Przy tak galopującej technokratyzacji wędkarstwa już wyobrażam sobie w przyszłości urządzenia, które zlokalizują rybę, określą jej gatunek, stwierdzą czy żeruje czy nie, wybiorą stosowną przynętę, która sama znajdzie rybę i ją zahaczy. Och zapomniałbym podać, że przynęta ta będzie wyposażona w dozownik dawkujący rybie środek znieczulający i antystresowy, by zbytnio nie doznała szoku w trakcie holu.
![:D](/public/style_emoticons/default/biggrin.png)
![:D](/public/style_emoticons/default/biggrin.png)
![:D](/public/style_emoticons/default/biggrin.png)
Kijaszek, kręciołek i linka będą tak dobrane i skonstruowane, że wyeliminują lub znacząco ograniczą wszystkie ewentualne błędy wędkarza.
Ale czy człowiek posługujący się tym sprzętem i wyciągający ryby z wody zasłuży na miano wędkarza?????
Dlatego jak czytam o tych wszystkich nowościach (pudła rezonansowe, układy DC itp.) to sam nie wiem czy się cieszyć czy smucić, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to kolejny gwóźdź do trumny naszych wód.