Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

[Artykuł] Pstrąg Na Casting - Wleń 2006


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 03 październik 2012 - 12:56

Na łowienie pstrągów w zasadzie istnieje prosty przepis. Niezbędna jest zasobna w tego gatunku rybę woda, dobry kompan, który zrobi zdjęcie naszej zdobyczy, kilka typowo pstrągowych przynęt oraz zestaw, którym będziemy łowić. Jednak, kiedy mówimy o sprzęcie wszyscy myślą o wędzisku spinningowym oraz tradycyjnym kołowrotku o stałej szpuli. Czy pstrągi można łowić inaczej? W dniach 25-27.08.2006 odbył się „I Ogólnopolski Zlot Miłośników Castingu – pstrąg na multiplikator” podczas, którego uczestnicy warsztatów szukali odpowiedzi na postawione wyżej pytanie.

 


 

W szczególności teraz, kiedy następny sezon przed nami warto nie tylko powspominać, ale również zastanowić się czy nowy sezon nie zacząć inaczej np. z zestawem castingowym. Być może niektórzy z Was po przeczytaniu tej relacji postanowią spróbować swoich sił w castingu pstrągowym, kto wie? Mnie chwyciło, choć jakiś czas temu zarzekałem się, że najlżejszą moją wędką castingową będzie jerkówka. Mój dobry kolega chciał wtedy obstawiać, że jeszcze będę biegał po krzakach z Daiwą Pixy. Wtedy kategorycznie mówiłem – chyba zgłupiałeś! Okazało się, że znał mnie lepiej niż ja sam siebie. Mimo, że nie z Pixy to w tym roku bardzo chętnie ponownie odwiedzę rzeczki, które pachną pstrągiem właśnie z delikatnym zestawem castingowym.

 


 

Czy pstrągi można łowić na casting? Moje doświadczenie w tej materii nie pozwala mi wyciągnąć jednoznacznych i jedynie słusznych wniosków. Nie podchodzę do tego również z fanatyzmem. Widomo bowiem, że w wędkarstwie trudno o jedyną słuszna droga. Łówmy, zatem tak jak czujemy, że będzie dobrze. Zachęcam Was jednak do eksperymentów. Między innymi, dlatego chciałem się o tym przekonać na własnej skórze, więc z determinacją szukałem kolejnych sposobności. Odwiedzałem nieliczne mazowieckie rzeczki pstrągowe, ale oprócz radości wykonywania kolejnych celnych rzutów w różnych pozach, niekiedy wręcz cyrkowych cały czas pojawiały się nowe pytania, które co tu ukrywać przyprawiały o ból głowy.

 


 

Lekki casting (ang. light baitcasting), czyli połów za pomocą precyzyjnego multiplikatora oraz wędki o niewielkiej mocy z charakterystycznym „pazurem”, w Polsce nie jest jeszcze zbyt popularny. Wynika to głównie z małej dostępności tego rodzaju sprzętu na polskim rynku, niełatwego dostępu do fachowej wiedzy oraz trudności w doborze prawidłowego zestawu. W ostatnim czasie zaczyna się to jednak zmieniać. Pojawiły się już pierwsze zorganizowane grupy wędkarzy, które na wzór amerykański, czy japoński pragną zasmakować tej metody łowiąc mniejsze drapieżniki np. pstrągi. Czy to możliwe? Wiele wskazuje na to, że tak.

 


 

Pierwszą tego typu imprezę w Polsce postanowiono zorganizować na górskim odcinku rzeki Bóbr między miejscowościami Wleń a Lwówek Śląski. Gospodarzem warsztatów był Andrzej Nowik członek grupy Team Dragon, który od wielu lat promuje tą niezwykłą metodę wśród polskich wędkarzy. Oprawę medialną imprezie nadała strona internetowa jerkbait.pl, która metodę castingową popularyzuje w naszym kraju już od ponad roku. Wśród zaproszonych gości pojawił się trener kadry narodowej Robert Taszarek. Powiem szczerze, że byłem niezmiernie ciekawy jak Robert, znany przecież ze swego wielkiego doświadczenia w połowie pstrągów, będzie radził sobie z krótką wędką castingową i multiplikatorem. Na odpowiedź długo nie musiałem czekać. Pierwsze kropkowane ryby skusił właśnie on.

 


 

Warsztaty podzielone były na dwie części – dyskusja na temat metody castingowej oraz praktyczne wykorzystanie zdobytej wiedzy nad wodą. Podczas pierwszej części omawiane były kwestie związane z właściwym doborem sprzętu. Nadmienić należy, że prawidłowe skompletowanie zestawu do połowu pstrągów nie jest wcale łatwe. Przed sprzętem takim bowiem stawia się nie lada wyzwanie. Po pierwsze przynęty, którymi operujemy mają zwykle małą gramaturę. To powoduje, że wędka by nadać prędkość przynęcie podczas wyrzutu a tym samym napędzić ruchomą szpulkę multiplikatora musi być delikatna. Z drugiej zaś strony powinna dysponować mocą na tyle dużą by umożliwić wędkarzowi poprawny hol tej walecznej ryby. Trudno niekiedy, więc pogodzić ze sobą te dwa wzajemnie wykluczające się wymagania.

 


 

Najczęściej jest jednak tak, że wędka o odpowiedniej mocy, która umożliwia skuteczny hol choćby czterdziestka nie potrafi obsłużyć najlżejszych wabików. Sprzęt castingowy z natury delikatny, czyli poniżej mocy 8lb był praktycznie niedostępny w ofercie znanych firm. Dla mnie to bardzo ważne, bo przyznać muszę, że należę raczej do tych, którzy po prostu idą do sklepu (może być wirtualnego) i kupują. Po dogłębnej analizie katalogów dosłownie kilkunastu firm stwierdziłem, że casting UL praktycznie nie istnieje. Kiedy mówi się o tym przedziale wagowym od razu możemy przejść do rozdziału – wędki spinningowe. Oczywiście istnieją wyjątki, ale sprowadzanie kota w worku raczej nie wchodziło w grę. Tak, więc chyba najlepszym rozwiązaniem jest zbudowanie sobie wędki castingowej pod własne wymagania.

 


 

Ważną rolę w zestawie odgrywa multiplikator, który różni się zasadniczo od tych stosowanych przez miłośników metody dżerkowej czy połowów morskich. To bardzo delikatna konstrukcja, która na płytkiej szpulce magazynuje niewielkie ilości cienkiej linki. Taka budowa multiplikatora sprawia, że do rozpędzenia szpulki potrzeba niewielkiej siły. Ma to kolosalne znaczenie przy operowaniu małymi, często ważącymi poniżej 4g, przynętami. Tutaj pojawia się dość ostre światło w długim tunelu. Może nie poraża, ale rozświetla nam drogę do lekkiego castingu. I tak możemy wybierać w multiplikatorach z serii Scorpion (1001, mg) przechodząc dalej do Shimano Chronarch’a 51 mg lub Conquest’a 51. Dla bardziej wymagających, czyli dla tych, którzy łowią na wabiki najmniejsze rozwiązaniem są Daiwa Presso i Pixy lub Shimano conquest 51SS.

 


 

Odpowiedni dobór całości zestawu to tak jak nadmieniłem konieczność. To czy będzie on kosmiczny czy zwykły jest w zasadzie sprawą drugorzędną. Dobór sprzętu to nie wszystko. Dodatkowo dochodzi inny element układanki – techniki rzutowe zestawem castingowym. Tutaj odwołam się do waszej wyobraźni, a wiadomo, że wędkarze wyobraźnię mają. Wyobraźcie sobie, że stoicie nad „siurkiem” (nie wyobrażajcie sobie zbyt dużo – to po prostu określenie na małą rzeczkę, która w niektórych okresach przypomina ściek), z boku krzaki, nad głową mnóstwo zwisających gałęzi, w wodzie przewrócone drzewo – tzw. rokująca miejscówka. Wy stoicie z multiplikatorem, który kojarzy się z jednym – z brodami, krótkim kijem a żyłka przymarza do przelotek. Musicie trafić w punkt. Dramat, prawda? Nie koniecznie. Znając kilka podstawowych technik rzutowych jesteście w stanie poradzić sobie z tą dramatyczną sytuacją. Powiem więcej, po jakimś czasie zaobserwujecie, że właśnie krótkim kijem i multiplikatorem można sobie całkiem sprawnie radzić.

 


 

Wracając jednak do naszego spotkania uczestnicy warsztatu pokazali również, że korzystając ze sprzętu castingowego z wielkim powodzeniem można łowić pstrągi. W większości przypadków wymagana była znajomość podstawowych technik rzutowych. Niekwestionowaną zaletą zestawu castingowego jest możliwość bardzo łatwego wykonywania rzutów jednorącz, co ma szczególne znaczenie w trudnodostępnych miejscówkach. Podczas dwóch dni połowów złowiono kilkanaście pstrągów, w tym największy o długości ponad 41 cm. Były również zmagania z większymi okazami jednak ryby wychodziły z tych pojedynków zwycięsko.

 


 


 

Rzeka, nad którą zorganizowany był zlot niczym nie przypominała tych, nad którymi stawiałem swoje pierwsze kroki pstrągowe. Odcinek generalnie łatwo dostępny, sama rzeka szeroka w korycie. Można było łowić zarówno z brzegu jak i brodząc – nawet po pas, jeśli ktoś nie obawiał się szybkiego nurtu i wszelkich konsekwencji z tego płynących. Tak, więc konieczność wykonywania różnych skomplikowanych technicznie rzutów nie była wymagana.

 


 


 

Również, jeśli chodzi o długość rzutów nie było wielkich wymagań. Chodziło przede wszystkim o celne plasowanie wabika. Oczywiście od czasu do czasu pojawiała się również bardziej wymagająca miejscówska, ale nie było powodów do zbytniego narzekania. Można, zatem pokusić się o stwierdzenie, że rzeka Bóbr jest wręcz „zaprojektowana” do połowów na casting. Tak, więc rozpoczynanie swojej kariery castingowej na trudnej technicznie rzeczce ma swoje uzasadnienie. Kiedy już porządnie się nagłówkujemy i odpowiemy sobie na pytania „jak” zdecydowanie łatwiej jest podejść do tematu połowu pstrągów w większej rzece. Wchodząc na obszerną miejscówkę mamy tyle możliwości wykonania poprawnego rzutu, że zastanawiamy się, który sposób wybrać ze swojego szerokiego repertuaru.

 


 


 

Jeśli chodzi o swoje poszukiwania mogę chyba powiedzieć, że szukałem, bowiem zlot dał mi możliwość poznania preferencji różnych ludzi i jednocześnie dokonania odpowiedniego wyboru z czego jestem niezmiernie zadowolony. Jedni wolą delikatne witki niczym gałęzie wierzby, inni wolą wędki mocniejsze. Która drogą pójść? Dobre pytanie. Doszedłem do wniosku, że jeśli ktoś łowi w niewielkich rzeczkach obfitujących w drobnego pstrąga warto na pewno wybrać coś delikatniejszego, powiedzmy 10lb lub nawet niżej. W tym przypadku chodzi o podawanie w miarę małych, lekkich wabików na niewielkie odległości. Prawdopodobieństwo spotkania z naprawdę wielką rybą jest zdecydowanie mniejsze niż w przypadku większej rzeki, dlatego więc nie ma co silić się na zapas. Ponadto tak delikatny zestaw ma jeszcze jedną pozytywną cechę – będziemy mogli obsługiwać zdecydowanie szerszy wachlarz przynęt. Wędka, bowiem będzie w stanie nadać odpowiednią prędkość początkową przynęcie, tym samym minimalizując liczbę wszelkiego rodzaju splątań.

 


 


 

Jeśli jednak wybieramy się na grubego zwierza i prawdziwą rzekę górską skłonny byłbym zaryzykować twierdzenie, że 10lb, czy nawet 16lb nie będzie za mało. Musimy zdać sobie sprawę z kilku kwestii. Przy mocnym uciągu rzeki oraz dużych przynętach (powyżej 5g) wędka poniżej mocy 10lb nie poradzi sobie nawet z kontrolą przynęty a co dopiero z rybą. Podczas zlotu miałem okazję przyglądać się holowi największego pstrąga. Ryba miała 41 cm długości, a kij 12lb nie był wcale za mocny. Powiedziałbym raczej, że większy zapas mocy byłby wskazany. Po dość zaciętej walce ryba szczęśliwie trafiła na brzeg. Co by było gdyby pstrąg okazał się większy? Uciąg rzeki, trefna lokalizacja przynęty w paszczy naszego okazu i mamy możliwość zaliczenia kolejnej wpadki. Czy zależy nam na tym?

 


 

Korzystając z okazji zaproszenia Was do castingu pstrągowego w roku 2007 chciałbym bardzo podziękować Andrzejowi Nowikowi (Thymallus) za gościnność. Byłem pod ogromnym wrażeniem organizacji oraz wielkiej wiedzy Andrzeja w kwestii połowu pstrągów na lekki casting. Dziękuję również za miłe spotkanie innych wędkarzy castingowych, którzy przybli na imprezę. Myślę, że jest to najlepsze miejsce na naukę lekkiego castingu – nad dziką, piękną rzeką wśród ludzi, którzy tą metodą są zafascynowani. 

 


 

Wędkarstwo castingowe, mimo, że w Polsce jeszcze raczkuje, zyskuje coraz szersze grono swoich wielbicieli. Podczas warsztatów można było przekonać się na własne oczy, że to kolejna alternatywna i efektywna metoda połowu ryb drapieżnych. Organizator zaprasza na kolejny zlot, który odbędzie się ponownie pod hasłem „Pstrąg na multiplikator”.

 

Remek, 2006

 

Fot. Robert Taszarek, Mifek, Remek

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum.

Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych