowi regularnie. Skąd ta wiedza? Niestety konieczna jest praktyka i rozmowy/dzielenie się szczegółowymi informacjami z kolegami o tym kiedy, w którym miejscu ktoś złowił, widział albo miał kontakt z rybą…Pozostaje też wsparcie przewodnika na początku trociowej drogi. Opcjonalnie kilka spacerów w czasie letniej niżówki gdy rzekę można obejrzeć niemal do dna, rozpoznanie terenu i wytypowanie ciekawych miejsc na przyszłość.
Najgrubsze ryby, w znacznej ilości, wchodzą do pomorskich rzek z końcem czerwca. To krótki okres, kiedy w łowisku pojawiają się prawdziwe kabany. Podobnie jak zimą, migracji sprzyja silny wiatr na morzu i podwyższony poziom wody w rzece. Z tym, że czynnik temperatury działa odwrotnie- im chłodniejsza woda w rzece w stosunku do morskiej, tym lepiej. Za ,,punkt przełamania ‘’trzeba przyjąć ok. 18 stopni Celsjusza. Jeśli woda w rzece latem jest cieplejsza, trocie niechętnie podejmują wędrówkę i trudno je sprowokować do ataku na przynęty spinningowe. Letnim migracjom nie sprzyjają wysokie temperatury wody przybrzeżnej strefy Bałtyku. Kiedy sięgają one ponad 20 stopni, trocie niechętnie podchodzą do brzegu i nie podejmują migracji do rzek. Mówiąc krótko- im pogoda latem nad morzem gorsza z punktu widzenia wczasowicza, tym lepsza dla nas. Nasilenie letnich ciągów praktycznie każdego roku występuje w pierwszej połowie lipca i zbiega się oczywiście z załamaniem pogody na Pomorzu. Sztormy nie są konieczne. Ważne aby temperatura powietrza (a za nią wody) runęła w zakres 10-15 stopni noc /dzień i przez kilka dni dobrze popadało w górze dorzeczy. Lipcowy ciąg ryb jest najintensywniejszy i kto trafi w punkt, ma połowione. Bombardowanie ryb trwa krótko- max. kilka dni. Potem pogoda zwykle wraca do letnich standardów, a trocie ,,zapadają się pod ziemię’’, często aż do września.
Jak szybko ryby płyną od ujścia, gdzie ich szukać na rzece i po jakim okresie? Płyną błyskawicznie, jeśli tylko są odpowiednie warunki - wysoka, chłodna woda. Np. 10 km w jeden dzień to nie wyczyn dla troci. Zatem obszar działań wędkarskich robi nam się rozległy i nie wszyscy muszą katować odcinek rzeki 5 km od ujścia, bo tam bankowo pływa najwięcej ryb...
We wrześniu najczęściej występują znaczne spadki temperatury. To działa na układ hormonalny troci – sygnał zbliżającego się tarła. Ryby czasem od kilku miesięcy poutykane w rzece, ,,wybudzają się ‘’ z letargu i zaczynają przejawiać agresje np. wobec przepływających im koło pyska przynęt…Zatem na przybory wody we wrześniu ja bym jakoś specjalnie nie czekał, bo jest szansa złowić rybę praktycznie każdego dnia pod koniec sezonu. Oczywiście przybór, plus nabuzowana hormonami ryba, to bardzo wysokie prawdopodobieństwo wędkarskiego sukcesu. Jednak we wrześniu warto się przykładać nawet na ,,słabej’’ wodzie.
No dobra, a jak idealnie wycelować w przybory wody, mieszkając na drugim końcu Polski? Tylko obserwując odczyty wodowskazów w necie oraz mapy pogodowe pokazujące nasilenie i prognozy opadów (na stronie IMGW) oraz znając charakter zlewni rzeki.
Każda z topowych pomorskich rzek, czyli Parsęta, Wieprza i Słupia to zupełnie inna historia. Najbardziej przewidywalna jest Parsęta i zdecydowanie polecam ją ludziom ,,z Polski’’. Ta rzeka ma najstabilniejszą zlewnie. Stosunkowo wolno przyrasta, ale też wolno opada. Można przewidzieć cokolwiek na dzień czy dwa do przodu, obserwując i analizując dane w czasie rzeczywistym. Czyli: dziś spadło X milimetrów deszczu koło Szczecinka, więc pewne jest, że ta woda będzie przez 1- 2 dni zasilać górę dorzecza i jeśli wodowskaz np. w Tychówku pokazuje tendencję wzrostową, to woda nie zacznie znienacka opadać w Białogardzie następnego dnia. Interesuje nas opad wiele kilometrów w górę rzeki, od miejsca gdzie chcielibyśmy łowić! Nie monitorujemy pogody na łowisku, tylko dużo wyżej niego i przewidujemy rozwój sytuacji. Najgorsza pod tym względem jest Słupia- piętrzenia na tej rzece powodują schizofreniczne wahania poziomu wody, często niezależnie od pogody. Zwłaszcza w weekendy. Elektrownia gromadzi wodę w weekend – to daje prąd od poniedziałku, kiedy jest większe zapotrzebowanie. Krótko mówiąc, najczęściej od piątku trociowa Słupia zaczyna znikać…Obfity deszcz w górze dorzecza nie zawsze gwarantuje dobre warunki do łowienia za 2 dni, powiedzmy na wysokości Słupska. Wszystko zależy od stopnia wypełnienia zbiornika i pana, który piętrzy i opuszcza tam wodę. Nie polecam tej rzeki na weekendowe czy jednodniowe wycieczki z głębi Polski, bo można się przejechać- dosłownie….
Grafika obrazuje ,,typowy ‘’ odczyt wodowskazu na Słupi.
Wieprza wypada pomiędzy Słupią i Parsętą w tej kwestii. Piętrzenia są na tyle mało pojemne, że nie powodują aż takiego czary-mary z wodą jak na Słupi, a dorzecze jest relatywnie mało zniszczone, więc woda się trzyma.
I tu wracamy do uprzywilejowanej pozycji miejscowych wędkarzy. Matematyka łowi za nich ryby- jak nie trafię dziś, to trafię jutro w dobre warunki i ryba wyjdzie. Jeśli jesteś ,,z Polski’’ zachowuj się rozsądnie. Jedź na troć wtedy, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi (dosłownie) przemawiają za sensem podjętych decyzji. Skuteczne i regularne łowienie troci to nieustanne trzymanie ręki na pulsie, obserwacja sytuacji hydro-meteo, a nie planowanie wypraw na miesiąc do przodu.
Wodowskazy… W necie zobaczycie jakieś dane liczbowe np. 100 cm na Słupi w Słupsku. Ale ile to jest realnie wody w rzece? Dużo czy mało? Jak będzie wyglądała rzeka, jeśli wykres poziomu poszybuje o kolejne 20 cm. w następnym odczycie wodowskazu? Niestety odpowiedź jest przykra - musicie to ustalić empirycznie, przy pierwszym lub kolejnym ,,frycowym’’ wyjeździe. Zapamiętajcie obraz rzeki ( zróbcie foty?) przy poziomie, który jest podany w danym momencie z najbliższego wodowskazu i stwórzcie w pamięci punkt odniesienia. Popytajcie spotkanych wędkarzy, czy to korzystny poziom wody. Będziecie w stanie wyobrazić sobie w przyszłości, co mówią o rzece liczby z wodowskazu.
Na pierwszej grafice odczyt z wodowskazu dający obraz dużego i stabilnego przyboru wody, gwarantującego dobre warunki połowu przez dłuższy okres. Na kolejnej ten sam wodowskaz i sytuacja, w której woda na przemian podnosi się i opada na przestrzeni kilku godzin, co nie wróży świetnych wyników.
Na co łowić? Na to co w danym miejscu można najgłębiej i najwolniej zaprezentować rybie…Jeśli ktoś np. po zewnętrznej głębokiego zakrętu obławia tylko wirówką, niech się nie dziwi, że 15 min po nim następny wędkarz złowił tam rybę na głęboko nurkujący wobler. Rozmiar ma znaczenie i sposób zaprezentowania przynęty rybie. Im zimniejsza i brudniejsza woda, tym przynęta większa. Kiedy woda niska i ciepła, trzeba łowić subtelnie. Prezentacja musi być maksymalnie wolna, bo troć w sprint wchodzi niechętnie. Oczywiście, że czasem wyskoczy do przynęty szybko ściąganej z prądem i warto w ciekawym miejscu rzucić i w taki sposób. Czasem- i tego się trzymajmy. Czy rodzaj przynęty ma znaczenie? Ryba jak jest na braniu, zaatakuje cokolwiek. Ważne żeby przepłynęło blisko nosa, wolno, a swoim rozmiarem nie przestraszyło jej. A jak nie jest na braniu, to najczęściej nic jej nie obchodzi i można sobie rzucać ,,diamentową kolią’’… Co to znaczy, że jest na braniu? To znaczy, że w rzece są warunki, że ryba wyszła z kryjówek, jest poirytowana i bardziej skora do ataku na cokolwiek, co przepływa w jej polu widzenia bądź odczuwania. Każda gwałtowna zmiana warunków hydro czy meteo daje rybom impuls i zmienia ich zachowanie. Nagłe wahniecie ciśnienia, zwiększenie zachmurzenia, zbierająca się burza i porywy wiatru – to też są warunki, które mogą się przełożyć na chwilowy wzrost aktywności i agresji troci, nawet gdy wody w rzece mało i jest ciepła. Przy niskiej i ciepłej wodzie każde bystrze jest warte uwagi. Głębokie wolniaki to wtedy raczej strata czasu. Nie dlatego że ryb tam nie ma – one stoją przyklejone do dna, zawady czy roślinności tak jakby spały. Dosłownie. Poza delikatnym ruchem pokryw skrzelowych nie dają żadnego znaku życia…Taką rybę można co najwyżej spłoszyć przynętą. Na bystrzynie, gdzie jest latem więcej tlenu i prąd wody wymusza na rybie aktywność, jest szansa coś zdziałać.
Pora dnia? Złowiłem ryby o różnych godzinach, ale najwięcej zadziało się zawsze rano, kiedy nikt przede mną nie oklepał wody. Czyli stara zasada działa- kto pierwszy ten lepszy. Nie pchajcie się w odcinki, gdzie przy rzece ustawionych jest już kilka samochodów. Nie wyprzedzajcie wędkarzy, którzy z rana przyjechali na łowisko wcześniej. Wyszukajcie odcinek, gdzie w danym momencie nie generuje się tłum. Przy mniejszej wodzie te ryby są płochliwe. Przejdzie kilku brzegiem niczym stado słoni, do tego nachlapią przynętami i jest po imprezie. Na wysokiej wodzie ten problem odpada, ale mimo to unikajmy chodzenia sobie po głowach. Zawsze można znaleźć odcinek i stronę rzeki, gdzie nie idzie ławą dziesięciu. Im gorszy dojazd do rzeki i brzeg gorszy do chodzenia, tym lepszy- tyle mogę poradzić. Resztę załatwiajcie z Google maps. Przed zmrokiem też jest świetny czas. Ryby często wychodzą z kryjówek. Spławiają się. Nawe jak się nie złowi, można ponamierzać konkretne sztuki i przyjść następnego dnia o brzasku. Jest spora szansa, że któraś weźmie w okolicy miejsca, gdzie spławiła się wieczorem. A jak już złapiecie i chcecie połowić komfortowo jeszcze z dzień czy dwa, to nie chwalcie się od razu całej Polsce na fejsbuku, poczekajcie choć kilka dni. Bo jak polecą zdjęcia w internet, to gwarantuje, że miejsca na żadnym parkingu przy rzece nie znajdziecie następnego dnia…
O sprzęcie nie będę się rozwodził. Ja łowię na plecionki, z odcinkiem 25 cm. grubego fluoru na końcu- aby nie dopuścić do uszkodzenia linki przez kotwice i zawady, od których odbija się przynęta. Łowię wędką z której wielu się śmieje- do 21 gram, 9,6 stopy. Nie uważam, że dobrym pomysłem jest męczenie się ,,sumowym’’ sprzętem. Przesadna przezorność w stylu ,,może weźmie dziewięćdziesiątka i w takim miejscu, że trzeba będzie trzymać na siłę’’ wydaje mi się zbędna. Może weźmie, daj Boże, ale może nie będzie wcale tak źle z tym siłowym trzymaniem…Po co sobie odbierać przyjemność łowienia ,,normalnych ryb’’ po 2-4 kilo?
Na koniec przesłanie. Czy warto wypuszczać trocie przedtarłowe? Zimowo-wiosenne ryby są bardzo delikatne. Śluz i łuska łatwo z nich schodzą. Jeśli ktoś chce je wypuszczać, proponuję bez miętoszenia i przydługich fotografii. One pomimo że odejdą, łatwo będą łapać grzybice i skończą do góry brzuchem... Im bliżej tarła, tym ryby stają się odporniejsze na urazy mechaniczne i brutalne traktowanie. Łuska jest u nich mocno osadzona, pokryta grubą warstwą śluzu. Kiedy ryby przybierają wyraźną szatę godową (czyli od późnego lata) bardzo łatwo odróżnić samca od samicy. Wydaje mi się, że wypuszczanie samic powinno stać się obligatoryjne. Dlaczego samic? Bo samiec ,,obsłuży kilka panien’’, a każde ziarno ikry jest na wagę złota. Warto każdej samicy dać szanse na tarło...Jerkbait propaguje bezwzględne C&R, ale rzeczywistości trociowej nie zaczarujemy szybko. Pomyślmy o tym co napisałem, zanim nad rybą złożymy dłoń do ciosu karate…
Życzę powodzenia w połowach! Aby złowić masywnego salmonida, nie trzeba od razu lecieć do Islandii czy Nowej Zelandii...
Marcin Sułkowski - bigos
Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń - sezon 2"
Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł